"Wysyp" pozwów przeciw frankowiczom miał miejsce z końcem roku, ponieważ terminy przedawnienia przypadają właśnie na ostatni dzień roku kalendarzowego. Problem w tym, że w sprawach frankowych nie ma jednolitej linii orzeczniczej wskazującej, od którego momentu należy liczyć początek terminu przedawnienia - czytamy w portalu prawo.pl.
- Dlatego też banki próbują się zabezpieczać i składają pozwy przeciwko swoim klientom, co do zasady biorąc pod uwagę 3-letni termin liczony od momentu wniesienia pozwu przez frankowicza - tłumaczy na łamach portalu Karolina Pilawska, adwokat, wspólnik w kancelarii Pilawska Zorski Adwokaci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Praktyka pozywania kredytobiorców, którzy wytoczyli powództwa przeciwko bankom w 2019 r., ma związek również z treścią uchwały Sądu Najwyższego z 7 maja 2021 r. SN stwierdził, że termin przedawnienia roszczeń banków o zwrot kapitału rozpoczyna swój bieg od momentu, w którym umowa kredytu stała się nieważna.
- Takie rozumowanie należy ocenić krytycznie, bowiem frankowicz już składając pozew ma świadomość roszczeń, które wywodzi przeciwko bankowi. Niemniej wydaje się, że praktyka sądów powszechnych w tym względzie, podyktowana niewątpliwe rzeczoną uchwałą SN, staje się dość powszechna - zauważa mec. Pilawska.
Kluczowa będzie decyzja Trybunału Sprawiedliwości UE
Jak podkreśla Prawo.pl - inny punkt widzenia ma Związek Banków Polskich.
- Bank, jak każdy podmiot gospodarczy, musi dbać o swoje interesy oraz klientów, np. deponentów. Nie możemy więc dopuścić do przedawnienia roszczeń. Pozew może (ale nie musi) dostać nie tylko kredytobiorca, który wystąpił przeciwko bankowi do sądu, ale każdy frankowicz, który wszedł w spór z bankiem np. na drodze postępowania reklamacyjnego - tłumaczy cytowany przez Prawo.pl Tadeusz Białek, wiceprezes ZBP.
Jak wskazują prawnicy, zarówno reprezentujący frankowiczów, jak i banki - problem wymaga spójnego, sprawiedliwego rozwiązania w orzecznictwie. Ogromne znaczenie mogą mieć orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, na które wszyscy czekają.
Przypomnijmy, że chodzi o sprawę, w której warszawski sąd zwrócił się do TSUE z tzw. pytaniem prejudycjalnym: czy w przypadku unieważnienia umowy kredytu ze względu na niedozwolone zapisy bankowi należy się wynagrodzenie za korzystanie z jego kapitału? Wyrok w tej sprawie może być drogowskazem dla sądów krajowych do orzekania w analogicznych przypadkach.