Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|
aktualizacja

Strajk nauczycieli wciąż trwa. Firmy cateringowe i sklepiki szkolne są pod ścianą, liczą straty

37
Podziel się:

W sporze pomiędzy nauczycielami a rządem są również "postronne ofiary". To firmy, które działają w przedszkolach i szkołach. Im dłużej placówki są zamknięte, tym przedsiębiorcy większe liczą straty. Każdego dnia trzymają kciuki za porozumienie.

Strajk nauczycieli wciąż trwa. Firmy cateringowe i sklepiki szkolne są pod ścianą, liczą straty
(Facebook.com)

Kto miałby wygrać starcie na linii PiS - nauczyciele? To im obojętne. Byleby uczniowie wrócili do przedszkoli i szkół. Nikt z nich nie wyobraża sobie, że protest potrwa do wakacji.

- Każdy kolejny dzień strajku w szkołach to niestety kolejny dzień przestoju w firmie - przyznaje wprost Łukasz Staniak, który od ośmiu lat prowadzi w Warszawie firmę cateringową Staniak Catering. Dostarcza posiłki do trzech warszawskich szkół: dwóch podstawowych i jednego gimnazjum.

W wielu placówkach nie funkcjonują już znane z dawnych lat stołówki, w których pracownicy szkoły przygotowywali posiłki. Są za to firmy, które dostarczają gotowe zestawy: na przykład śniadanie - obiad - podwieczorek. To oszczędność dla szkół, które nie muszą utrzymywać kuchni, i oszczędność dla rodziców - firmy działają w wielu placówkach, te mogą lepiej negocjować ceny produktów.

Zobacz także: Obejrzyj także: Strajk nauczycieli. Wydanie specjalne programu Tłit i Money.To się liczy

- Moi pracownicy są w pełnej gotowości, tylko nie ma dla kogo gotować. Nie ma uczniów, bo obsługiwane przez nas szkoły są zamknięte. Oczywiście, że jest to problem, bo w biznesie musi się zgadzać każda złotówka. Części zamówień po prostu nie mamy jak zrealizować - opowiada.

O kwotach nie chce mówić. Przyznaje jednak, że sporą część dostarczanych posiłków stanowią właśnie te dla dzieci. Reszta - to dostawy do firm i wydarzenia okolicznościowe. Tu wesele, tu chrzciny, biznes się kręci. I to go w tej chwili ratuje.

Wyczekiwanie na porozumienie

W normalnym trybie każdego dnia dostarcza dla blisko tysiąca uczniów posiłki na cały dzień. Teraz tej części biznesu po prostu nie ma. - A pensje pracowników i zobowiązania wobec dostawców trzeba realizować na bieżąco. Nikt nie czeka, strajk nie jest przecież wytłumaczeniem - opowiada Staniak.

Jak zatem działa? - Nikogo nie zwalniam i nie planuję. Po prostu delikatnie zmieniliśmy tryb pracy i czekamy na rozwiązanie konfliktu. W pierwszych tygodniach kwietnia w naszej branży i tak jest mniej ruchu. Po pierwsze w tym czasie trwają egzaminy, więc siłą rzeczy posiłków dostarcza się mniej. Zaraz jednak ten czas minie. Co wtedy? To zagadka. Na razie trzymam kciuki za porozumienie - mówi.

- Firmy, które dostarczają jedzenie tylko do szkół i przedszkoli, na pewno już trzymają się za portfel. Nie zazdroszczę im - dodaje. W spór polityczny wchodzić nie chce. Z jednej strony ma przedsiębiorstwo uzależnione od pracy szkół, ale z drugiej sam jest ojcem i rozumie problemy w edukacji. Podkreśla tylko kilka razy, że dzieci nie powinny być stroną w sporze.

Staniak jest jednym z nielicznych przedsiębiorców, którzy godzą się rozmawiać pod nazwiskiem. Reszta obawia się wciągnięcia ich działalności w sam środek politycznego sporu. Oficjalnie wypowiadać się nie chcą, boją się internetowego hejtu. Nieoficjalnie przyznają, że każdego dnia czekają na koniec strajku.

- O nas nikt nie pomyślał, nikt się nami nie przejmuje. Nauczyciele walczą o swoje, a ja liczę straty - opowiada Ewa, która prowadzi sklepik szkolny od blisko 20 lat w szkole podstawowej i gimnazjum w województwie łódzkim. Nie kryje żalu. - Jedna sprawa to towar, który ma konkretną datę ważności. Druga sprawa to czynsz, który na czas strajku nie jest mniejszy - żałuje. Negocjować tę kwestię będzie już po egzaminach, bo jak sama podkreśla "nie chce dokładać problemów dyrekcji".

"Fiskus nie poczeka"

- Czy strajk jest problemem? Jest. Liczę, że spór szybko się skończy - mówi właściciel innej firmy cateringowej, która dostarcza jedzenie do 5 warszawskich szkół. W sumie posiłki przygotowuje u niego zespół blisko 30 osób. - Gdyby nie zestawy jedzenia dostarczane dla firm, to mielibyśmy kłopoty. Teraz się tym ratujemy - przyznaje.

Co ciekawe, brak dostaw do szkoły oznacza też… brak posiłków dla kadry nauczycielskiej. Dowożenie im kilkunastu zestawów po prostu się nie opłaca.

- Firm, które czekają na koniec strajku, jest sporo. Organizujący jedzenie, dostawcy, kontrahenci odpowiedzialni za składniki czy nawet sklepikarze szkolni. Strajk to dla tej grupy strata, a przecież pracownicy nie będą czekać na wypłaty, fiskus nie poczeka na podatki - podkreśla. - Nawet sobie nie wyobrażam, co by było, gdyby firmy były zamknięte do wakacji - mówi.

Takich osób jest więcej. - Szkoda gadać - tylko tyle mówi kolejny właściciel firmy dostarczającej posiłki w Poznaniu. Ma to szczęście, że jego rodzinna firma obsługuje też placówki niepubliczne. Te są otwarte.

O pieniądzach nikt nie chce mówić. Ale łatwo to sobie policzyć - średnio w polskich szkołach jest po około 200 uczniów. Stawka za trzydaniowy pakiet to nie więcej 10 zł. Każdy dzień to blisko 2 tys. zł mniej w kasie. Oczywiście od tego należy odliczyć koszt produkcji. Gdy nie działa szkoła, nie ma dla kogo gotować, więc nikt nie zamawia składników. W najlepszym układzie to i tak kilkaset złotych każdego dnia, które trzeba wydać na pracowników, a zysków nie ma.

Catering dla przedszkoli i szkół nie jest biznesem na cały rok. Po pierwsze - dwumiesięczne wakacje strącają sezon do 10 miesięcy. Do tego ferie, wszystkie święta i egzaminy, podczas których w szkołach robi się pusto. W sumie dni szkolnych jest tylko 180 w ciągu roku. Efekt? Na cateringu trzeba zarabiać przez 6 miesięcy, a firmę utrzymywać przez cały rok. Stąd niewiele przedsiębiorstw ma margines.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(37)
WYRÓŻNIONE
czm
6 lat temu
Widziałem w tv jak grupa maturzystów, pyta się nauczycielki co z nami będzie. Mowa ciała tej pani mówi wszystko.
isztwan
6 lat temu
Nauczyciele oczywiście nikim i niczym sie nie przejmuja,dobro ucznia to dla nich tylko slogan,nawet pracowników administracyjnych szkół maja tam gdzie słońce nie dochodzi,widzą tylko czubek własnego nosa ,tylko im sie należy i koniec,po trupach do celu,żenada wstydźcie się
jacku
6 lat temu
Niech płacą za to nauczyciele, wytaczać pozwy wzięli dzieci na zakładników,, chcą ponad 30 procent podwyżki, 15% i następne 15% (w tym już też z tych 15 %) jak inflacja nie przekracza 1,7%, pracują po 18 45 minutowych lekcji
NAJNOWSZE KOMENTARZE (37)
Abc
6 lat temu
Jeżeli po strajku będą nauczać te same osoby, to pytam czego nauczą, jak strajkowac, drwic z rodziców i uczniów, co z programem do końca roku wszystkich pozostałych klas o których nikt nie myśli nawet, przecież to potworna farsa. Rodzice zróbmy coś, żeby nowi nauczyciele uczyli nasze dzieci, a ci niech pokryja nam wszystkie straty
Natalia Bujak
6 lat temu
prowadzę 7 sklepików szkolnych ZDROWIK i oczywiście nikt o nas nie myśli, o czynszach, wynagrodzenia, o naszych stratach... Dodatkowo otwieram te sklepiki w ramach działań fundacji... więc jak pomyślę o kosztach, które teraz się generują to aż smutno się robi... Założyłam grupę na FB Strajk a sklepiki szkolne! - może coś wspólnie wymyślimy... bo $$$ uciekają.
Znafca
6 lat temu
Nieźle belfry was pukają, w ogóle nie smarują.
Xyryl
6 lat temu
ZNP to i tak przybudówka postkomunistycznej lewicy. Zastępca szefa ZNP przez lata był posłem SLD. W przypadku rządów prawicy/konserwatystów, czyli PIS to zawsze będzie wichrzyciel.
fire
6 lat temu
dlaczego mówi się tylko o strajku nauczycieli ,a nic o pracownikach obsługi i administracji .Czy te osoby coś zyskają na tym strajku.I tak zarabiaja najmniej ok.2000zł za 40 tygodniowy tydzień pracy, a nie pensum 18 godzinne
...
Następna strona