- Zakładając hipotetycznie, że umowy o kredyty wiborowe zostają podważone, to nie mamy sektora bankowego. Sektor bankowy jest krwioobiegiem gospodarki. Rujnując go, cofnęlibyśmy się do poziomu krajów Trzeciego Świata i mówię to bez cienia przesady - ostrzega rozmowie z money.pl dr Tadeusz Białek, prezes Związku Banków Polskich (ZBP).
To komentarz do pytań prejudycjalnych, które do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) skierował 31 maja tego roku Sąd Okręgowy w Częstochowie. O sprawie poinformował w ubiegłym tygodniu portal prawo.pl. Jednocześnie sąd zawiesił postępowanie w sprawie do czasu udzielenia przez TSUE odpowiedzi, które powinny rozwiać wątpliwości sądu krajowego. Dotyczą one tego, czy wobec kredytów mieszkaniowych oprocentowanych WIBOR-em zastosowanie przepisów dyrektywy 93/13 w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich jest zasadne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeśli tak, to sąd dopytuje, czy zapisy dotyczące zmiennego oprocentowania na podstawie WIBOR-u "można traktować jako stojące w sprzeczności z wymogami dobrej wiary i powodujące znaczącą nierównowagę wynikających z umowy praw i obowiązków stron ze szkodą dla konsumenta". I czy w przypadku uznania postanowień dotyczących WIBOR-u za niedozowane, umowa kredytowa może dalej funkcjonować na podstawie drugiego składnika: marży banku, co byłoby równoznaczne ze zmianą tego kredytu ze zmiennego oprocentowania na stałe.
Przeciąganie liny
Na wyrok sądu europejskiego trzeba będzie poczekać co najmniej około półtora roku. Według obrońców frankowiczów pytanych przez prawo.pl korzystne dla konsumentów rozstrzygnięcie sprawy wiborowej przed TSUE spowodowałoby lawinę pozwów ze strony złotówkowiczów. Optymistycznie w przyszłość patrzy również sektor bankowy.
Nie przeceniałbym roli tych pytań, bo one, w mojej ocenie, zadane zostały w sposób nieobiektywny i tendencyjny, co jest wyrazem braku znajomości i zrozumienia tematu. Sędzia zadający te pytania nie ukrywa swojego osobistego stosunku do tematu. Wprost pisze o braku transparentności wskaźnika i o nierównomiernym podziale ryzyka. To przypomina sytuację, w której na rozprawie sędzia przed wydaniem wyroku wskazywałby, jakie wyda rozstrzygnięcie - uważa chcący zachować anonimowość przedstawiciel sektora bankowego.
Pozycja banków na razie jest bezpieczna. Na koniec maja tego roku spraw przeciwko bankom dotyczących kredytów mieszkaniowych oprocentowanych WIBOR-em było 1040. Pierwsze pozwy pojawiły się jesienią 2022 r. Według Tadeusza Białka ich liczba rośnie powoli.
- Składa się na to kilka czynników. Nie ma żadnego prawomocnego rozstrzygnięcia negatywnego dla banku w takiej sprawie. Jest za to ponad 20 prawomocnych orzeczeń korzystnych dla banków, dlatego też skłonność klientów do tego, żeby pozwać bank i ponieść wysoki koszt procesu bez gwarancji wygranej, jest umiarkowana. Sytuacja jest też nieporównywalna z frankową, ponieważ wszystkie instytucje państwa włącznie z konsumenckimi jednoznacznie opowiadają się za niepodważalnością WIBOR-u - zaznacza prezes ZBP.
To kropla w morzu kredytów złotowych. Na koniec pierwszego kwartału tego roku czynnych hipotek wiborowych było ok. 2,3 mln. Wartość portfela kredytowego wynosiła wówczas 484 mld zł.
Porównując, banki udzieliły łącznie ok. 750 tys. kredytów frankowych, które jak widać na poniższym wykresie, klienci kończą spłacać. Kredyty te są masowo unieważniane w sądach. Obecnie w sądach toczy 190 tys. spraw.
- Kwestionowanie WIBOR-u miałoby bardzo negatywne skutki systemowe - o rząd wielkości większe od tych spowodowanych podważaniem umów frankowych (koszty dla sektora bankowego oszacowano na 100 mld zł - przyp. red.) - mówi money.pl Robert Sochacki, wiceprezes kierujący pracami zarządu banku Pekao.
Podkreśla, że o WIBOR oparte są zarówno obligacje skarbowe, jak i korporacyjne oraz kredyty dla gospodarstw domowych i korporacji.
Nie wyobrażamy sobie, aby do realizacji tego ryzyka mogły dopuścić instytucje i obowiązujące ramy prawno-instytucjonalne. W związku z tym nie podejmujemy żadnych działań mających na celu ograniczenie oferowania produktów opartych o WIBOR - informuje Sochacki.
WIBOR jest niepodważalny?
Jak podkreśla prezes ZBP, z regulacji jasno wynika, że WIBOR to jeden z kluczowych wskaźników referencyjnych, wymieniony wprost z nazwy w załączniku do Rozporządzenia BMR (określa ono zasady, na jakich opracowuje się wskaźniki referencyjne - przyp. red.) i w związku z tym jest częścią prawa unijnego. Nasz rozmówca wyjaśnia ponadto, że z tego rozporządzenia unijnego nie wynika żaden obowiązek znajomości przez klienta szczegółów dotyczących konstrukcji wskaźnika referencyjnego.
To trochę tak jakby od klienta korzystającego z komputera, wymagano znajomości szczegółów dotyczących procesora. Z prawa unijnego wynika obowiązek poinformowania klienta o zasadach dotyczących oprocentowania kredytu, przesłankach i procedurze jego zmiany - porównuje Białek.
I dodaje: - Niezależnie od powyższego, nawet gdyby WIBOR został wykreślony z umowy, z czym oczywiście kategorycznie się nie zgadzamy, to kredyt dalej funkcjonuje na podstawie jednego ze składników oprocentowania, jakim jest marża. A nie, jak sugeruje to sąd w swoich pytaniach do TSUE, stałoby się to podstawą do unieważnienia umowy kredytowej.
W podobnym tonie wypowiada się wiceprezes Pekao. Jego zdaniem kwestionowanie WIBOR-u jest pozbawione podstaw ekonomicznych.
- Jest to stawka wyznaczana w sposób transparentny i ściśle powiązana zarówno ze stopą referencyjną NBP (z poprawką na spodziewane jej zmiany) jak i realnym kosztem pieniądza dla banków. Wskaźnik ten opracowuje GPW Benchmark, który jest nadzorowany przez KNF. Sam proces opracowywania WIBOR-u jest bardzo sformalizowany i zgodny z unijnym rozporządzeniem BMR. Ponadto KNF nigdy nie odnotowała manipulacji stawką WIBOR - mówi money.pl Robert Sochacki.
Hipoteki pod ostrzałem
Hipoteki to najlepiej spłacane kredyty. W ocenie banków, jak mówi nam Tadeusz Białek, kwestionowanie ich jest działaniem nieodpowiedzialnym, nacechowanym czysto merkantylnym interesem kancelarii prawnych, które według Białka zdają sobie sprawę z ryzyka, jakie to za sobą niesie.
- Ryzyka załamania systemu, a mimo to patrzą na to wyłącznie przez pryzmat swoich interesów ekonomicznych. Kreując tendencję masowego podważania umów kredytowych, w sposób nieetyczny dorobiły się niebotycznych zysków. Jak oszacowaliśmy, rynek takich kancelarii wart jest kilka miliardów złotych. A przecież wywodzimy się z kręgów prawa rzymskiego, gdzie oczywiste było, że umów należy dotrzymywać - podkreśla prezes ZBP.
Białek dodaje, że te kancelarie, które na sztandarach niosą walkę z abuzywnymi klauzulami, mają nimi wręcz naszpikowane umowy z klientami, zwłaszcza w zakresie wynagrodzenia i kar umownych.
Według prezesa ZBP kancelarie frankowe masowo zniechęcając swoich klientów do ugód, kierując się swoim interesem ekonomicznym. Ostatnio zidentyfikowaliśmy karę umowną w jednej z umów z klientem na 50 tys. zł za zawarcie ugody z bankiem - mówi w rozmowie z money.
- Pamiętajmy, że w zeszłym roku TSUE wydał orzeczenie, w którym jasno wskazał, że jeśli w umowie klienta z kancelarią znajdują się klauzule abuzywne, to klient ma prawo odmówić zapłaty wynagrodzenia, nawet jeśli świadczenie kancelarii zostało spełnione - przypomina prezes Białek.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl