Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|
aktualizacja

Adam Maciejewski w money.pl: "Widzę kapitalizm rodem z XIX wieku i najgorsze standardy"

19
Podziel się:

- Dziś nie wyłożyłbym ani złotówki - tak o inwestycji w MCI TechVentures mówi money.pl Adam Maciejewski, inwestor i były prezes GPW. Część inwestorów nie może w tym roku wypłacić pieniędzy z funduszu. - Wszystkich "oczarowała" twarz tego projektu - dodaje gorzko, nawiązując do Tomasza Czechowicza.

Adam Maciejewski - były prezes Giełdy Papierów Wartościowych
Adam Maciejewski - były prezes Giełdy Papierów Wartościowych (Archiwum prywatne, archiwum prywatne)

Mateusz Ratajczak, money.pl: Jak naciągnąć byłego prezesa Giełdy Papierów Wartościowych?

Adam Maciejewski, prezes GPW w latach 2013-2014, z warszawskim rynkiem kapitałowym związany od blisko dwóch dekad: (śmiech) Niezłe pytanie z tezą na początek. To, czy naciągnięty, to się okaże. Na razie mogę powiedzieć, że…

Jest pan wkręcony, wyrolowany, omamiony?

Lubi pan mocne określenia. Z pewnością rozczarowany, wprowadzony w błąd i zły. Rozczarowany, bo ktoś, z kim współpracowałem, wykorzystał moje zaufanie. Czuję, że ktoś nie liczył się ze wspólnikami i inwestorami. I dalej nie liczy. Czuję, że ktoś wykorzystuje swoją pozycję, by realizować przede wszystkim własne interesy, a nie dbać o inwestorów, którzy mu uwierzyli.

Wprowadzony w błąd, bo co innego mi mówiono, a co innego zrobiono.

Zły, bo polski rynek kapitałowy znów obrywa. Wysiłki ludzi, którzy chcieli i chcą budować rynek transparentny i oparty na najlepszych praktykach są niweczone. Efekt będzie jeden, czyli pustynnienie. Coraz mniej będzie ludzi gotowych inwestować.

Zobacz: OFE do likwidacji. Co z pieniędzmi, które inwestują na giełdzie

I wszystko przy okazji jednej inwestycji. Bo mówimy o…

O Tomaszu Czechowiczu i całej układance pomiędzy MCI Capital, MCI Fund Management oraz funduszem inwestycyjnym MCI TechVentures.

Fundusz w pewnym momencie był bardzo popularny. Banki i instytucje finansowe oferowały go najlepszym klientom. Kilka lat temu uwierzyłem i zainwestowałem właśnie w MCI TechVentures.

A dziś?

Dziś nie dałbym ani złotówki. Inwestorzy posiadają certyfikaty funduszu, ale nie mogą ich umorzyć, ponieważ instytucja kontrolowana przez Tomasza Czechowicza wykorzystała swoją uprzywilejowaną pozycję. I nie było to czyste zagranie, bo twórca funduszu osobiście obiecywał, że każdy inwestor corocznie będzie miał możliwość skorzystania z prawa do umorzenia minimum 10 proc. certyfikatów.

O jakich środkach mówimy?

Wartość certyfikatów będących w posiadaniu drobnych inwestorów to kilkaset milionów złotych. Kwota nie ma jednak dla tej historii kluczowego znaczenia. Ma za to zachowanie ludzi odpowiadających za fundusz.

To znaczy?

Kilka razy w roku, podczas okien umorzeniowych, zwykli inwestorzy mogą zgłaszać swoje certyfikaty do wykupu, do umorzenia (czyli odzyskać w części zainwestowane pieniądze - red). Mówiąc w pewnym uproszczeniu samo zgłoszenie wystarczy, by do wykupu doszło, o ile wcześniej nie wykorzystano rocznego limitu umorzeń (na poziomie 10 proc.).

Niektórzy inwestorzy w funduszu, a dotyczy to przede wszystkim MCI Fund Management, mają jednak przywileje i mogą zgłaszać swoje certyfikaty do wykupu także poza tymi oknami i także poza limitem. Wtedy decyzję o umorzeniu podejmuje zgromadzenie inwestorów.

To przecież mechanizm zabezpieczający - w takim układzie trudniej wyjąć pieniądze poza limitem bez zgody reszty.

Niby trudniej, ale tak naprawdę banalnie prosto. Większość głosów posiadają właściciele certyfikatów wcześniejszych emisji, a więc przede wszystkim podmioty kontrolowane przez Tomasza Czechowicza. Są to w dużej mierze certyfikaty uprzywilejowane z podwójną liczbą głosów. Przegłosowanie jakiejkolwiek decyzji jest dla nich formalnością.

Do takiej sytuacji doszło na początku tego roku, kiedy zgromadzenie inwestorów wydało zgodę na odkup certyfikatów od inwestorów uprzywilejowanych, a to zablokowało możliwość wykupu jakichkolwiek certyfikatów od pozostałych inwestorów.

Nawet, jeśli było to zgodne ze statutem funduszu, to styl, w jakim się to odbyło, oceniam bardzo źle. Po wielu rozmowach z inwestorami jestem przekonany, że nie zdawali sobie sprawy z poziomu ryzyka związanego z takim zachowaniem instytucji kontrolowanej przez Tomasza Czechowicza. Gdyby taką świadomość mieli, to sto razy by się zastanowili nad tym, czy wchodzić w taką inwestycję.

To, co widzę, to kapitalizm rodem z XIX wieku i najgorsze standardy relacji z inwestorami. Aż trudno uwierzyć, że podmiot budujący reputację przez kilkanaście długich lat może tak potraktować inwestorów.

Na co mogą teraz liczyć inwestorzy?

Musimy czekać kolejny rok i liczyć, że ponownie nie zostaniemy zablokowani. Chyba, że do tego czasu wspólnie wypracujemy jakieś rozwiązanie. To jest możliwe. Nie ma sytuacji bez wyjścia.

Tomasz Czechowicz mówi wprost: regulamin był prosty, regulamin był jasny, chyba inwestorzy go nie przeczytali.

W moich odczuciu, jak również wszystkich inwestorów i przedstawicieli dystrybutorów z jakimi rozmawiałem, materiały informacyjne prezentowane przez MCI TFI nie zawierały wystarczająco dobrze określonych czynników ryzyka, a sam statut funduszy jest dość zawiły i nastręcza sporych problemów w zrozumieniu, jakie te ryzyka faktycznie, a nie teoretycznie, są.

Chciałbym zwrócić uwagę, że krytycznie na tę sprawę patrzą również banki i instytucje, które certyfikaty te dystrybuowały. A przecież mowa o takich bankach jak ING, mBank i Alior. Na liście niezadowolonych jest również Xelion, czyli przedstawiciel grupy Pekao i BNP Paribas. Wszyscy się mylą?

Z mojej perspektywy wygląda to tak, że kiedy fundusz zaczął wypracowywać gorsze wyniki, uprzywilejowani inwestorzy zaczęli wyjmować pieniądze z funduszu i blokować pozostałych. Nawet jeśli jest to zgodne ze statutem, to nie jest to zgodne z wcześniejszymi obietnicami. Ponadto to wbrew najzwyklejszej uczciwości. Nie po to tworzy się fundusze, czyli wehikuły wspólnego inwestowania, by w ich ramach tworzyć uprzywilejowane kasty nie wahające się wykorzystywać drobnych inwestorów.

Ale jednak dziś to on trzyma dokumenty w ręce i mówi: widzieliście, co bierzecie.

Takie dokumenty jak statut są zwykle dość skomplikowane i nastręczają sporych problemów w ich właściwym zrozumieniu.

Nawet byłemu prezesowi GPW?

Czynniki ryzyka opisywane są dość teoretycznie i mało precyzyjnie. Tutaj mieliśmy podobną sytuację. Dlatego tworzy się odpowiednio proste i przejrzyste materiały informacyjne, by ułatwić zrozumienie zasad funkcjonowania danego mechanizmu i udziela dodatkowych wyjaśnień. Te materiały, które ja widziałem, nie spełniały takich warunków, a wyjaśnienia były niewłaściwe, a wręcz wprowadzające w błąd, patrząc z perspektywy aktualnego stanowiska prezentowanego przez Tomasza Czechowicza.

Gdy ma się zaufanie do człowieka, który potwierdza w bezpośrednich rozmowach twoją interpretację, to dlaczego masz myśleć o innych negatywnych scenariuszach? Raczej myślisz o tym, że po prostu nie zarobisz lub stracisz, czyli patrzysz na ryzyko inwestycyjne, a nie na ryzyko nieetycznego postępowania twojego partnera.

Główny zarzut wobec MCI?

Wprowadzenie inwestorów w błąd, nadużywanie pozycji dominującej i wykorzystywanie asymetrii wiedzy na niekorzyść drobnych inwestorów, jak również naruszenie tajemnicy informacji oraz dopuszczenie do niewłaściwego działania w sytuacji konfliktu interesów.

Tomasz Czechowicz, ze względu na działanie po dwóch stronach barykady, czyli jako inwestor i zarządzający funduszem, wie więcej. I nie mam wątpliwości, że skorzystał z tej wiedzy z korzyścią dla siebie i z pokrzywdzeniem drobnych inwestorów.

To, co było tłumaczone inwestorom przez twórców funduszu, okazało się zwykłą nieprawdą. Tłumaczono nam, że w najgorszym razie corocznie możemy odzyskać min. 10 proc. naszego kapitału, tymczasem - jak widać - może być tak, że nawet przez kilka lat, a wyobrażam sobie scenariusz, że nawet nigdy, nie wyjmiemy z funduszu nawet złotówki.

Wierzy pan w taki czarny scenariusz?

Nie. Jeszcze nie. Wierzę, że Tomasza Czechowicza i jego doradców stać na głębszą refleksję i zmianę podejścia do budowania biznesu i kształtowania relacji z otoczeniem.

Tomasz Czechowicz tłumaczy, że nie ma pozycji uprzywilejowanej.

Tomasz Czechowicz przekonuje zatem, że pomiędzy Tomaszem Czechowiczem z MCI Capital, a Tomaszem Czechowiczem z MCI Capital TFI nie ma związku. Twierdzi, że występuje w dwóch rolach i raz zapomina o wiedzy dotyczącej funduszu, raz dotyczącej spółki, która jest inwestorem w funduszu. Przecież to jest niewiarygodne. W samym teoretycznym konflikcie interesów nie ma jeszcze wielkiego problemu. Problem pojawia się, jeśli funkcjonując w takiej sytuacji, wybiera się swój własny interes kosztem interesu pozostałych.

Z mojej perspektywy sytuacja wygląda tak: ten, który wie więcej i może więcej, nagle wyjmuje pieniądze i mówi innym, że oni tego zrobić teraz nie mogą. Kiedyś będą mogli, ale nie wiadomo ile i nie wiadomo kiedy. Mógł się przecież z nami spotkać, mógł wysłać list, mógł powiedzieć, jak wygląda sytuacja i jakie ma potrzeby.

Znaleźlibyśmy rozwiązanie i to takie, które każda ze stron uznałaby za akceptowalne. Tymczasem informacje dotarły, gdy nasze dyspozycje po prostu zostały odrzucone. Ten fundusz nie tylko w mojej ocenie działa jak prywatny interes Tomasza Czechowicza, a nie jak instytucja zbiorowego inwestowania.

Na zgromadzeniu inwestorów, które miało podsumować ubiegły rok, nie pojawił się nikt z zarządu TFI. Nie pojawił się nawet zarządzający funduszem. Przybył pełnomocnik, który nie był przygotowany do żadnej merytorycznej dyskusji.

Dziś Tomasz Czechowicz wysyła sygnał, że musiał zadbać o interes akcjonariuszy MCI Capital. Że ci, którzy kupili TechVentures pogodzili się z długoterminową perspektywą.

Tylko, że interes akcjonariuszy MCI Capital, to interes głównie Tomasza Czechowicza, który kontroluje tę firmę. A powoływanie się na dobro akcjonariuszy, którzy od lat czekają na lepszy kurs, na dywidendę, to chyba jakiś ponury żart. Kapitał zapasowy MCI Capital to ok. 1 mld zł, wkrótce pewnie blisko 1,2 mld, a spółka od debiutu giełdowego w 2001 nie wypłaciła inwestorom złotówki dywidendy. Na forach internetowych można poczytać prawdziwe opinie inwestorów o tej spółce i jej głównym akcjonariuszu. Ponadto nie rozumiem, dlaczego interes jednego z inwestorów funduszu ma być ważniejszy od interesu setek innych.

Tomasz Czechowicz podkreśla, że niektórzy chyba pomylili fundusz zamknięty z lokatą bankową.

Dla nas to zatem długoterminowa inwestycja, a dla niego lokata? Bo przecież w każdej chwili może ją zerwać i wyciągnąć część środków.

Spotkaliście się?

Były spotkania z niektórymi inwestorami, gdy już mleko się wylało. Byłem na takiej indywidualnej rozmowie, choć nie wiem po co ona była. Mam też relacje z innych spotkań tego typu. Z mojej pespektywy to wyglądało na próbę wyciągnięcia od części inwestorów deklaracji, że nie będą o sprawie mówić.

W jaki sposób?

Jak mantra było powtarzane pytanie, czy "nie mam zastrzeżeń do procesu sprzedaży”. Jakby tego najbardziej się bali, jakby to ewentualny misseling (wprowadzanie w błąd przy sprzedaży – red.) był głównym problemem.

Od momentu, kiedy sprawa zaistniała w sferze publicznej, nie słyszałem już o takich spotkaniach. W mojej ocenie w MCI jest podejmowana próba medialnego zarządzenia kryzysem, a nie ma próby poważnej rozmowy z inwestorami i rzeczywistego rozwiązania problemu. Ale tu przecież nie chodzi o PR, ale o fakty i przyszłość.

To jednak ryzykowny instrument. Może trzeba pogodzić się ze stratą?

Każdy to rozumie, raz się zarabia, raz się traci. To oczywiste. Chodzi jednak o coś innego: o to, by wspólne inwestycje były rzeczywiście wspólne i by ryzyko inwestycyjne dla każdego było takie samo.

Tworzenie struktur i rozwiązań, w których inwestowanie jest wspólne, ale pożytki z tego inwestowania nie są dystrybuowane na tej samej zasadzie jest nieakceptowane. Jeśli Tomasz Czechowicz uważa, że jego interes jest ważniejszy niż interes innych, to niech inwestuje samodzielnie, bez pieniędzy pochodzących od inwestorów. Jeśli natomiast chce zarządzać pieniędzmi inwestorów, to niech ich szanuje i przestrzega prawa - zarówno literalnie, jak i ducha tego prawa.

Panu się wydaje, że to Adam Maciejewski miał chwilę słabości i dał się naciąć. A teraz narzeka i płacze. Przecież w MCI TechVentures jest mnóstwo ludzi z rynku, ludzi, którzy się znają na finansach. Wszystkich "oczarowała" twarz tego projektu, bo pięknie opanował nowomowę inwestycyjną i przekonywanie, że inwestycja w jednorożca jest możliwa.

Sytuacja dojrzała do momentu, że trzeba o tym szczerze i otwarcie mówić, a nie udawać, że nic się nie stało. Tym musi zająć się opinia publiczna, tym musi zająć się Komisja Nadzoru Finansowego. A Tomasz Czechowicz - i każdy jego naśladowca - musi zrozumieć, że takie standardy już nie przejdą. W Polsce rynek kapitałowy tak nie może wyglądać.

Czego oczekujecie?

Chcemy przekonać MCI TFI do zmiany statutu, żeby zrównać uprawnienia. Wydaje mi się to rozwiązanie najbardziej oczywiste i najbardziej uczciwe. Sam fundusz też wg mnie powinien zaprzestać nowych inwestycji i powinien stopniowo być likwidowany, a pieniądze z likwidacji uczciwie dystrybuowane wśród wszystkich zainteresowanych inwestorów. Najlepiej pod okiem kuratora ustanowionego przez KNF lub sąd. Oczywiście o ile to możliwe.

Cały rynek powinien powiedzieć, że protestuje. A ten protest musi doprowadzić do poprawy sytuacji, a nie do pokrzyczenia sobie. Nigdy nie jest za późno na refleksję i wyjście z kryzysu z twarzą. Ale warunkiem jest dobra wola i przyznanie się do błędu.


Jak pisaliśmy w money.pl - w tym roku część inwestorów nie może wyciągnąć pieniędzy z funduszu MCI TechVentures. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła w tej sprawie czynności procesowe. Sprawdza, czy doszło do nieprawidłowości przy sprzedaży certyfikatów inwestycyjnych funduszu. Część inwestorów, którzy powierzyli swoje pieniądze funduszowi związanemu z Tomaszem Czechowiczem, twierdzi dziś, że nie może ich odzyskać. Jak wskazują - sam Czechowicz wykorzystał swoją dominującą pozycję i ich uprzedził.

MCI z zarzutami się nie zgadza, podkreśla, że wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem i statutem Funduszu. O prokuratorskich czynnościach można przeczytać tutaj.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(19)
WYRÓŻNIONE
Ps wroc
6 lat temu
Jeden warszawski złodziej wykręcił innych złodzieji. Bentley już soi pod apartamentem.
podatnik
6 lat temu
Szanowny prezes zapomniał ,że ten XIX w to również jego zasługa jako szefa GPW!
Czy to jest k...
6 lat temu
Giełda finansowa w pierwotnym założeniu miała umożliwiać zdobywanie kapitału na badania i rozwój przedsiębiorstwom. Szybko jednak okazała się rajem dla rozmaitych spekulantów, którzy lubią łatwe, a duże pieniądze...
NAJNOWSZE KOMENTARZE (19)
Zosia Samosia
5 lata temu
Spokojnie - na horyzoncie już rycerz na czarnym koniu, który posprząta MCI... A wiecie kto to? Nie zgadniecie....
3rp
6 lat temu
GPW to jeden wielki interwencjonizm. Z XIX wiekiem nie ma to nic wspólnego. Zabawa dla zagranicznych wielkich inwestorów, indywidualny obywatel nie ma co się w to bawić. Traktują to jako własny folwark.
kpik
6 lat temu
prezes sam firmowal swoim nazwiskiem i mci i czerwona torebke.... wiec pytanie ilu kudzi nacielo sie wlasnie przez niego, kasa ktora bral za firmowanie tych cudow jakos mu nie przeszkadzala.... co za artykul... zenada
Fj
6 lat temu
Postępując w taki sposób fundusze MCI tną gałąź na ktorej siedzą. W przyszłości kasy nikt już im nie da. To ma krótkie nogi i szybko traci sie w ten sposób autorytet i biznesowe zaufanie. Ale co tam, po nas choćby potop.
Ps wroc
6 lat temu
Jeden warszawski złodziej wykręcił innych złodzieji. Bentley już soi pod apartamentem.