Miała być starość pod palmami, miały być bajońskie emerytury, miała być jesień życia na jachtach i w willach. Otwarte Fundusze Emerytalne miały być receptą na szczęście polskich seniorów. A przynajmniej tak się reklamowały. Ostatecznie jednak rewolucją nie były. I już nie będą. Po ponad dwóch dekadach przechodzą do historii.
Rada Ministrów w środę zdecydowała, że w połowie 2020 roku OFE po prostu znikną. A pieniądze? Nie przepadną. Nieprędko jednak Polacy będą mogli je wykorzystać.
Staną za to lada chwila przed wyborem: przelać pieniądze z OFE na prywatne i dziedziczone Indywidualne Konta Emerytalne lub oddać je do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Wybór jest kluczowy. Jednocześnie - rząd ma mało czasu. Przepisy powinny być przyjęte jeszcze w tym roku, by w pełni zacząć funkcjonować od połowy 2020 roku. Hasło "10 tys. zł dla każdego" powinno raczej brzmieć "8 tys. zł dla seniorów".
Prawo i Sprawiedliwość przekonuje, że likwidacja OFE to zwracanie pieniędzy Polakom. Zwracanie środków z systemu, który po prostu nie działał.
Bolesna prawda jest jednak taka, że ze środków nie będzie można skorzystać wcześniej niż po osiągnięciu wieku emerytalnego. Wcześniejsza wypłata jest po prostu niemożliwa. Ani za rok, ani za dwa, ani za pięć. Ważny jest wiek. Masz prawo do emerytury? Wyciągasz środki. Nie masz? Czekasz.
"Środki zgromadzone w OFE pochodzą ze składki emerytalnej i co do zasady mogą zostać wykorzystane wyłącznie w celu zabezpieczenia emerytalnego osoby ubezpieczonej" - wynika z projektu ustawy, którą przyjął rząd.
Według pomysłu PiS Otwarte Fundusze Emerytalne zmienią się w fundusze inwestycyjne, prowadzące indywidualne konta emerytalne, czyli IKE. I to właśnie IKE będą zasilone aktywami pochodzącymi z likwidowanych OFE. To jednak opcja domyślna i niejedyna. Pieniądze z OFE mogą równie dobrze trafić do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, którym zarządza ZUS. W ten sposób powiększą kapitał emerytalny.
A więc opcje są dwie - "opcja IKE" oraz "opcja ZUS". Pierwsza jest automatyczna. Druga będzie wykonana tylko na wniosek zainteresowanych Polaków. I jak wynika z informacji money.pl, Zakład Ubezpieczeń Społecznych wcale nie będzie się bił o te pieniądze. Taką decyzję podjęła już kilka miesięcy temu prof. Gertruda Uścińska, prezes ZUS.
Różnica w wyborze jest jednak kluczowa. Pieniądze z IKE są prywatne i dziedziczone. Pieniądze z FUS dziedziczone już nie są. W przypadku śmierci zgromadzona przez 40 lub więcej lat składka emerytalna przepada. I zostaje w kasie ZUS.
Likwidacja OFE. Rząd na początek zabierze więcej
PiS wprost zakłada, że wypłata środków z IKE będzie wolna od jakiegokolwiek podatku. Jest jednak spore "ale". Podatek będzie ściągnięty od Polaków już na początku.
Państwo "oddawanie" środków zacznie od pobrania 15 proc. opłaty przekształceniowej. Efekt? Średnio z 10,2 tys. zł Polacy dostaną 8698 zł. Oczywiście wspomniana kwota to tylko średnia. Niektórzy mają więcej, inni mniej.
W sumie w ten sposób z oszczędności wyparuje blisko 19 mld zł. I trafią do budżetu w dwóch transzach. Powód? PiS powołuje się na sprawiedliwość.
"Z uwagi natomiast na fakt, że emerytury z ZUS są opodatkowane podatkiem dochodowym PIT wg stawki 18 lub 32 proc., dla zachowania równowagi celowe jest objęcie środków przenoszonych z OFE na IKE jednorazową zryczałtowaną opłatą w wysokości 15 proc. wartości środków na rachunku OFE" - można przeczytać w ustawie.
Inwestowane i wypłacane
Co się stanie z pieniędzmi na IKE? Wciąż będą inwestowane i wciąż będą zarabiać. Ustawa zakłada, że na pięć lat przed przejściem na emeryturę środki będą musiały już trafiać na bezpieczne inwestycje - głównie bony i obligacje skarbowe.
- To nie jest drugi rozbiór Otwartych Funduszy Emerytalnych. To dokończenie pierwszego rozbioru, który zaczął przed laty rząd PO-PSL - komentuje ekonomista Marek Zuber. I zaznacza, że z OFE coś trzeba było zrobić. - Z dostępnych opcji najgorszą było utrzymywanie systemu, który nie generował żadnych korzyści dla seniorów - mówi.
- Nie ma mowy o żadnym rozbiorze. Przekształcenie OFE to oddanie pieniędzy Polakom - ripostuje Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
- W tym systemie OFE nie zapewniały żadnych dodatkowych emerytur, bo były to pieniądze pochodzące ze składki emerytalnej. Nie mogły pomóc w powiększeniu oszczędności na starość - mówi. Układ był taki, że do OFE wędrowała część składki emerytalnej, która odprowadzana była na poczet ZUS. OFE w pewnym momencie po prostu zwracało środki powiększone o odsetki do ZUS. I tak trafiały do Polaków. Nie był to jednak system dodatkowy.
- Gdyby ktokolwiek komukolwiek w życiu prywatnym lub w biznesie zaproponował takie warunki, jakie OFE zaproponowały Polakom, zostałby wyszydzony i wyśmiany. Nikt normalnie by w to nie wszedł - komentuje za to Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Jak sprawdzić stan środków? Pieniądze do OFE trafiają za pośrednictwem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O tym, ile pieniędzy tam powędrowało można się przekonać czytając coroczny list od ZUS.
Jednocześnie można skorzystać z Platformy Usług Elektronicznych ZUS. W obu miejscach ZUS dokładnie informuje o środkach przekazanych do Funduszy Emerytalnych. List powinien był przyjść do końca sierpnia, z PUE można z kolei skorzystać w każdym momencie.
Jednocześnie aktywni użytkownicy OFE co roku dostają od swojego funduszu informację o tym, ile jednostek rozrachunkowych zgromadzili i jaka jest ich wartość.
Ta zasada dotyczy jedynie tych osób, które przy pierwszym rozbiorze OFE pozostały w systemie. Ci, którzy się na to nie zdecydowali - i nie odprowadzają już tam składek - listu nie dostaną. Każdy fundusz ma platformę, na którą można się zalogować i na bieżąco sprawdzić wartość zgromadzonych tam środków emerytalnych.
Warto pamiętać, że likwidacja OFE nie ma więc wiele wspólnego z obowiązującymi od niedawna Pracowniczymi Planami Kapitałowymi. O różnica pomiędzy systemami mówił Paweł Borys podczas wywiadu w programie "Money. To się liczy".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl