Pracujesz na umowie zlecenie lub umowie o dzieło? Szykuj się na zmiany. Ministerstwa Finansów oraz Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zastanawiają się nad zmianą sposobu oskładkowania tych umów.
Mówiąc wprost: PiS planuje wprowadzenie składek (lub wyższych składek dla płacących już ZUS) dla pracujących na umowach cywilnoprawnych (czyli umowach zlecenia oraz umowach o dzieło). A to oznacza jedno: więcej do zapłacenia co miesiąc i mniejsza pensja do ręki.
W zamian pracujący przez lata na umowach cywilnoprawnych uzbierają więcej na swoją emerytalną przyszłość. Trzeba jednak dodać, że umowy cywilnoprawne najczęściej dotyczą osób najmniej zarabiających. Tak wynika z danych Ministerstwa Finansów - stanowią większość źródeł dochodu w zakresie od 1 do 5 tys. zł, są również istotne w przypadku zarobków od 5 do 10 tys. zł. Im wyższy dochód, tym mniej umów cywilnoprawnych.
Przykład? Jan w ciągu miesiąca realizuje dwie umowy zlecenia dla różnych firm. W jednej zarabia 2250 zł brutto, czyli pensję minimalną. Od tej umowy musi opłacić składki, więc na rękę dostaje 1683 zł. Na ZUS trafia 219 zł. Druga umowa na identyczną kwotę - ze względu na obowiązujące przepisy - nie jest oskładkowana. Na rękę Jan ma 1 897 zł, czyli ponad 200 zł więcej.
Po zmianie przepisów - przy pełnym oskładkowaniu umów zlecenia – Jan będzie płacić składkę na ZUS od każdej kolejnej umowy i od pełnej kwoty zarobków.
Plany są, szczegółów brak
Zmianę, którą Ministerstwo Finansów zaplanowało już na 1 stycznia 2020 roku, skutecznie przykrył "test przedsiębiorcy" i plan jego wprowadzenia.
Resort zapisał pomysł zmian w "śmieciówkach" w Wieloletnim Planie Finansowym na lata 2019 - 2020. Pod hasłem "ograniczenie unikania płacenia składek na ubezpieczenie emerytalne i rentowe" kryją się m.in. zmiany w sposobie oskładkowania umów cywilnoprawnych oraz uszczelnienie systemu.
ZUS kontra Comarch. KIO orzekła na korzyść ZUS
Ministerstwo Finansów pisze wprost, że celem na ten rok jest "poszerzenie bazy przychodów z umów śmieciowych, od których płacone są składki na ubezpieczenia społeczne". A można to zrobić tylko w jeden sposób - zmienić zasady oskładkowania, objąć obowiązkiem większą grupę Polaków. Resort szacuje, że w ciągu roku jest w stanie wyciągnąć dodatkowe 3 mld zł. Jednocześnie planowane jest pilnowanie, czy pracownicy nie są wypychani na umowy zlecenia przez pracodawców.
"Trwa dyskusja"
Pomysł zmian w sposobie oskładkowania umów cywilnoprawnych potwierdza w rozmowie z money.pl Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. To resort minister Elżbiety Rafalskiej ma odpowiadać za przeprowadzenie zmian.
- W przypadku umów o dzieło pełne oskładkowanie byłoby problematyczne. Takie umowy dotyczą świata wolnych zawodów, artystów, dziennikarzy. W przypadku umów zlecenia zastanawiamy się, czy nie wprowadzić mechanizmu opłacania składek od całości umowy, a nie tylko do wysokości minimalnego wynagrodzenia - mówi.
Do tematu planów Ministerstwa Finansów Stanisław Szwed odniósł się w programie "Money. To się liczy". - Takie plany są w fazie dyskusji, nie ma na razie żadnej gotowej ustawy, gotowego projektu, dokumentów. Informacja o ewentualnych rozwiązaniach jest potrzebna do dyskusji - podkreśla.
Jak zapewnia, rozmowy pomiędzy resortami na ten temat trwają, odbywają się również "spotkania z wicepremierem Piotrem Glińskim, dotyczące właśnie takich rozwiązań". Taka zmiana z jednej strony powiększyłaby wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Z drugiej strony byłaby ciosem w pracodawców, którzy specjalnie kombinują - i oferują pracownikom po kilka lub nawet kilkanaście umow zlecenia i odprowadzają składki tylko od tych o najmniejszej kwocie.
W tej chwili zasada jest prosta: od umów o dzieło opłaca się jedynie podatek dochodowy, a nie składki na ubezpieczenia społeczne. Ubezpieczenie zdrowotne jest w tym wypadku dobrowolne. W przypadku umowy zlecenie scenariuszy jest więcej.
Składki ZUS nie obejmują na przykład studentów przed ukończeniem 26. roku życia i uczniów. W przypadku pracowania na kilku umowach zlecenia (wyłącznie takich), składki są płatne tylko do osiągnięcia kwoty minimalnej z umów. Powyżej tej kwoty ubezpieczenie społeczne nie jest już obligatoryjne, ale może być dobrowolne.
Jeśli pierwsza umowa zlecenia będzie poniżej minimalnego wynagrodzenia, drugą będzie trzeba również objąć składkami.
Nieco inaczej wygląda też sytuacja, gdy umowa zlecenie jest podpisana przez firmę z własnym pracownikiem (na etacie). W takiej sytuacji umowa zlecenie jest objęta składkami społecznymi i składką zdrowotną. I to nawet, gdy pracownik z tytułu umowy o pracę osiąga już próg minimalny.
Skomplikowane? Owszem. Najłatwiejszym rozwiązaniem - z perspektywy systemu - byłoby objęcie umów zlecenie pełnym oskładkowaniem. Bez żadnego z tych scenariuszy, bez progu pensji minimalnej. I właśnie nad tym rozwiązaniem zastanawiają się oba resorty.
Wraca temat "umów śmieciowych"
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej jest ostrożne w komentowaniu zmian. Tymczasem jak wynika z informacji money.pl, to właśnie resort Elżbiety Rafalskiej wyszedł z tą propozycją, a Ministerstwo Finansów pomysł wpisało do Wieloletniego Planu Finansowego. Jak słyszymy w resorcie finansów - ekipa Teresy Czerwińskiej przy tej zmianie pracować nie ma zamiaru.
Co ciekawe, w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej można usłyszeć o "zapowiedziach Ministerstwa Finansów" w kwestii uszczelniania systemu ubezpieczeń społecznych.
Najprawdopodobniej oba resorty boją się krytyki za te zmiany, bo dla części zleceniobiorców i twórców dzieł oznaczają po prostu niższe pensje co miesiąc.
Co ciekawe, Centrum Badania Opinii Społecznej już pięć lat temu sprawdzało nastroje Polaków względem pełnego oskładkowania wszystkich umów cywilnoprawnych. Warto jednak zaznaczyć, że CBOS pytał o los "umów śmieciowych". Za rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego hasło to robiło prawdziwą karierę. Od kilku lat nie wzbudza już takiego zainteresowania – rzadko jest też wyszukiwane na przykład w wyszukiwarce Google. W sieci hasło robiło karierę na przełomie 2012 - 2013 roku.
Pięć lat temu Polacy w większości przychylnie ustosunkowywali się do idei wprowadzenia obowiązku odprowadzania składek do ZUS od "umów śmieciowych" na takich samych zasadach, jak w przypadku umów o pracę.
Takie rozwiązanie popierało 57 proc. ankietowanych. Reszta była albo obojętna, albo negatywnie nastawiona do zmian. Zastosowanie hasła "umowy śmieciowe" w pytaniu mogło jednak znacznie zmienić nastroje. Wszak inaczej brzmią "śmieciówki", a inaczej wyższe składki na ZUS.
Co ciekawe, większość Polaków - 70 proc. - doskonale zdawało sobie sprawę, że na zmianach najbardziej skorzysta budżet państwa.
Krucjatę przeciwko umowom cywilnoprawnym rozpoczął rząd Donalda Tuska. To za sprawą działań PO i PSL składki od umów zleceń są płacone maksymalnie w wysokości składek od płacy minimalnej (w przypadku, gdy pracownik nie ma podpisanej umowy o pracę ze zleceniodawcą).
Ówczesna władza planowała dalsze zmiany, które ostatecznie zostały przerwane przez wyborczą porażkę. W 2016 roku próg oskładkowania miał stanowić podstawę w wysokości 60 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia, a od 2017 roku składka ZUS ma być pobierana od całości uzyskiwanych w ten sposób dochodów. Tak się jednak nie stało.
Prawo i Sprawiedliwość wraca właśnie do pomysłu Donalda Tuska. I znów otwiera front walki "z umowami śmieciowymi".