Trwa ładowanie...
Przejdź na
Odbudowa kraju to pieśń przyszłości. Prezes ukraińskiego banku mówi, jak utrzymać gospodarkę przy życiu
Karolina Wysota
Karolina Wysota
|

Odbudowa kraju to pieśń przyszłości. Prezes ukraińskiego banku mówi, jak utrzymać gospodarkę przy życiu

(East News Reporter Tomasz Radzik, Getty images)

By firmy mogły zwiększyć wydajność i obroty, potrzebują pieniędzy. Mimo nadpłynności ukraińskie banki nie są w stanie udzielić wystarczającej pomocy - mówi w rozmowie z money.pl prezes Kredobanku Jacek Szugajew. Stwierdza, że dla sektora to był bardzo dziwny rok i opowiada, jak wygląda prowadzenie biznesu w stanie wojny.

Karolina Wysota, money.pl: W ubiegłym roku gospodarka Ukrainy skurczyła się o blisko 30 proc., inflacja wyniosła 21,3 proc., a główna stopa procentowa banku centralnego - 25 proc. Jak ocenia pan sytuację kraju z perspektywy finansisty?

Wydatki budżetowe w dużej mierze wspierają Stany Zjednoczone i Unia Europejska. Częściowo firmy przeniosły się na zachód kraju, czyli jak najdalej od frontu. Nadal jednak funkcjonują w bardzo ograniczonym zakresie. By mogły zwiększyć wydajność i obroty, potrzebują finansowania, którego bez odpowiedniego wsparcia nie jesteśmy im w stanie udzielić w potrzebnej skali.

A co z odbudową Ukrainy?

Dobrze się słucha o odbudowie Ukrainy i miliardowych inwestycjach, ale to pieśń przyszłości. Do tego czasu trzeba utrzymać ukraińską gospodarkę przy życiu. W tej chwili potrzebne jest finansowanie pomostowe, które pozwoli ukraińskim firmom stanąć na nogi. Chodzi o krótkoterminowe kredyty firmowe. By ukraińskie banki mogły ich udzielać, potrzebują od międzynarodowych instytucji instrumentów zabezpieczających wysokie ryzyko kredytowe.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Program Money.pl 21.02 | Gospodarcze oczekiwania po wizycie Prezydenta USA. "Klimat się zmienia"

Powstrzymuje ich pewnie tylko wojna. Kiedy może się skończyć?

Myślę, że nikt już nie ma śmiałości tego prognozować. Zgodnie z optymistycznym scenariuszem banku centralnego aktywna faza wojny miała skończyć się w połowie tego roku. W tym momencie mówi się już o jego końcu. Nawet jeśli do tego dojdzie, to odbudowa nie ruszy od razu, a ryzyko kredytowe nie zniknie z dnia na dzień.

Załóżmy, że wojna się skończyła i ruszyła odbudowa. Ile czasu potrzebuje ukraińska gospodarka, by wrócić do poziomu sprzed 24 lutego 2021 roku?

W pięć lat uda się zrealizować najważniejsze inwestycje infrastrukturalne.

A do standardów europejskich?

To będzie bardzo długa droga, liczona w dekadach. Myślę, że w tym momencie dla Ukrainy ważniejsza jest możliwość przystąpienia do Unii Europejskiej, jednak wcześniej musi spełnić warunki finansowe i gospodarcze. Byłby to kamień milowy dla tego kraju, według mnie możliwy do osiągnięcia w ciągu najbliższych 10-12 lat.

W jednym z wywiadów powiedział pan, że zanim ruszy odbudowa Ukrainy trzeba odminować kraj. Jak długo to potrwa?

Nawet 30 lat. Problem dotyczy wyłącznie terenów na wschodzie i południu kraju. Aby nakreślić jego skalę, powiem, że ludzie podróżujący na wschodzie kraju starają się nie wychodzić na pobocze ani dalej od drogi ze względu na zagrożenie minami. Tego problemu nie ma w zachodniej części kraju.

Zaminowane tereny to jedno. Ale zapewne też strach przed rosyjską agresją szybko nie minie, co będzie mieć znaczenie dla ściany wschodniej również w przypadku odbudowy kraju.

Jakiś czas temu we Lwowie, w którym znajduje się centrala Kredobanku i gdzie też mieszkam, nieoficjalnie rozmawiałem z prywatnym przedsiębiorcą, który w 2018 roku zdecydował się uciec z firmą i całą rodziną jak najdalej od granicy z Rosją. Jak stwierdził, wybrał Lwów, by w razie wojny rodzina mogła na piechotę dojść do granicy.

Skoro już przeszliśmy od perspektywy makro do mikro. Panie prezesie, jak kieruje się bankiem, gdy kraj jest w stanie wojny?

Przez pierwsze pół roku usiłowaliśmy po prostu przetrwać, uczyliśmy się na żywym organizmie nawigować bankiem. Priorytetem była dla nas ochrona życia i zdrowia pracowników oraz klientów. Ale także ochrona kapitału.

Kapitału?

Czyli wartości z punktu widzenia właściciela. Staraliśmy się prowadzić biznes tam, gdzie było to tylko możliwe, a na samym początku wojny było to naprawdę bardzo trudne, bo nie uczą tego w podręcznikach. Można powiedzieć, że reagowaliśmy na bieżąco w takich kwestiach, jak ta, ile oddziałów otworzyć, gdzie i w jakich godzinach, jak reagować w czasie bombardowania. Musieliśmy nauczyć się zaopatrywania placówek w gotówkę i jej ewakuacji w razie konieczności.

Co zdeterminowało drugie półrocze wojny?

Utrzymywanie systemu bankowego, co było ogromnym wyzwaniem, bo gdy Rosjanie atakowali infrastrukturę krytyczną, były problemy z dostawami prądu do oddziałów. Wspomagaliśmy się agregatami prądotwórczymi. Naszym celem było to, by klienci mieli stały dostęp do swoich rachunków, zarówno w placówce, jak i przez internet.

A co było najtrudniejsze?

Ochrona ludzi. Na przykład podczas ostrzału Charkowa nasze oddziały były czynne przez godzinę, półtorej, by klienci mogli opróżnić skrytki bankowe, wypłacić pieniądze.

Ukraińcy nadal mają ograniczony dostęp do swoich pieniędzy?

Nie można wytransferować pieniędzy za granicę z wyjątkiem konieczności dokonania opłaty za szkołę lub ważnego zabiegu medycznego. Natomiast będąc za granicą, można płacić kartą i wypłacać pieniądze z bankomatów w ograniczonym zakresie: 50 tys. hrywien miesięcznie, czyli jakieś 1,4 tys. złotych w tygodniu. Wszystko po to, by nie spowodować w sektorze problemów płynnościowych i zapewnić mu ciągłość działania.

W ciągu ubiegłego roku, co wynika z danych banku centralnego, Ukraińcom przybyło pieniędzy na depozytach i lokatach, a sektor był nadpłynny, czyli miał górkę pieniędzy, których nie zagospodarował.

Z jednej strony bank centralny ograniczył możliwość wypłat, by zabezpieczyć płynność sektora. Z drugiej zaś Ukraińcy wyciągnęli pieniądze z materacy i deponowali je w bankach, gdzie były bezpieczniejsze niż w bombardowanych domach.

Mimo wojny banki w Ukrainie radzą sobie całkiem nieźle. Ubiegły rok sektor zakończyły na plusie 24,7 mld hrywien.

To był bardzo dziwny rok pod tym względem. Rekordowe wyniki odnotowały dwa największe banki państwowe: Privatbank i Oszczadbank. Duże nadwyżki kapitałowe inwestowały w papiery wartościowe banku centralnego, na których całkiem nieźle zarobiły. Aż 21 z 67 banków zaraportowało jednak stratę. Ponadto sektor sukcesywnie się kurczy z dwóch powodów: małe banki upadają, należące do Rosjan tracą licencję.

Jak Ukraińcy radzą sobie ze spłatą kredytów?

Wszystkie banki, a w szczególności te, które udzieliły dużo niezabezpieczonych kredytów gotówkowych, zawiązały wysokie rezerwy pieniężne zabezpieczające ryzyko braku spłaty zobowiązań, co pokazuje, że nie jest z tym najlepiej. No i pecha miały kredyty samochodowe i hipoteczne, których sprzedaż tak naprawdę ruszyła 1,5 roku przed wojną dzięki temu, że stopa procentowa banku centralnego spadła do poziomu 5,5 z ponad 20 proc.

Dziś główna stopa banku centralnego wynosi 25 proc. Czy na Ukrainie wprowadzono rozwiązania pomocowe dla kredytobiorców?

Wszystkie banki wprowadziły wakacje kredytowe, pozwalając złapać klientom oddech. Na początku wojny umożliwiono zawieszenie spłaty odsetek, a w niektórych przypadkach również kapitału na okres od trzech do sześciu miesięcy.

Czy w obecnych warunkach klienci ukraińskich banków mają jakiekolwiek szanse na kredyt?

Wojna zmroziła rynek kredytów. Dostępne są praktycznie tylko kredyty krótkoterminowe na bieżące potrzeby oraz karty kredytowe. Akcję kredytową uratować mogą tylko gwarancje instytucji międzynarodowych, które zabezpieczą ryzyko niewypłacalności kredytobiorców. Mam na myśli kredyty dla firm i klientów detalicznych. Kredobank, będący częścią Grupy Kapitałowej PKO Banku Polskiego, podpisał już umowy na linie gwarancyjne m.in. z EBOR i KE. Jest to jeden ze sposobów na pobudzenie akcji kredytowej.

W ubiegłym roku Kredobank umożliwił otwarcie konta online, pozyskał 4,5 tys. nowych klientów. Czy wojna napędza rozwój bankowości detalicznej?

Paradoksalnie wojna, podobnie jak Covid, przyspieszyła transformację cyfrową banków. Było to możliwe dzięki ukraińskiej wersji mObywatela (Diia), którą państwo wdrożyły przed Covidem. W tym momencie z tego rozwiązania korzysta 19 mln Ukraińców, liczba cały czas rośnie. Dzięki temu jesteśmy w stanie identyfikować klientów.

W Polsce jest przekonanie, że to nasze banki są najnowocześniejsze w Europie, ale z tego, co pan mówił przy okazji innych wywiadów, ukraińskie wcale nie są gorsze.

Śmiem twierdzić, że w zakresie cyfrowej obsługi klienta, są bardziej zaawansowane niż polskie.

A co nas najbardziej różni?

W Ukrainie mimo zmian w ciągu ostatnich paru lat, w mentalności klientów karta bankowa i jej numer pozostaje dalej głównym parametrem dla dokonywanych transakcji, dalej funkcjonują przelewy na numer karty, a nie numer konta bankowego. Dla Polaków to koncepcja egzotyczna. Poza tym nie ma wielkich różnic.

Rozmawiała Karolina Wysota, dziennikarka money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
banki
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl