Opinia rzecznika generalnego TSUE nie jest wiążąca, jednak stanowi sugestię dotyczącą ostatecznego wyroku. Unijny sąd może się z nią zgodzić i zwykle tak się dzieje. Dlatego też z Luksemburga wysłany został w czwartek wyraźny sygnał dla Polski, która od lat toczy z Unią Europejską spór dotyczący praworządności.
W tej kwestii UE otrzymała pod koniec ubiegłego roku bardzo silny oręż. Podczas negocjacji dotyczących wieloletniego budżetu wspólnoty i Funduszu Odbudowy wszyscy unijni liderzy, wraz z premierem Mateuszem Morawieckim, uzgodnili powstanie mechanizmu warunkowości, który ma być wykorzystywany do ochrony unijnego budżetu w sytuacji naruszenia praworządności w państwach członkowskich. W praktyce Bruksela będzie mogła zamrozić fundusze dla kraju członkowskiego, jeśli stwierdzi, że istnieje ryzyko ich niewłaściwego wykorzystania.
Rozporządzenie dot. mechanizmu warunkowości zaskarżyły Polska i Węgry. W wydanej w czwartek opinii rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Manuel Campos Sanchez-Bordona stwierdził, że TSUE powinien oddalić skargi. "Należy oddalić skargi Węgier i Polski na system warunkowości wprowadzony w celu ochrony budżetu Unii w przypadku naruszeń zasad państwa prawnego" - czytamy w opublikowanym dokumencie.
Ostateczny wyrok TSUE powinniśmy poznać w ciągu najbliższych tygodni.
Mechanizm warunkowości. TSUE wykona ważny ruch ws. Polski
Zaakceptowanie przez TSUE nowego mechanizmu może być kolejnym problemem dla Polski. Przypomnijmy, że KE cały czas nie dała zielonego światła dla uruchomienia środków z Krajowego Planu Odbudowy. Wkrótce natomiast Polsce może grozić zablokowanie wszystkich unijnych funduszy. Stawką jest więc nie tylko 36 mld euro z Funduszu Odbudowy, ale też ponad 100 mld euro z wieloletniego budżetu UE.
Zdaniem ekspertów brak unijnego wsparcia oznacza wolniejszy rozwój polskiej gospodarki. Jak wyliczają, fundusze unijne zwiększyły bowiem dotąd tempo wzrostu PKB o ok. 0,3–0,5 punktu procentowego średniorocznie.
Teraz do tego ma dojść "dopalacz" w postaci Funduszu Odbudowy. Z raportu DNB Bank Polska i Deloitte wynika, że pierwsze pozytywne skutki programu mogłyby być widoczne już w 2022 r., a polski PKB - wzrosnąć o 66,7 mld zł.
W latach 2022-2023 wpływ funduszy NGEU odpowiadać będzie za ponad połowę całkowitego wzrostu PKB w tym okresie, a w kolejnych latach udział ten będzie utrzymywał się na znaczącym poziomie. Środki unijne wpłyną również na strukturę zatrudnienia. W 2022 r. środki NGEU i finansowane nimi projekty inwestycyjne pozwolą utworzyć i utrzymać ponad 155 tys. stanowisk pracy. Szczególnie zyskają na tym usługi oraz przemysł przetwórczy. Po 2025 r. corocznie projekty z NGEU będą utrzymywać ponad 30 tys. miejsc pracy - czytamy.
Unijne pieniądze dla Polski
Z zestawienia transferów pieniędzy między Polską a Unią Europejską publikowanego przez Ministerstwo Finansów wynika, że od początku naszego członkostwa nad Wisłę trafiło ponad 208 mld euro. W tym czasie do wspólnego budżetu wpłaciliśmy 67 mld euro. Saldo rozliczeń pomiędzy Polską a UE wynosi więc ok. 141 mld euro.
Ewentualne odcięcie od unijnych funduszy mogłoby być sporym problemem dla samorządów, do których od początku naszego członkostwa popłynęło wiele miliardów złotych. Z danych Związku Miast Polskich wynika, że w latach 2004–2020 wydatki jednostek samorządu terytorialnego osiągnęły poziom 611 mld zł (ok. 133 mld euro). "Dotacje UE, które w tym samym czasie trafiły do JST, to prawie 40 proc. tej kwoty - 226 mld zł, czyli ok. 49 mld euro. Dla porównania, w latach 2004–2020 krajowe środki inwestycyjne, jakie zasiliły samorządowe budżety, to ok. 57 mld zł (ok. 12 mld euro)" - czytamy.
Jak podaje Unia Metropolii Polskich, unijne wsparcie samorządy wykorzystały przede wszystkim na inwestycje w infrastrukturę transportową. "To takie projekty jak m.in. budowa nowych i modernizacja istniejących węzłów komunikacyjnych, poprawa jakości transportu w mieście, kupno niskoemisyjnych autobusów czy wdrażanie Inteligentnych Systemów Transportowych. Nie bez znaczenia są także inwestycje w sektorze gospodarki wodno-ściekowej oraz gospodarki odpadami" - argumentują samorządowcy.
Pieniądze za praworządność coraz bliżej
W kwestii mechanizmu "pieniądze za praworządność" Komisja Europejska nie zamierza zwlekać. Już w listopadzie wysłała do rządów w Warszawie i Budapeszcie oficjalne pisma z informacją, że Komisja bada wykorzystanie mechanizmu warunkowości w odniesieniu do Polski i Węgier.
Rzecznik KE Christian Wigand powiedział, że zgodnie z rozporządzeniem w sprawie ogólnego mechanizmu warunkowości Komisja może skontaktować się z zainteresowanym państwem członkowskim i zażądać informacji, jeżeli jest to konieczne do jej oceny. - Żądane informacje zostaną uwzględnione przez Komisję w ocenie, czy spełnione są warunki wysłania państwom członkowskim powiadomienia w ramach mechanizmu warunkowości. Węgry i Polska mają teraz dwa miesiące na przesłanie wymaganych informacji - podkreślił.
Problem jednak w tym, że - jak wynika z naszych informacji - Polska nie spieszy się z wykonaniem ruchów, które mogłyby załagodzić napiętą atmosferę. Jak mówi nam źródło w Komisji Europejskiej, de facto nie ma dzisiaj prawdziwego dialogu na temat praworządności w Polsce. - Polski rząd nie chce usiąść do stołu i tak naprawdę z małymi przerwami nigdy nie chciał. W efekcie Bruksela wykonuje odpowiednie kroki, co skutkuje potem wyrokami TSUE. Wówczas KE ma automatycznie dużo węższe pole do kompromisu, bo nie możemy nie przestrzegać wyroków TSUE - podkreśla nasz rozmówca.
Zaznacza, że KE nie oczekuje od Polski powrotu do sytuacji z 2015 r. - Dobrze byłoby, żeby Polska przynajmniej wzięła pod uwagę wyroki TSUE. Problem w tym, że rozmowa o kompromisie jest dzisiaj mocno abstrakcyjna, bo najpierw obie strony muszą usiąść i rozmawiać. Obecnie dialog toczy się w kwestii Krajowego Planu Odbudowy, ale samego dialogu o praworządności w Polsce nie ma - zaznacza osoba zaznajomiona ze sprawą.
Z pytaniem, jakie działania prowadzi Polska w celu uniknięcia uruchomienia mechanizmu warunkowości, a także czy rząd wykonał lub planuje wykonać konkretne ruchy w celu zażegnania sporu z UE, zwróciliśmy się do Kancelarii Premiera i Ministerstwa Sprawiedliwości. Do czasu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Praworządność tematem zastępczym?
Zdaniem wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej Very Jourovej w Polsce zwiększyła się w ostatnich latach zależność sędziów od polityków. - Mamy totalny chaos i jest on pogłębiany poprzez negowanie wyroków TSUE - mówiła podczas spotkania z polskimi dziennikarzami.
Komisarz odniosła się również do słów premiera Mateusza Morawieckiego, który w kontekście kryzysu na granicy z Białorusią stwierdził ostatnio, że "przed nami są potężne ryzyka i powinniśmy się na nich skoncentrować, a nie szukać tematów zastępczych", przekonując, że takim właśnie tematem jest kwestia przestrzegania zasad praworządności w Polsce.
Jourova podkreśliła, że KE nie odpuści tematu praworządności z uwagi na kryzys na granicy z Białorusią. - Nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy powiedzieć, iż ta sprawa schodzi na boczny tor. Nie możemy czekać z przestrzeganiem zasad praworządności na lepsze czasy - zaznaczyła wiceszefowa KE.
Zwróciła jednocześnie uwagę, że cały czas jest szansa na rozwiązanie sporu między Polską a UE. - Ale rozmowy muszą być konstruktywne. Żałuję, że napięcie nie deeskaluje. Jestem bardzo sfrustrowana tym, co dzieje się w Polsce - powiedziała Vera Jourova.
Na pytanie, kiedy do Polski mogłyby popłynąć pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, odpowiedziała, że cały czas KE oczekuje od władz w Warszawie wpisania do dokumentu zobowiązania do likwidacji Izby Dyscyplinarnej, przeprowadzenia zmian w systemie dyscyplinarnym sędziów, a także rozpoczęcia procesu przywracania sędziów odsuniętych od orzekania.
Przypomnijmy, że wprawdzie polski rząd zadeklarował, że Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego zostanie zlikwidowana, ale do dzisiaj żaden projekt w tej sprawie nie trafił do parlamentu.