O problemach zdrowotnych swojej mamy napisała do "Gazety Wyborczej" czytelniczka. W kwietniu lekarz z miejskiego zespołu ds. orzekania o niepełnosprawności stwierdził, że starsza pani wymaga pomocy w codziennych czynnościach. Jednakże, pod koniec maja, orzecznik ZUS uznał, że 79-latka jest zdolna do samodzielnego funkcjonowania.
Ta decyzja wiązała się z odmową przyznania dodatku do emerytury w wysokości 500 zł. Córka kobiety złożyła odwołanie, które rozpatrywała komisja lekarska ZUS, jednak decyzja orzecznika została podtrzymana - informuje gazeta. "Jak można uznać za samodzielną, skoro nie jest ona w stanie wykonywać podstawowych czynności?" - pyta kobieta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziennik zwrócił się do regionalnego rzecznika prasowego ZUS, Pawła Szkaleja, o wyjaśnienie, dlaczego 79-letnia kobieta nie została uznana za osobę niesamodzielną. W odpowiedzi czytamy, że przy wydawaniu orzeczeń dotyczących uprawnień do świadczenia uzupełniającego dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji i przyznania dodatku 500 zł, lekarze orzecznicy i komisje lekarskie stosują zasady określone w przepisach ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
Zgodnie z tymi zasadami, niezdolność do samodzielnej egzystencji orzeka się w przypadku stwierdzenia naruszenia sprawności organizmu w stopniu powodującym konieczność stałej lub długotrwałej opieki i pomocy innej osoby w zaspokajaniu podstawowych potrzeb życiowych - wyjaśnia orzecznik w odpowiedzi na pytania gazety.
W przypadku matki czytelniczki, lekarz orzecznik ZUS i komisja lekarska, mimo rozpoznania u niej wielu schorzeń, nie stwierdziły takiego naruszenia sprawności organizmu, które dawałoby podstawy do ustalenia niezdolności do samodzielnej egzystencji - informuje "Gazeta Wyborcza".
Komisja nie widziała kobiety. Mimo to podjęła decyzję
Rzecznik ZUS poinformował również, że przysługuje prawo do odwołania od decyzji do sądu okręgowego - sądu pracy i ubezpieczeń społecznych. ZUS zajmie się przygotowaniem i wysłaniem dokumentacji do sądu.
Córka schorowanej kobiety jest oburzona nie tylko decyzją ZUS, ale także faktem, że zarówno orzecznik, jak i komisja lekarska podejmowały decyzje zaocznie. Zwróciła uwagę, że jej matka nie została wezwana ani do orzecznika, ani na komisję. Nikt z ZUS-u nie zdecydował się na osobiste spotkanie z jej matką.
Rzecznik Szkalej wyjaśnił, że takie decyzje często zapadają zaocznie, na podstawie zgromadzonej dokumentacji medycznej, zwłaszcza w czasach pandemii COVID-19 - czytamy w dzienniku.