Dziś mniejsza wypłata, w przyszłości większa emerytura. Rząd chce zadbać o Polaków pracujących na umowach cywilnoprawnych.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chce pełnego oskładkowania tak zwanych "umów śmieciowych". Dziś składki na ZUS od umów cywilnoprawnych płacą tylko niektórzy. Od umów o dzieło składek emerytalnych nie ma.
Jak wynika z informacji money.pl, plan PiS jest prosty - projekt zmian ma pojawić się jeszcze w tej kadencji Sejmu, by nowości mogły obowiązywać od 1 stycznia 2020 roku. I trwają już nad nim konkretne prace wewnątrz ministerstwa. Czasu jest mało, ale wbrew pozorom - w przepisach nie trzeba zbyt wiele zmieniać.
Zobacz także: Zmiany w umowach o dzieło i zlecenie. "Prace się toczą"
Najpewniej pierwsze regulacje dotkną umowy zlecenia. W kwestii umów o dzieło niezbędne są konsultacje z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jak wynika z informacji money.pl, plan jest już "przyklepany", resort pracuje nad odpowiednimi rozwiązaniami. W rządzie nie było sprzeciwu.
- Zmiana będzie pewnie bolesna dla tych, którzy zaczną płacić składki. Dziś stracą, w przyszłości zyskają świadczenia emerytalne - przyznaje w rozmowie z money.pl jeden z urzędników resortu. - Jednocześnie od dawna mamy problem z falą kombinujących przedsiębiorców. Wciskają ludziom umowy zlecenia, by płacić tylko część składek. Kontrole ZUS to za mało - podkreśla. - Temat nie wywołuje większych kontrowersji, więc prace przyśpieszą. Efekty niebawem - słyszymy.
Resort jest już nawet przygotowany na argumenty opozycji. Gdyby podkreślała, że to sposób na finansowanie obietnic, politycy PiS będą przypominać, że… pierwszy z identyczną propozycją wyszedł Donald Tusk. Rząd PO-PSL miał się sprawą zająć po wyborach w 2015 roku.
Wiele zależy jednak od wyników wyborów - gdyby były gorsze niż prognozy PiS, to wszystkie zmiany zostaną odłożone na półkę. Partia skupi się na podkreślaniu realizacji dotychczasowych obietnic - nowości zostawi na kolejną kadencję. Termin 1 stycznia 2020 roku to jednak konkretny plan.
Zmiany w przepisach ma przygotować Marcin Zieleniecki, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. Zieleniecki już kilka razy proponował oskładkowanie umów cywilnoprawnych - wyliczenia pokazywał na Radzie Dialogu Społecznego w ubiegłym roku. Poparcia udzieliło część organizacji pracodawców i związki zawodowe. Temat jednak umarł.
O co chodzi?
PiS planuje wprowadzenie składek (w ogóle lub składek wyższych niż obecnie opłacane) dla pracujących na umowach cywilnoprawnych (czyli umowach zlecenia oraz umowach o dzieło). A to oznacza jedno: więcej do zapłacenia co miesiąc i mniejsza pensja do ręki.
Najłatwiej to pokazać na przykładzie.
Jan w ciągu miesiąca realizuje dwie umowy zlecenia dla różnych firm. W jednej zarabia 2250 zł brutto, czyli pensję minimalną. Od tej umowy musi opłacić składki, więc na rękę dostaje 1683 zł. Na ZUS trafia 219 zł. Druga umowa na identyczną kwotę - ze względu na obowiązujące przepisy - nie jest oskładkowana. Na rękę Jan ma 1 897 zł, czyli ponad 200 zł więcej.
Po zmianie przepisów - przy pełnym oskładkowaniu umów zlecenia - Jan będzie płacić składkę na ZUS od każdej kolejnej umowy i od pełnej kwoty zarobków. W efekcie pod względem składek umowy zlecenia w zasadzie będą niczym umowy o pracę.
Taka zmiana z jednej strony powiększyłaby wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych - a na tym oszczędzałby budżet.
Plany już w dokumentach
Pomysł zmian w "śmieciówkach" pojawił się po raz pierwszy w ubiegłym miesiącu - w Wieloletnim Planie Finansowym na lata 2019 - 2020. Kryje się pod hasłem "ograniczenie unikania płacenia składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe".
Ministerstwo Finansów pisze w dokumencie wprost, że celem na ten rok jest "poszerzenie bazy przychodów z umów śmieciowych, od których płacone są składki na ubezpieczenia społeczne". A można to zrobić tylko w jeden sposób - zmienić zasady oskładkowania. Resort szacuje, że w ciągu roku jest w stanie wyciągnąć dodatkowe 3 mld zł.
Urzędnicy potwierdzają
- W przypadku umów zlecenia zastanawiamy się, czy nie wprowadzić mechanizmu opłacania składek od całości umowy, a nie tylko do wysokości minimalnego wynagrodzenia - mówił w programie "Money. To się liczy". O terminach nie chciał jednak mówić. Te są jednak w resorcie znane.
W tej chwili zasada jest prosta: od umów o dzieło opłaca się jedynie podatek dochodowy, a nie składki na ubezpieczenia społeczne. Ubezpieczenie zdrowotne jest w tym wypadku dobrowolne. W przypadku umowy zlecenie scenariuszy jest więcej.
Składki ZUS nie obejmują na przykład studentów przed ukończeniem 26. roku życia i uczniów. W przypadku pracowania na kilku umowach zlecenia (wyłącznie takich), składki są płatne tylko do osiągnięcia kwoty minimalnej z umów. Powyżej tej kwoty ubezpieczenie społeczne nie jest już obligatoryjne, ale może być dobrowolne.
Jeśli pierwsza umowa zlecenia będzie poniżej minimalnego wynagrodzenia, drugą będzie trzeba również objąć składkami.
Nieco inaczej wygląda też sytuacja, gdy umowa zlecenie jest podpisana przez firmę z własnym pracownikiem (na etacie). W takiej sytuacji umowa zlecenie jest objęta składkami społecznymi i składką zdrowotną. I to nawet, gdy pracownik z tytułu umowy o pracę osiąga już próg minimalny.
Skomplikowane? Owszem. Najłatwiejszym rozwiązaniem - z perspektywy systemu - byłoby objęcie umów zlecenie pełnym oskładkowaniem. Bez żadnego z tych scenariuszy, bez progu pensji minimalnej. I właśnie nad tym rozwiązaniem pracują w rządzie.