7,03, czyli o 0,59 pkt proc. więcej niż miesiąc wcześniej - tyle wynosiło średnie oprocentowanie nowych kredytów mieszkaniowych w Polsce według danych za kwiecień tego roku, publikowanych przez Europejski Bank Centralny. To najwięcej w całej Unii Europejskiej (UE). Sporo za nami plasują się Czechy z wynikiem 4,57 proc. Podium zamykają Węgry (4,53 proc.). Zaraz za nim plasuje się Rumunia (4,30 proc.). Reszta krajów może pochwalić się wynikiem poniżej 3 proc.
Dlaczego Polska uplasowała się na czele pod tym względem? O to zapytaliśmy Jacka Furgę, szefa Centrum AMRON (System Analiz i Monitorowania Rynku Obrotu Nieruchomościami) i przewodniczącego Komitetu ds. Finansowania Nieruchomości w Związku Banków Polskich (ZBP).
Podstawowa różnica polega na tym, że my mamy złotego, a większość krajów - walutę euro. W obu tych przypadkach stopy procentowe, które kształtują cenę, po jakiej banki pożyczają sobie pieniądze, mocno się od siebie różnią - mówi ekspert.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zwraca uwagę, że w Polsce kredyt jest droższy przez wysoką inflację, którą bank centralny próbuje zdusić serią podwyżek stóp procentowych. Zgodnie z zapowiedziami prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP) zbliżamy się do końca tego procesu.
- W ZBP spodziewamy się jeszcze jednej lub maksymalnie dwóch podwyżek stóp procentowych. One wpływają na wskaźnik WIBOR, który określa referencyjną wysokość oprocentowania pożyczek na polskim rynku międzybankowym. Jego składową jest też marża, którą pobiera bank od kredytobiorcy. Od jakiegoś czasu banki ją obniżają. W czasie niskich stóp procentowych, czyli mniej więcej rok temu, marża była na poziomie 220 pkt bazowych. Obecnie jest ona niższa o 30 pkt bazowych, czyli o 0,3 pkt proc. - wyjaśnia przedstawiciel sektora bankowego.
Jakiego oprocentowania możemy się spodziewać w kolejnych miesiącach? - Szacunki makroekonomiczne wskazują na stabilizację oprocentowania kredytów pod koniec tego i w kolejnym roku - o ile nie wydarzy się nic nadzwyczajnego. Z tym ostatnio niestety bywa różnie - odpowiada Jacek Furga.
Według niego, gdybyśmy byli w strefie euro, czyli grupie państw, które przyjęły walutę euro, dziś sytuacja polskich kredytobiorców wyglądałaby zupełnie inaczej.
- Oczywiście w Europie też jest inflacja, ale Europejski Bank Centralny (EBC) prowadzi nieco inną politykę monetarną niż NBP. Wprawdzie EBC też już zapowiedział podwyżki stóp procentowych w najbliższym czasie, ale będą one nieznaczne - uzasadnia.
Ponadto dodaje, że gdybyśmy byli w strefie euro, to obecnie pewnie większość udzielonych kredytów mieszkaniowych byłaby ze stałym oprocentowaniem na 5, 10, 15 lat.
- One są popularne w większości krajów UE, które przyjęły walutę euro. Posiadacze tych kredytów nie muszą się obecnie martwić zapowiadanymi podwyżkami stóp procentowych przez EBC - puentuje.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl