Pracodawcy od lat chętnie proponują zatrudnionym umowy cywilnoprawne (o dzieło i zlecenia), bo to dla nich tańszy wariant niż związanie się umową o pracę. Zatrudnieni zgadzają się, bo albo nie mają wyjścia, albo warunki im odpowiadają, wszak mogą więcej zarobić "na rękę".
Kiedyś przyjdzie jednak zapłacić za to rachunek. Okres zatrudnienia na podstawie umowy zlecenia i umowy o dzieło nie wlicza się do stażu pracy. Wynika to właśnie z tego, że umowa zlecenia jest umową cywilnoprawną i nie podlega pod Kodeks pracy.
Lewica złożyła w Sejmie projekt ustawy zapewniającej osobom pracującym na umowach "śmieciowych" prawa do emerytury minimalnej. Projekt ustawy zakłada poszerzenie grupy emerytów uprawnionych do podwyższenia przysługującego im świadczenia do kwoty emerytury minimalnej.
- W tej chwili w wiek emerytalny wchodzą osoby, które pracowały w latach 90. na umowach śmieciowych, nieoskładkowanych, które odczuwają długofalowe konsekwencje patologii rynku pracy w Polsce po transformacji - podkreśliła wiceszefowa klubu Lewicy Magdalena Biejat i zaznaczyła, że zgodnie z danymi w 2020 r. emeryturę niższą niż minimalna pobierało ponad 300 tys. osób, a w 2011 r. było to ok. 20 tys. osób.
Biejat podkreśliła, że "żadna emerytura, czy trzynasta czy czternasta, nie pomoże długofalowo osobom, które dostają po kilkaset złotych emerytury miesięcznie i nie są w stanie za to się utrzymać".
Biejat ma nadzieję, że projekt uzyska poparcie ponad podziałami politycznymi i zyska aprobatę posłów PiS.
- Liczę, że rząd przestanie stosować taktykę bycia totalną opozycją w stosunku do Lewicy i jeżeli jest rzeczywiście prospołeczny i dba o kobiety, bo to przecież emerytki dostają najmniejsze świadczenia, to ta ustawa jest gotowa i można ją przyjąć - podkreśliła wiceszefowa klubu Lewicy.