"LEX WIBOR - złotówkowicze przeciwko bankom", "Pokrzywdzeni przez WIBOR", "Pozew o WIBOR", "Nabici w WIBOR" - to nazwy grup facebookowych zrzeszających osoby zainteresowane wskaźnikiem, który wpływa na opracowanie kredytów. Pierwsza z nich, założona w maju tego roku, liczy ponad 1,7 tys. członków.
O tym, że prawnicy analizują umowy kredytobiorców złotowych pod kątem nieprawidłowości, które dałby podstawę do pozwania banku, wiadomo nie od dziś. Zainteresowanie ofertą napędzają tegoroczne, rekordowe poziomy WIBOR-u. Ale wodą na młyn popularyzacji tego tematu w mediach okazało się listopadowe postanowienie Sądu Okręgowego w Katowicach, który w ramach zabezpieczenia procesowego (nie jest wyrokiem) na czas postępowania sprawy usunął z umowy kredytowej WIBOR, podstawiając samą marżę banku. Efekt? Rata tego kredytu zmniejszy się z blisko 6,7 tys. zł do około 1,7 tys. zł.
WIBOR na celowniku
Związek Banków Polskich szacuje, że jak na razie do sądów trafiło kilkadziesiąt pozwów dotyczących umów WIBOR-owych. Adwokaci zapowiadają jednak lawinę. Kredytów udzielonych w rodzimej walucie są tysiące.
- W złotowych umowach kredytowych dostrzegamy niedostateczną politykę informowania o wpływie stóp procentowych na wysokość rat kredytów. Nie ma wątpliwości, że to będzie stanowiło podstawę roszczeń w pozwach sądowych - mówi w rozmowie z money.pl dr Remigiusz Stanek, radca prawny z kancelarii STANEK Legal.
Z jego obserwacji wynika, że w pakietach informacyjnych, załączanych do umów kredytowych, brakuje czasami przykładowych symulacji, ile wyniesie rata kredytu, jeśli stopy procentowe pójdą w górę. Jak twierdzi, brak takiej informacji lub jej zbyt duża ogólność, może spełniać przesłanki niedoinformowania konsumenta, być podstawą do żądania usunięcia stawki WIBOR z umowy i pozostawienia tylko marży banku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy języczek u wagi wymiaru sprawiedliwości przechyli się na stronę kredytobiorców? Zdaniem kolejnego rozmówcy money.pl jest za wcześnie, by jednoznacznie wypowiedzieć się na ten temat.
Po pierwsze mamy do czynienia ze szczątkowymi stanowiskami sądów, jedynie o charakterze postanowień zabezpieczających, w tego typu sprawach. Po drugie mało prawdopodobne wydaje się, by ktokolwiek, kto zdecydował się na kredyt oparty na wskaźniku WIBOR, był w stanie uprawdopodobnić przed sądem, że nie wiedział, w jaki sposób wypływa on na oprocentowanie kredytu. Informacje na temat WIBOR-u są publiczne i łatwo dostępne dla każdego, choćby na stronie administratora czy w mediach - mówi Marek Małecki, dyrektor Biura Prawnego ds. Obsługi Korporacyjnych Linii Biznesowych w BNP Paribas.
Mimo to próby kwestionowania WIBOR-u niepokoją instytucje państwowe, które serią komunikatów wzięły WIBOR w obronę. Jak i bankowców, którzy dmuchają na zimne. I poważnie straszą.
- W czarnym scenariuszu podważanie wskaźnika, na którym oparta jest w zasadzie cała polska gospodarka, może doprowadzić do bankructwa Polski. W praktyce nie bylibyśmy w stanie spłacić krajowych i zagranicznych zobowiązań ani pożyczyć pieniędzy. Ci którzy, wygraliby procesy sądowe, nie dostaliby zasądzonych roszczeń, bo nie byłoby z czego ich wypłacić - uczula Błażej Wajszczuk, dyrektor Departamentu Skarbu w Banku BNP Paribas.
10 bln zł i WIBOR
WIBOR funkcjonuje od 28 lat. Wskaźnik jest podstawą wyznaczania oprocentowania dla większości kredytów o zmiennym oprocentowaniu udzielanych przez polskie banki, w tym dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw, a także obligacji. Stanowi również bazę dla instrumentów pochodnych. Wartość wszystkich kontraktów opartych na tym wskaźniku szacuje się na ok. 10 bln zł. W tym ekspozycja krajowa wynosi ok. 4 bln zł. Udział kredytów w tej kwocie sięga blisko biliona złotych. Ok. 38 proc. tej kwoty stanowią hipoteki.
Ponieważ mówimy o kontraktach, których łączna wartość przekracza ponad trzykrotność naszego PKB (szacunki wskazują, że tegoroczne PKB Polski przekroczy 3 bln zł - przyp. red.), to należałoby liczyć się z tym, że znaleźlibyśmy się na poziomie gospodarczym zbliżonym do naprawdę biednych krajów - mówi money.pl Błażej Wajszczuk.
Zwraca on również uwagę, że przez lata nikt nie kwestionował WIBOR-u. Jego zdaniem niektórzy zaczynają to robić teraz, bo stopy procentowe banku centralnego, z którym ten wskaźnik jest ściśle powiązany, wzrosły, co spowodowało wzrost rat kredytowych. Jak uściśla, Rada Polityki Pieniężnej (RPP) celowo podnosiła stopy procentowe przez ostatnie miesiące (główna stopa jest na poziomie 6,75 proc.), właśnie po to, by ograniczyć dostępność kredytów i w konsekwencji obniżyć inflację.
- Wskazuje to na pobudki ekonomiczne po stronie kredytobiorców i ich pełnomocników. Z punktu widzenia prawnego WIBOR jest w pełni legalny - stwierdza w rozmowie z money.pl Błażej Wajszczuk.
Strategie pozbycia się WIBOR-u
Ryzyko gospodarcze dostrzega także obrońca kredytobiorców. Sugeruje rozwiązanie polubowne.
Z punktu widzenia makroekonomicznego podważenie zasadności WIBOR-u bez wątpienia byłoby kosztowne dla sektora finansowego. Dlatego w interesie banków powinno być zawieranie ugód zmierzających do przeliczenia dotychczasowego wskaźnika na wskaźnik realnie oddający koszt pozyskanego kapitału przez banki - mówi money.pl mecenas Stanek.
Radcy prawnemu nie chodzi o WIRON, który zastąpi całkowicie WIBOR wraz z końcem 2024 r. Stanie się to w następstwie reformy wskaźników referencyjnych, u progu której jesteśmy. Według eksperta adekwatniejszy w przypadku kredytobiorców indywidualnych byłby Wskaźnik Kosztu Finansowania (w skrócie WKF). Uważa, że dobrze byłoby go wskazać jako alternatywne dla WIBOR-u.
WIRON zastąpi WIBOR. Czym się różnią oba wskaźniki?
Szanse na to są jednak niewielkie. Mimo że WKF spełnia wymogi prawne, to według ekspertów oraz nadzorcy rynku finansowego, nie nadaje się do wyceny kosztu finansowania bankowego. Wygląda na to, że strategia polubownego rozwiązania sporu o WIBOR prawdopodobnie spali na panewce. Złotówkowiczom zostaje ścieżka sądowa, która dopiero przecierają.
W przypadku frankowiczów, których los spoczywa w rękach sądów, wykształtowanie się linii orzeczniczej, korzystnej dla kredytobiorców, zajęło kilka lat. Warto dodać, że nie od razu byli po zwycięskiej stronie. Sytuację diametralnie zmieniły orzeczenia sądów unijnych w polskich sprawach. Więcej na ten temat piszemy w artykule "Siedzimy na frankowej "bombie". Nierozbrojona może kosztować państwo miliardy" .
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl