- Dostaliśmy list z Urzędu Patentowego. Tak nam się przynajmniej wydawało. Z kwotą zbliżoną do tej, jaką mieliśmy zapłacić. Pismo wygląda profesjonalnie, do tego stopnia, że przelew mieliśmy już wprowadzony do systemu, oczekiwał tylko na potwierdzenie dyspozycji - mówi w rozmowie z money.pl Tomasz Stachewicz, współwłaściciel firmy Rebased. To software house z warszawskiego Żoliborza.
Stachewicz opowiada, że wraz ze wspólnikiem postanowili zastrzec nazwę firmy i znak towarowy, bo zauważyli, iż na rynku powstają podobne przedsięwzięcia. Ich firma działa od kilku lat i nie chcieli, by ktoś się pod nich podszywał.
Całą sprawę zlecili wyspecjalizowanej kancelarii prawnej. – Nie jesteśmy prawnikami, oni są. Doradzili nam, co zastrzec, na jakich rynkach, jakie opcje wybrać. Oczywiście nie za darmo, ale jak się okazuje - opłaciło się – mówi nam Stachewicz.
Jak działają oszuści?
- Wszystko działa podobnie do popularnego jakiś czas temu "oszustwa na KRS" – tłumaczy w rozmowie z money.pl mec. Daniel Reck z kancelarii Duraj Reck i Partnerzy.
Polega ona na podszywaniu się pod faktycznie działający urząd i sugerowaniu w pismach, iż koniecznie trzeba temu urzędowi wysłać przelew za wpis w rejestrze. Albo nieistniejącym, albo kompletnie nic nieznaczącym. Ale na pewno nie urzędowi, tylko prywatnej firmie.
Oszuści dokładnie śledzą ogłoszenia Urzędu Patentowego, które zgodnie z prawem są publikowane na stronach internetowych. Po ogłoszeniu tego, kto i co chce zastrzec, rusza wysyłka dokumentów i kwot do zapłacenia. Terminy wysyłki nie są więc tajemnicą i łatwo się w nie wstrzelić. W przypadku Rebased się udało.
Oszuści postanowili to wykorzystać – na początku października Urząd Patentowy ogłosił rozpoczęcie wysyłki sporej partii pism do firm z całej Polski. Mowa mniej więcej o 5500 podmiotach. Jeśli każda z firm miałaby do zapłaty ok. 3 tysięcy złotych (a sporo z nich musi zapłacić więcej), w puli jest ponad 15 milionów złotych. Nawet kilka procent oszukanych może się przełożyć na miliony dla oszustów.
Mecenas Reck zwraca uwagę na fakt, że pisma od oszustów są bardzo dobrze przygotowane pod względem merytorycznym. Potwierdza to Tomasz Stachewicz. Zgadzają się numery sprawy, wszelkie dane. Ba, pod fałszywym pismem widnieje nazwisko osoby, która faktycznie pracuje w Urzędzie Patentowym.
Jak można się zabezpieczyć?
W przypadku Rebased zadziałały jednocześnie bank i kancelaria prowadząca sprawę znaków towarowych. Przedstawiciele banku zaalarmowali firmę, iż numer rachunku w zaplanowanym już przelewie jest powiązany z wyłudzeniami. Kancelaria zareagowała równie szybko i powiadomiła firmę, że pismo jest fałszywe.
- Najlepiej jest sprawdzić numer rachunku, na który wysyłamy pieniądze. Numery kont Urzędu Patentowego są na jego stronie internetowej. Warto też skontaktować się ze swoim pełnomocnikiem, kancelarią prawną, która rozwieje wszelkie wątpliwości – wyjaśnia mec. Reck.
Dodaje, że zna przynajmniej kilka podmiotów, którym w ostatnim czasie udało się nie paść ofiarą oszustwa. Jest wśród nich np. klub żużlowy ROW Rybnik.
Sprawdzanie numerów kont poleca zresztą sam Urząd Patentowy. "Prosimy o wzmożoną czujność wszystkich Zgłaszających i ich pełnomocników. Okoliczności te już okazały się być dogodną sposobnością dla osób, które podszywając się pod Urząd Patentowy i wyłudzają pieniądze. W obiegu pojawiły się już fałszywe decyzje datowane na dzień 5 października 2020 r., opatrzone podpisem Eksperta Filipa Radziwiłła" – piszą przedstawiciele Urzędu.