"Pasy zapięte? Kto ma słabe nerwy niech nie czyta" - napisał w mediach społecznościowych Bartosz Marczuk, który w Polskim Funduszu Rozwoju odpowiedzialny jest za wdrażanie Pracowniczych Planów Kapitałowych. I wyliczył, jak będzie spadać wysokość emerytury w relacji do pensji. - W 2080 emerytura to będzie ok. 23 proc. ostatniej pensji i wyniesie ok. 1 tys. zł na mc (na dzisiejsze pieniądze) - podsumował. Zamiast edukowania o przyszłych emeryturach, wyszło straszenie.
Takie, którego nie rozumieją w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych i byli koledzy Bartosza Marczuka w rządzie. Jedni nie mogą uwierzyć w tak duże uproszczenia. Drudzy są zdziwieni, że ktoś wychodzi przed szereg i wypomina niskie świadczenia.
Wystarczył zatem jeden wpis i zaczęła się burza. Dlaczego? Z dwóch powodów. Po pierwsze sam Bartosz Marczuk był wiceministrem w resorcie rodziny, pracy i polityki społecznej w rządzie PiS. Choć bezpośrednio odpowiadał głównie za program "Rodzina 500+", to jednak ten resort odpowiadał za obniżanie wieku emerytalnego. I to jego przedstawiciele bronili ustawy, którą oficjalnie tworzył prezydent Andrzej Duda.
Jednocześnie informacja o głodowych emeryturach jest w kontrze do tego, co od miesięcy powtarzają oficjalnie przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości.
Po pierwsze podkreślają, że zmiana wieku emerytalnego nie wpłynęła istotnie na wysokość świadczeń. Po drugie podnoszą, że niższy wiek to tylko prawo, a nie obowiązek. Kto może i chce wydłużyć aktywność zawodową, ten powinien pracować dłużej. I oczywiście ten wątek szybko wykorzystali przedstawiciele opozycji, którzy podkreślają: PiS nabroił, a teraz zorientował się, jak duży mamy problem.
Wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju do tematu odnosić się już nie chce. Sugeruje, że do rozmów na temat systemu emerytalnego chętnie usiądzie, gdy tylko "opadną emocje i skończą się wojny plemienne w mediach społecznościowych".
Zaskoczenie? I to spore
- Będziemy się z tego tłumaczyć tygodniami. Bartoszowi Marczukowi wydaje się, że jest przedstawicielem świata biznesu, że pracuje w Polskim Funduszu Rozwoju i może mówić już wszystko. Błąd. Polacy widzą w nim byłego wiceministra i specjalistę od programu 500+, a dzisiaj po prostu klasycznego urzędnika. I powinien szybko to zrozumieć - mówi money.pl jeden z wyższych szczeblem urzędników w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych.
- Nie skłamał, ale powinien edukować, a nie straszyć. Jak będzie straszyć, to ludzie ani nie uwierzą w emerytury, ani nie uwierzą w Pracownicze Plany Kapitałowe. W krótkim wpisie nie da się wyjaśnić zawiłości systemu emerytalnego. Więc albo powinien milczeć, albo robić to dobrze. Zabrakło wyczucia. I pomysłu - słyszymy.
Co ciekawe, w PiS burza na Twitterze przeszła w zasadzie bez większych emocji. Konsekwencji wobec Marczuka raczej nie będzie.
- Prawdą jest, że emerytury w przyszłości będą na niższym poziomie. Można jednak o tym mówić poważnie lub robić zamieszanie. Poważna debata na pewno wyszłaby wszystkim na lepsze. Zamieszania nie potrzebujemy - mówi z kolei money.pl jeden z wiceministrów w rządzie.
Emerytury. Marczuk: Nie zaszkodzi mieć dużo dzieci
- Zagalopował się. Chciał dobrze, chciał promować Pracownicze Plany Kapitałowe - dodaje. W PiS jednak nikt nie będzie żył słowami Marczuka. - Gdyby tak powiedział jeden z ministrów, to byłby problem. A tak… kilka dni i nie ma tematu - dodaje nasz informator.
Pod nazwiskiem nikt Bartosza Marczuka krytykować nie chce.
Dane są prawdziwe
Tymczasem warto wiedzieć, że Bartosz Marczuk nie kłamał. I faktycznie przywołał od dawna znane statystyki. Dane to jedno, forma ich podania to drugie.
Jak wynika z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych stopa zastąpienia, czyli relacja średniej emerytury do średniej pensji, wynosi w tej chwili ponad 50 proc. Z czasem jednak będzie mniejsza. Dzisiejsza młodzież będzie mogła liczyć na około 20-30 proc. To znacznie mniej.
Jak to rozumieć? Najlepiej wyjaśnić na przykładzie. Otwórz portfel i wyrzuć z niego 70 proc. zawartości. Z każdych stu złotych, które masz, zostaw tylko 31 zł 60 groszy. Resztę po prostu wyrzuć, odłóż, zakryj. I wtedy zobaczysz, jak w praktyce będzie wyglądać przyszła emerytura większości Polaków.
Przedstawienie stopy zastąpienia w kwotach z dziś…nie ma jednak sensu. A to właśnie zrobił Bartosz Marczuk, gdy pisał, że Polacy będą sobie radzić za około 1 tys. zł.
Bo istotne dla systemu emerytalnego jest wiele czynników: to, ile zarabiamy, jak długo pracujemy, jak długo będziemy żyć za 30-40 lat oraz jak będą wyglądać ceny. A to oznacza, że stopa zastąpienia jest tylko jednym ze wskaźników, ale nie prawdą objawioną. I to nie spodobało się w ZUS, że Marczuk wykorzystał jedną liczbę, by promować PPK. I to dość naciągniętą.
I o to są pretensje. - Chciał podkręcić przekaz, a wyszło fatalnie. Im więcej będziemy mówić o tym, że emerytur nie będzie, tym bardziej ośmieszymy państwo - dodaje przedstawiciel ZUS. - Tym bardziej że szacunki dotyczące cen i zarobków na 50 lat do przodu są tylko szacunkami. I niczym więcej - słyszymy.
Wiek emerytalny do zmiany
Tymczasem Marczuk nie wyjaśnił, co zrobić, by emeryturę mieć jednak godną. A najprostszym sposobem na to jest… dłuższa praca. - Najlepszym sposobem na otrzymanie wysokiej emerytury jest po prostu wydłużenie okresu pracy. Wystarczy, by Polacy zrozumieli, od czego zależy ich świadczenie na starość - mówi dr Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego. Inne sposoby? Legalna praca i odprowadzanie składek oraz własne, dodatkowe oszczędności. Innego sposobu nie ma.
- Wybór jest prosty: albo niski wiek emerytalny i niskie świadczenia, albo wyższy wiek emerytalny i wyższe świadczenia. System emerytalny to matematyka, bezwzględna, ale jednak tylko matematyka. Dostajesz tyle, ile uzbierasz, a skoro zbierasz mniej, to masz mniej - mówi money.pl Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan. Mówiąc wprost: jeżeli pracujesz krócej, to uzbierasz mniej.
I podkreślała to wielokrotnie sama prof. Gertruda Uścińska, czyli prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Wskazuje, że każdy dodatkowy rok pracy to o kilka procent wyższe świadczenie. A to oznacza, że zostając w pracy dwa lub trzy lata dłużej, można mieć o kilkaset złotych wyższe świadczenie. Uścińśka jednak nigdy nie mówi, że Polacy na emeryturach będą głodować. Zwraca uwagę, że powinni świadomie myśleć o przyszłości.
- (…) trzeba planować dłuższą karierę zawodową niż wynika z wieku emerytalnego, jeśli nie oszczędzamy dużo i nie akceptujemy bardzo niskiej stopy zastąpienia - komentuje w mediach społecznościowych Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.