Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał przełomowy wyrok w sprawie frankowej. Stwierdził, że w przypadku unieważnienia umowy kredytowej bank nie może domagać się od klienta wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, jednocześnie pozostawiając taką możliwość klientom.
TSUE wskazał też — co nie odbiło się szerokim echem — od kiedy należy liczyć odsetki ustawowe za opóźnienie od kwoty roszczenia frankowicza względem banku. Wyrok podważa dotychczasową praktykę, stosowaną w polskim orzecznictwie. Oznacza to, że klienci mogą uzyskać od banku znacznie więcej pieniędzy, niż było to możliwe do tej pory.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trybunał kontra Sąd Najwyższy
Zanim pokażemy na przykładzie o jakich różnicach kwotowych mowa, wyjaśnijmy, w czym tkwi sedno problemu. Trybunał stwierdził, że odsetki ustawowe za opóźnienie należy liczyć od dnia wezwania banku do zapłaty. Chodzi o to, że zanim frankowicz z umową naszpikowaną klauzulami abuzywnymi (niedozwolone klauzule, na które klient nie miał wpływu i nie zostały z nim indywidualnie uzgodnione) pozwie bank, może próbować polubownie rozwiązać problem i wezwać go do zapłaty roszczenia w kwocie — przyjmijmy na potrzeby tego artykułu — 300 tys. zł.
Można też złożyć reklamację i wskazać w niej kwotę roszczenia. Różnica między jednym a drugim jest w terminie, w którym bank musi się ustosunkować do wezwania bądź reklamacji.
W Polsce odsetki z reguły nalicza się od dnia złożenia przez frankowicza oświadczenia przed sądem, w którym to kredytobiorca czarno na białym kwestionuje zapisy umowy i jednocześnie zapewnia, że liczy się z konsekwencjami unieważnienia umowy. Ta praktyka wynika z tzw. majowej uchwały Sądu Najwyższego z 2021 roku. SN regulując kwestię zasady rozliczenia roszczeń dla obu stron sporu, za jednym zamachem ustanowił nowe zasady liczenia odsetek.
— Uchwała majowa nakłada na konsumentów dodatkowy obowiązek złożenia oświadczenia o zrozumieniu skutków i konsekwencji stwierdzenia nieważności umowy przez sąd. Trzeba wprost wskazać, że taki obowiązek nie wynika z orzecznictwa TSUE, tym bardziej z treści Dyrektywy 93/13 o ochronie konsumentów — wskazuje w rozmowie z money.pl radca prawny Wojciech Bochenek i dodaje:
Uchwała SN stawia w lepszej sytuacji banki niż konsumentów, bo paradoksalnie, termin przedawnienia roszczeń konsumenta może rozpocząć bieg szybciej niż banku. W takim ujęciu i wykładni przepisów to bank zyskuje większą ochroną niż kredytobiorca, a nie taki jest cel i zakres stosowania Dyrektywy 93/13.
Frankowicze zyskują na odsetkach
Według naszego rozmówcy odsetki należy naliczać zgodnie z czwartkowym orzeczeniem Trybunału, co jest znacznie korzystniejsze dla frankowiczów i wynika wprost z przepisów prawa. Zatem załóżmy, że klient wysłał bankowi wezwanie do zapłaty 1 grudnia 2019 r., domagając się zwrotu 300 tys. zł. Wyznaczył tygodniowy termin zapłaty, liczony od dania odbioru korespondencji przez bank. Zakładając, że przesyłkę odebrano 3 grudnia, ale nie zapłacono roszczenia, odsetki za zwłokę naliczają się od 11 grudnia.
Wyrok ws. kredytów frankowych. Jest decyzja TSUE
Przyjmijmy, że bank przegrał sprawę w sądzie — co zwykle się dzieje — i rozliczył się z klientem 16 czerwca 2023 roku. Kwota odsetek liczona do tego dnia według wykładni TSUE wynosi blisko 85,9 tys. zł. Gdy policzymy odsetki według koncepcji SN — przy założeniu, że oświadczenie złożono 10 marca 2022 roku — wynoszą ponad 44,6 tys. zł, a więc o prawie połowę mniej.
W kwestii odsetek praktyka sądów nie jest jednolita, chociaż najczęściej zapadają wyroki zbieżne ze stanowiskiem SN. W takiej sytuacji — według mec. Bochenka — pozostaje złożenie apelacji w przedmiocie zasądzonych odsetek oraz terminu ich zasądzenia, jeżeli mamy do czynienia z wyrokiem pierwszej instancji. W przypadku wyroków prawomocnych można rozważać złożenie skargi kasacyjnej.
Tysiące pozwów frankowych
Frankowiczów, którzy złożyli oświadczenie w myśl uchwały SN, są tysiące. Jak dotąd do sądów trafiło 130 tys. spraw przeciwko bankom. Większości dotyczą unieważnienia umowy kredytowej, gdzie linia orzecznicza już się ukształtowała na korzyść frankowiczów: wygrywają w 99 proc. To zasługa innego przełomowego wyroku Trybunału z 2019 r. w słynnej sprawie państwa Dziubaków.
Niektórzy kredytobiorcy zamiast do sądu idą na ugodę z bankami. Jak dotąd podpisano ponad 60 tys. ugód, polegających na przewalutowaniu kredytu frankowego na złotowy. W świetle czwartkowych orzeczeń Trybunału — a były dwa — tracą one na znaczeniu.
Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że sąd europejski pozbawił banki kija, którym próbowały odwieść frankowiczów od pójścia do sądu. A także dał frankowiczom zielone światło, by wnioskowali o "wakacje kredytowe" na czas trwania postępowania sądowego. Wyrok prawomocny zapada średnio po 26 miesiącach. W Warszawie, gdzie sądy są "zapchane" sprawami frankowymi, może trwać to dłużej. Jest wielce prawdopodobne, że w najbliższych miesiącach do sądów napłynie wielka fala nowych pozwów, a to wydłuży czas trwania postępowania i... zwiększy kwotę odsetek.
Nowa fala pozwów i kolejne wyroki TSUE
Kredyty frankowe były popularne w latach 2005-2012. W sumie banki łącznie udzieliły ok. 750 tys. kredytów frankowych, z czego ponad 400 tys. spłacono. Nie oznacza to, że ci klienci nie mogą dochodzić roszczeń od banków. Wręcz przeciwnie — mogą i to robią. Około 160 tys. kredytów frankowych wciąż jest obsługiwanych przez banki.
Warto też dodać, że osobne pytanie prejudycjalne (pytania zadawane przez sąd krajowy sądowi wspólnotowemu dotyczące wątpliwości w kwestii stosowania danego prawa) dotyczące roszczeń w kontekście liczenia zarówno odsetek, jak i przedawnienia roszczeń — dla banków wynosi trzy lata, a dla klientów sześć lat — w zeszłym roku skierowano do TSUE. Dotyczy sprawy, którą prowadzi mec. Bochenek. Na tym etapie nie wiadomo, kiedy zapadnie wyrok Trybunału. Zwykle czeka się ok. 2 lat. Niemniej czwartkowe orzeczenie wskazuje kierunek dla wyroku, jaki może zapaść w sprawie mec. Bochenka.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl