Opinia prof. Marka Góry powstała w ramach projektu #RingEkonomiczny money.pl. To format debaty na ważne, ale sporne tematy gospodarcze i społeczne. Tematem przewodnim tej edycji Ringu jest minimalny wiek emerytalny kobiet, którego podwyższenie rekomenduje Polsce MFW. Prof. Góra, wykładowca SGH i współautor dzisiejszego polskiego systemu emerytalnego, polemizuje z prof. Joanną Tyrowicz z think-tanku GRAPE i Uniwersytetu Warszawskiego. Jest to jego drugi głos w tej dyskusji. Równolegle publikujemy drugą opinię prof. Tyrowicz oraz artykuł dr. Macieja Grodzickiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wcześniej w naszym "pojedynku na argumenty" udział wzięli również Maciej Lis z OECD oraz Piotr Soroczyński z KIG.
***
Dyskusja na temat wyrównania minimalnego wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn (cel cywilizacyjny) będzie się ciągnęła. Jest ona w sumie ważniejsza od dyskusji na temat podniesienia minimalnego wieku dla wszystkich (cel społeczny). Mieszanie się tych dwóch kwestii dodatkowo utrudnia dyskusję na temat tej pierwszej. W gruncie rzeczy w merytorycznej dyskusji nie pojawiają się poważne argumenty za niewyrównywaniem wieku, które nie byłyby odwoływaniem się do siły inercji (będzie jak było – nawet jeśli źle) lub nie były atawizmem cywilizacyjnym skrywanym z galanterią (wypychanie kobiet z aktywności).
W równoległym tekście na ten temat autorstwa prof. Joanny Tyrowicz trudno nie zgodzić się z argumentami i ogólnym tokiem wywodu. To w czym się różnimy, to podejście do problemu inercji. Prof. Tyrowicz stoi na stanowisku, że i tak nic nie da się w tej kwestii osiągnąć, a nawet jeśli, to nie byłaby wielka korzyść finansowa. Tak to przynajmniej przedstawione jest w jej tekście. Moje podejście jest przeciwne. Wydaje mi się, że coś jednak zrobić się da – co nie znaczy, że łatwo – i zrobić to zdecydowanie warto.
Joanna Tyrowicz: czekają nas rządy ubogich emerytów
Dopłata do niskich emerytur nie jest elementem systemu
Główny argument prof. Tyrowicz sprowadza się do tego, że znaczna i rosnąca liczba kobiet dobiegających 60. roku życia, czyli wieku, od którego decyzja o przejściu na emeryturę jest dla nich możliwa, ma tak niski stan oszczędności w powszechnym systemie emerytalnym, że możliwy do uzyskania za nie annuitet nie osiąga poziomu uznanego obecnie za minimalny. Nawet gdyby pracowały dłużej, to i tak prawdopodobnie kwalifikują się pod dopłatę budżetową podnoszącą ich świadczenie do takiej samej minimalnej kwoty. To poprawny opis dzisiejszej rzeczywistości. Jednak założenie, że "jutro to dzisiaj, tylko jutro" jest dyskusyjny, szczególnie w naszej dzisiejszej dynamicznej rzeczywistości.
Dopłata do niskich emerytur nie jest elementem powszechnego systemu emerytalnego, który składa się z długookresowych zasad. Najważniejsza to: dzisiaj oszczędzam, to znaczy płacę składkę emerytalną, a za kilkadziesiąt lat będzie ona finansowała moją emeryturę (nie dotyczy to pewnych grup nieobjętych tym systemem). Dopłata do emerytur minimalnych to efekt doraźnych decyzji politycznych, które, nawet jeśli podejmowane są według jakiegoś w miarę stałego schematu, i tak mogą być politycznymi decyzjami zmieniane.
Mogą one dotyczyć: (a) wymaganej długości okresu płacenia składek, (b) wartości, do której dopłata budżetowa podnosi niską emeryturę, (c) wieku, od którego taka dopłata jest dokonywana (nie musi być taki sam jak minimalny wiek emerytalny). Każda z tych decyzji podejmowana być może w przyszłości na podstawie różnych przesłanek, których nie da się dzisiaj w pełni przewidzieć. Najogólniej, mogą one wynikać z niedoborów pracowników na rynku pracy (szybko rosną) lub z bardzo trudnej sytuacji finansów publicznych (też są problemy). Dlatego byłbym ostrożny w pochopnym formułowaniu wniosków dotyczących przyszłości – tak tej bliższej, jak szczególnie tej dalszej.
Najbezpieczniej jest starać się o to, aby móc pracować (być w stanie oraz być wartościowym dla pracodawców) jak najdłużej. To może być trudne, ale praca i pochodzący z niej bieżący dochód chroni lepiej niż obietnice emerytalne.
A niższy minimalny wiek emerytalny kobiet dodatkowo osłabia pozycję kobiet w pracy. Warto wszelkimi sposobami próbować to zmienić możliwie szybko. Bo pewne jest, że minimalny wiek będzie równy, gdy zdecydowana większość aktywnych dziś ekonomicznie kobiet będzie przechodzić na emeryturę (to jeszcze kilkadziesiąt lat).
Pomysł warty rozważenia
W ramach Ringu zadane było także drugie pytanie, bardziej techniczne. Czy wiek minimalny wiek emerytalny powinien być formalnie związany ze średnim dalszym oczekiwanym trwaniem życia w jakimś wieku? Pomysł jest od dawna znany i są w różnych krajach próby jego stosowania. Jest to logiczne – gdy dłużej żyjemy, to dłużej musimy finansować swoją konsumpcję, co więcej kosztuje. Mogą to oczywiście za pośrednictwem jakiś instytucji robić inni, ale wtedy my też musimy za pomocą tych instytucji finansować konsumpcję jeszcze innych.
W sumie, jeśli nie oszukujemy, to na to samo wychodzi. Czyli chodzi o to, byśmy pracowali dłużej i sami finansowali swoją konsumpcję z bieżącego dochodu, a byli na emeryturze krócej, konsumując swoje oszczędności lub wykorzystując cudze. Mechanizm łączący minimalny wiek emerytalny z długowiecznością pozwalałby krok po kroku podnosić ten wiek bez angażowania w to za każdym razem polityków, którzy – ze zrozumiałych powodów - się tego boją.
Generalnie jest to pomysł wart rozważenia. Trzeba jednak doprecyzować kilka kwestii. Dla jakiego wieku liczyć ten parametr długowieczności? Jeżeli ustalimy to na poziomie aktualnego wieku, to ten wiek zaraz przestanie być aktualny. Czy za każdym razem podnosić ten wiek referencyjny? Jak to skoordynować dla kobiet i mężczyzn? Tu ten różny minimalny wiek powoduje problemy. O ile podnosić wiek emerytalny, gdy życie średnio wydłuża się o rok? Czy jeden do jednego? Jakoś inaczej?
Tych pytań szczegółowych jest pewnie więcej. Ale główny problem to fakt, że pomysł jest mocno spóźniony. Mniej więcej o pół wieku. Tak w Polsce, jak i w innych krajach, które rozważają jego realizację. Gdyby wprowadzono to 50 lat temu, to dzisiaj nie mielibyśmy problemu. Wtedy nikomu to jeszcze nie przychodziło jednak do głowy. Wprowadzenie dzisiaj pomoże, ale niewiele i nie od razu, niestety. W gruncie rzeczy należałoby najpierw znacząco podnieść minimalny wiek, a potem dopiero włączyć ten mechanizm automatycznego dostosowania wieku do długowieczności. Ale tak tego nikt nie zrobi i nawet nie namawiam do tego, bo to bezcelowe.
Autorem tekstu jest profesor Marek Góra, wykładowca SGH, który zaprojektował (wraz z Michałem Rutkowskim) funkcjonujący obecnie w Polsce (od 1999 r.) system emerytalny oparty na przejrzystej indywidualnej wymianie międzypokoleniowej.