Przez pierwsze 6 miesięcy tego roku powstało prawie 150 tysięcy nowych firm. Zdecydowana większość z nich to jednoosobowe działalności gospodarcze. W sumie 30 czerwca w Polsce zarejestrowanych było ponad 4 mln firm. To dane z rejestru REGON.
Ale lawinowy przyrost przedsiębiorców widać również w codziennym życiu. Każdy, kto w miarę regularnie tankuje samochód, z pewnością już to zauważył.
Pytanie "czy życzy pan sobie fakturę?" lub krócej: "faktura?" weszło już do zestawu obowiązkowych pytań. Obok tradycyjnych "może hot doga?", "myjnia?", "jest karta na punkty?", "to może założę taką kartę?", "mamy batoniki w promocji 2 w cenie 1".
I trudno się dziwić. Jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkich przedsiębiorców, członków ich rodzin, a do tego często również pracowników większych firm, będących w delegacji, to rzesza zarażonych "fakturozą" może liczyć znacznie więcej niż wspomniane 4 mln firm.
Do tego stopnia, że odpowiedź "wystarczy paragon" bywa już czasami zaskakująca dla kasjera.
O spostrzeżenia pytamy pracownika jednej z wrocławskich stacji paliw. - Bardzo dużo osób prosi o fakturę. Jakbym miał szacować, to myślę, że w niektóre dni jest to nawet połowa klientów - twierdzi pan Piotr.
Pytamy więc, czy wypytywanie każdego klienta o "fakturę" to narzucony przez firmę obowiązek. - Nie, po prostu czasem zdarza się, że klient sobie przypomina o fakturze, jak już wydrukujemy paragon. Dlatego wolimy zawczasu pytać każdego. Mniej zamieszania - tłumaczy.
Trudno mieć do przedsiębiorców pretensje. Wrzucane w koszty tankowanie w końcowym rozrachunku może oznaczać sporą oszczędność pieniędzy. Dbają więc o własny interes.
Faktura za hot doga
Problem w tym, że czasami dochodzi wręcz do absurdów. Wracamy do Piotra, pracownika jednej z najpopularniejszych sieci stacji paliw w Polsce.
- Sam miałem kilka takich sytuacji, że aż musiałem dopytywać, czy się nie przesłyszałem - wspomina. - Zdarzają się klienci, którzy na fakturę biorą hot doga czy kawę.
I dodaje, że na jego stacji rekordzistką jest kobieta, która poprosiła o wydrukowanie faktury za... gumy do żucia. - Nawet nie tankowała. Ale kolega drukował fakturę na 2,99 zł. Klient nasz pan - śmieje się Piotr.
To efekt zmian gospodarczych
- Jeżeli ludzie zaczynają się zachowywać dziwnie, to na pewno winny jest system podatkowy - tak tego typu sytuacje komentuje prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak.
Nawiązuje tym samym do konstrukcji podatku dochodowego, w którym od przychodu odejmujemy koszty. I dopiero wtedy obliczamy podatek.
Wracjąc jednak do meritum. Czy Polacy to rzeczywiście aż tak przedsiębiorczy naród? A może to firmy wypychające na samozatrudnienie są odpowiedzialne za wzrost liczby przedsiębiorców?
- Wypychania już tak bardzo bym nie przeceniał, bo mamy rynek pracownika - mówi money.pl prezes ZPP.
Jego zdaniem na rynku pracy Polacy zawsze mieli dwie przewagi konkurencyjne. - Pierwsza to niskie koszty pracy, a druga to coś, co nazywam inteligencją operacyjną - ocenia.
Co to znaczy? - Mniej więcej tyle, że Polak zawsze szybciej niż Niemiec zdąży zrobić wycenę - twierdzi prezes ZPP. I dodaje, że wzrost liczby przedsiębiorców to efekt szerszych zmian gospodarczych na świecie.
- Zyskują elastyczne formy zatrudnienia - mówi Kaźmierczak. - Proszę spojrzeć na Ubera, który nie ma problemu ze znalezieniem kierowców. Młodzi ludzie bardzo sobie cenią to, że jak chcą, to się logują i pracują, a jak im się nie chce, to nie pracują.
- Za 10 lat etat to będzie już przeżytek - puentuje prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl