Nie 2,7 tys. zł, a zaledwie 1,7 tys. zł emerytury. Tysiąc złotych straty i to co miesiąc. Emerytury to prosta matematyka. Im dłużej pracujesz, tym więcej - ale krócej - pobierasz. Każdy rok to kilka procent więcej do świadczenia.
Związki zawodowe właśnie wracają z pomysłem wprowadzenia kryterium stażowego do systemu emerytalnego. Jesteś kobietą i masz przepracowane 35 lat? Możesz pobierać pieniądze z ZUS. Jesteś mężczyzną i masz 40 lat pracy? Możesz ubiegać się o świadczenie. I nie jest ważne, ile masz lat.
Jak donosi dziennik "Rzeczpospolita", dwa związki zawodowe: czyli NSZZ "Solidarność" oraz OPZZ tuż przed wyborami prezydenckimi chcą wrócić z tematem zmian w systemie emerytalnym. "Rzeczpospolita" sugeruje, że zainteresowany takim projektem ma być sam prezydent. Tym bardziej że Andrzej Duda - jeszcze jako kandydat - zgłaszał takie pomysły. PiS ich jednak nie poparł.
To byłaby gigantyczna rewolucja. - Wprowadzenie kryterium stażu pracy byłoby naprawdę gigantyczną zmianą dla polskich seniorów. Choć brzmi atrakcyjnie, to trzeba pamiętać o jednym. Przejście na wcześniejszą emeryturę to zwiastun zdecydowanie niższych świadczeń - mówi money.pl Oskar Sobolewski, ekspert Instytut Emerytalnego. Jak niskich? O kilkadziesiąt procent.
O ile oczywiście Polacy zdecydują się przechodzić na emeryturę już w momencie uzyskania przyśpieszonej emerytury. W tej chwili w większości tak właśnie robią - nie odkładają decyzji na później, nie pracują ponad wiek emerytalny.
Wprowadzenie wymogu stażu pracy w miejsce lub obok wieku emerytalnego (ewentualnie oba rozwiązania mogłyby oczywiście działać jednocześnie) dość znacznie odbije się na emeryturach Polaków, którzy z tego rozwiązania skorzystają.
Mówiąc wprost i brutalnie: będą za młodzi, zbyt długo będą na emeryturze. A to oznacza, że zebrane przez nich pieniądze trzeba będzie podzielić przez więcej lat.
Gdyby mężczyźni mogli przechodzić na emeryturę po przepracowaniu 40 lat, to wielu panów do ZUS zgłosiłoby się już w wieku 58 lat. To ci, którzy rozpoczęli pracę tuż po uzyskaniu pełnoletności. Dziś wiek emerytalny dla mężczyzn jest o 7 lat wyższy - świadczenie dostaną po osiągnięciu 65. roku życia.
Szybsze, ale niższe emerytury
Jak to wpływa na emerytury? Najłatwiej to pokazać na przykładach.
Jan przepracował 40 lat i zebrał około 500 tys. zł kapitału emerytalnego. Ma dziś 58 lat, więc według statystyk przeżyje jeszcze 279 miesięcy. To 23 lata. Zakład Ubezpieczeń Społecznych jego emeryturę wyliczy na nieco ponad 1,7 tys. zł. I takie pieniądze będzie dostawał przez ponad dwie dekady. Gdyby Jan pracował kolejne 7 lat, to na jego koncie emerytalnym pojawiłoby się blisko 600 tys. zł (to efekt nie tylko dłuższej pracy, ale również korzystnej corocznej waloryzacji konta w ZUS).
Jan w wieku 65 lat ma przed sobą mniej miesięcy do przeżycia - według danych GUS dzisiejszy senior w takim wieku przeżyje jeszcze 217 miesięcy. To około 18 lat. Emerytura? 2,7 tys. zł. A to blisko tysiąc złotych różnicy, czyli 60 proc. więcej.
Sytuację można przedstawić jeszcze inaczej. Nawet gdyby kapitał emerytalny Jana się nie zwiększył - i 500 tys. zł zebrał w wieku 65 lat - to i tak czeka go wyższe świadczenie. Powód jest prosty. To matematyka. Emerytura zależy od dwóch czynników: zebranego kapitału oraz przewidywanej długości życia. Im wyższy kapitał, tym lepiej. I z drugiej strony - im niższy przewidywany czas życia - tym wyższe świadczenie.
Po zmianie w zdecydowanie gorszej sytuacji będą kobiety. One miałyby uzyskać uprawnienia emerytalne po przepracowaniu 35 lat. Kobiety, które nie poświęciły pięciu lat na studia, mogłyby iść na emeryturę już w wieku 53 lat. Te, które poświęciły 5 lat na studia lub wychowanie dzieci, mogłyby to robić w okolicach 58. roku życia, czyli dwa lata wcześniej niż dziś.
To fatalnie odbiłoby się na ich świadczeniach. Już dziś średnia emerytura kobiety to 1,7 tys. zł. O blisko tysiąc złotych mniej niż otrzymują mężczyźni. A wpływ na to ma właśnie przewidywany czas życia.
Kobieta w wieku 53 lat ma przed sobą jeszcze 328 miesięcy życia. To prawie 27 lat! Ile kapitału by nie uzbierała, to przy takim okresie dalszego życia i tak będzie dostawała mikroemeryturę. Gdyby uzbierała pół miliona ze składek, to dostanie 1,5 tys. zł.
ZUS już to liczył
Nie jest tajemnicą, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych już dawno analizował propozycje dotyczące nabywania prawa do emerytury - a dokładnie uzależnienia prawa do emerytur od określonego stażu.
Jak wynika z informacji money.pl, były to jednak tylko szacunki, a nie analizy na rzecz konkretnego, rodzącego się projektu. Takiego polecenia z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej nie było. W ZUS można za to usłyszeć, że takie rozwiązanie nie ma wciąż poparcia politycznego, więc to w zasadzie liczenie dla liczenia.
Z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wynika, że staż pracy w wysokości 35 lat (dla kobiet) i 40 lat (dla mężczyzn) dotknąłby maksymalnie kilkuset tysięcy osób. Takie dane – za ZUS - podaje "Rzeczpospolita".
Zwykle Polacy dobijają do wieku emerytalnego bez takiego doświadczenia zawodowego. 35 lat w pracy spędza zaledwie co piąta Polka. W przypadku mężczyzn 40-letni staż pracy zdobywa co trzeci emeryt.
- O takim rozwiązaniu trzeba rozmawiać, ale pod wieloma warunkami. Wprowadzenie stażu pracy byłoby możliwe, gdyby… jednocześnie podniesiony został wiek emerytalny. Dodatkowo już dziś można usłyszeć, że powinno to być ograniczone tylko do niektórych grup, do pracowników fizycznych - mówi Oskar Sobolewski. I jak dodaje, system emerytalny wymaga gruntownych zmian i analiz, a nie wrzutek przedwyborczych.
Solidarność podnosi, że rząd potrafił zrobić taki emerytalny wyjątek dla służb mundurowych, więc wyjątek powinien zostać regułą dla wszystkich. - My nie chcemy wyjątków, chcemy zasad, by nie było dyskryminowania pracowników - tłumaczył kilka miesięcy temu Piotr Duda, przewodniczący Solidarności. Związki zawodowe wskazują, że przy 40 latach pracy w ciężkich warunkach emerytura po prostu się należy.
Jednocześnie "Solidarność" przekonuje, że tak ułożony system emerytalny dawałby Polakom realną możliwość wyboru. I znów podkreśla, że to prawo, a nie obowiązek.