Ministerstwo Finansów chce walczyć z przedsiębiorcami, którzy działalność gospodarczą prowadzą, zdaniem resortu, pozornie. Chodzi szczególnie o tych, którzy co miesiąc wystawiają tylko jedną fakturę jednemu kontrahentowi.
Zdaniem resortu taka sytuacja może świadczyć o tym, że są to osoby, które pracują tak jak na normalnym etacie, ale przeszły na samozatrudnienie, żeby więcej zarabiać. Dlaczego? Bo dzięki podatkowi liniowemu mogą oddawać do budżetu mniej niż ich koledzy zatrudnieni na umowie o pracę.
Ci drudzy, jeśli zarabiają rocznie powyżej 85528 zł, wpadają w drugi próg podatkowy. Do wysokości tej kwoty podatek wynosi 18 proc. Każda dodatkowo zarobiona złotówka jest obłożona 32-procentowym podatkiem. A samozatrudniony, który zdecyduje się na płacenie podatku liniowego, ile by nie zarobił, będzie płacił tylko "swoją" stawkę 19 proc.
Na razie nie wiadomo dokładnie, na czym ma polegać "test przedsiębiorcy". Wiadomo natomiast, że jeśli przedsiębiorca go nie zda, nie będzie mógł korzystać z podatku liniowego. I przy wysokich zarobkach zamiast stawki 19 proc., odda państwu 32 proc.
Resort szacuje, że zmiany mogłyby dotknąć niemal 200 tys. przedsiębiorców. - Wraz z rodzinami to już ponad pół miliona wyborców - mówi money.pl Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
"Kretyński pomysł"
Na pomyśle "testu przedsiębiorcy" Kaźmierczak nie pozostawia suchej nitki. - Wykonalność takiego przepisu jest absurdalna, rząd się ośmiesza i podważa jakiekolwiek zaufanie do instytucji państwa - twierdzi.
I wiąże pomysł bezpośrednio z kampanią wyborczą. - Naskładali bezsensownych obietnic i teraz robią narodową zrzutkę na ich realizację. Wiedziałem, że będzie rozpaczliwe szukanie i drenaż kieszeni Polaków, ale to już jest absurd - mówi.
Specjaliści uciekną z Polski
Kaźmierczak zwraca uwagę, że taka decyzja może mieć opłakane skutki dla polskiej gospodarki.
- Na podatku liniowym funkcjonują przede wszystkim specjaliści: informatycy, graficy, programiści, wysokiej klasy księgowi - zauważa prezes ZPP. - Jeśli nie będzie im się opłacało pracować u nas, to po prostu wyjadą.
Ekspert zestawia te fakty z zapowiedziami rządzących, którzy chcą zachęcać emigrantów do powrotu. Jego zdaniem takie decyzje na pewno im w tym nie pomogą.
- U nich lewa ręka nie wie, co czyni prawa. To psucie państwa - ocenia Cezary Kaźmierczak. I dodaje, że w razie wprowadzenia "testu przedsiębiorcy", wiele osób prowadzących działalnośc może też przejść do szarej strefy.
- Znajdą się sposoby na obejście tych bzdurnych przepisów. Pojawią się trójkąty, faktury będą wystawiane dwóm osobnym firmom i sprawa się będzie kręcić - puentuje Kaźmierczak.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl