W filmiku opublikowanym w ubiegły piątek na serwie X (Twitter) premier Mateusz Morawiecki pokazuje wykres, o którym – jak twierdzi – "rzadko się mówi, a jest porażający".
Pokazane są na nim dane za lata: 2007-2015, czyli za okres, kiedy władzę w Polsce sprawowała Platforma Obywatelska. Jak wyliczył PiS, doszło w tym okresie do "wyprzedaży" około tysiąca spółek państwowych za kwotę 57,8 mld zł.
– Co się z tymi pieniędzmi stało? – pyta retorycznie Morawiecki i odpowiada sam sobie: "przejęli je, bo nie potrafią rządzić".
– Do tego jeszcze zabrali nasze pieniądze z OFE – dodał. Po tych słowach premiera pojawia się w filmiku kolejna tablica, na której widnieje kwota 153 mld zł i podpis: "przychody z OFE".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyprowadzili połowę OFE, teraz wyprowadzą drugą?
Politycy PiS w oskarżeniach pod adresem Tuska posuwają się jeszcze dalej. Z ich wypowiedzi wynika, że PO nie tylko wyprowadziła połowę środków zgromadzonych w OFE, ale w razie wygranych wyborów z pozostałą częścią, która jeszcze w funduszach pozostała, zrobi to samo, co dziewięć lat temu, czyli je Polakom "zabierze".
9 sierpnia br., w radiu Wnet minister rozwoju i technologii Waldemar Buda powiedział: – Donald Tusk proponuje tutaj wiele rzeczy. Dlaczego? Zabrał Polakom z kont emerytalnych ponad 100 miliardów i pewnie tę propozycję [świadczenie chorobowe płacone przez ZUS od pierwszego dnia – przyp. red.] chciałby zrealizować, żeby zabrać drugie 100 miliardów. (…) – mówił.
– Donald Tusk pierwsze co zrobi, to pewnie przehandluje lasy i zabierze drugą część OFE (…). Ja wolę, żeby to było na kontach Polaków, żeby odkładali na emeryturę – dodał w Poranku Radia Wnet.
Dopytywany przez money.pl Buda, skąd ma taką wiedzę, że Koalicja Obywatelska po dojściu do władzy zlikwiduje OFE, odpowiedział, że: "Tusk zabrał połowę [środków z OFE – przyp. red.] i tym pokazał, że nie szanuje prywatności tych środków. Brak jego umiejętności w krótkim czasie może doprowadzić to deficytu budżetowego i kolejnego sięgnięcia po te środki".
Zapytaliśmy również ministra o to, co stanie się z OFE w razie wygranej PiS? Na to pytanie odpowiedział tylko, że "pozostaną własnością Polaków".
Przypomnijmy, od dwóch lat w Sejmie leży zamrożony rządowy projekt przekształcający Otwarte Fundusze Emerytalne w Indywidualne Konta Emerytalne (IKE+). Rząd go przyjął jeszcze na początku 2021 r.
Zakłada on, że Polacy, którzy mają oszczędności w OFE, decydowaliby, czy zgromadzone środki przenieść do IKE+, co wiązałoby się z obowiązkiem zapłaty państwu 15 proc. opłaty przekształceniowej, czy też przenieść je do ZUS. Na koniec 2022 r. było w OFE 14,7 mln osób, czyli pięć razy więcej niż uczestników Pracowniczych Planów Kapitałowych.
Pieniądze przekazane z OFE do IKE w przeciwieństwie do tych, które trafią do ZUS, będą podlegały dziedziczeniu.
Absurdy w emeryturach. Polacy po latach żałują
O to, co stanie się z OFE po wyborach przez PiS, zapytaliśmy również prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju i doradcę Mateusza Morawieckiego, Pawła Borysa. Odpowiedział nam, że "żadne prace nad OFE nie są prowadzone przez rząd od ponad dwóch lat". Stwierdził również, że planowany przez rząd PiS wariant nie oznaczał likwidacji OFE, ale ich prywatyzację.
Na pytanie, czy PiS, który nie miał większości sejmowej w tej kadencji do uchwalenia swojej ustawy, wróci do niej po wygranych wyborach, odpowiedział, że tego nie wie.
Kłamstwa wyborcze
Posłanka KO, była wiceminister finansów Izabela Leszczyna, w rozmowie z money.pl nazwała obie wypowiedzi (premiera oraz ministra rozwoju), kłamstwami wyborczymi.
Dodała, że nie wykluczone, że za te wypowiedzi KO poda polityków PiS w trybie wyborczym do sądu. Według niej prawda o OFE jest taka, że PO ocaliło emerytury Polaków.
Posłanka przypomniała, że rząd Platformy Obywatelskiej zdecydował się przenieść część składek Polaków z OFE na subkonta do ZUS (co miało miejsce 9 lat temu), bo dalsze oszczędzanie w OFE mogło być "kiepskim interesem dla przyszłych emerytów".
Mógł się bowiem powtórzyć u nas scenariusz argentyński, gdzie miał miejsce krach prywatnych emerytur.
Scenariusz argentyński
Przypomnijmy, w Argentynie zarządy prywatnych funduszy emerytalnych żądały aż 30 proc. wartości wpłaconych składek jako swojej prowizji. W Polsce było to 10 proc., ale podobno była też mowa o 20 proc.
Interes z funduszami był również kiepski dla finansów państwa. Przed reformą Tuska składka odprowadzana do otwartych funduszy wynosiła 7,3 proc. i było to więcej niż np. w Szwecji. Obecnie jest to 2,9 proc.
Pieniądze z OFE trafiały na rynek kapitałowy, który potrzebował dokapitalizowania, ale kapitał ten podlegał wahaniom.
Państwo, by móc wywiązać się ze swoich zobowiązań wobec OFE, musiało emitować papiery dłużne w kwocie 20 mld zł rocznie, które następnie fundusze od niego odkupowały. – To było szaleństwo – mówi krótko była wiceminister finansów.
Leszczyna przypomina, że by uniknąć scenariusza z Argentyny, rząd PO zdecydował o przeniesieniu części zgromadzonych w OFE funduszy na indywidualne subkonta w ZUS, na czym finalnie Polscy dobrze wyszli, gdyż ich oszczędności w ZUS są dziś bezpieczne i wysoko waloryzowane.
Jak wskazuje posłanka KO, w 2014 r., kiedy część środków z OFE trafiła do ZUS, na kontach w funduszach pozostawało jeszcze 153 mld zł. Dla porównania, na koniec 2022 r. aktywa te były warte 168 mld zł. To oznacza, że w ciągu blisko dekady oszczędności na OFE prawie 15 mln Polaków wzrosły jedynie o 15 mld zł.
Emerytury z OFE i mechanizm "suwaka"
Jak dodaje Leszczyna, dodatkowy mechanizmem, który ma chronić oszczędności emerytur z OFE, jest wprowadzony przez rząd Tuska mechanizm tzw. suwaka.
Ma on zapobiegać drenowaniu kieszeni ubezpieczonych. Dziesięć lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego przez ubezpieczonego jego środki są stopniowo umarzane w OFE i przekazywane na jego subkonto w ZUS. Co ważne, środki te podlegają dziedziczeniu o ile ubezpieczony nie pobierał przed śmiercią emerytury w ZUS dłużej niż przez 3 lata.
Jak podkreśla Leszczyna, w przypadku wygranej w wyborach, KO nie zamierza likwidować, ani przekształcać OFE. Jednym z powodów jest powiązanie tych aktywów z wartością wielu spółek giełdowych.
Jak tłumaczy prezes Instytutu Emerytalnego, dr Antoni Kolek, OFE mają dziś charakter wygasający, ale dostarczają do ZUS – dzięki opisywanemu wyżej suwakowi – rocznie kilka miliardów złotych, co powoduje, że państwo może dopłacać do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych mniej na wypłaty emerytur.
Co stałoby się z pieniędzmi ubezpieczonych, gdyby po wygranych wyborach PiS wrócił jednak do swojego pomysłu "prywatyzacji", a de facto likwidacji OFE?
– OFE posiadają akcje wielu firm notowanych na giełdzie. Jeśli akcje te trafiłyby do Funduszu Rezerwy Demograficznej, to ZUS, a de facto rząd, zarządzałby tymi spółkami – przypomina dr Kolek.
Dodaje, że na polskiej giełdzie są spółki, w których OFE posiadają więcej niż 50 proc. akcji, zatem byłaby to forma nacjonalizacji przez przejęcie aktywów OFE .
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl