Elon Musk został zapytany w wywiadzie, po co wdał się w inwestycyjne zamieszanie wokół Twittera. Przypomnijmy, gdy miliarder ujawnił na początku kwietnia, że ma 9,2 proc. udziałów w spółce, co czyni go największym akcjonariuszem, dostał ofertę wejścia do zarządu Twittera. Już samo to było dużym zaskoczeniem, bo Musk był bardzo aktywnym użytkownikiem, jednak w kontekście samego Twittera ograniczał się głównie do narzekania na jego ułomności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miliarder odrzucił ofertę wstąpienia do zarządu, argumentując, że ograniczyłoby to jego akcjonariat i uniemożliwiło przejęcie firmy. Ruch ten jest szeroko komentowany, jako że Musk odpuścił sobie subtelność i próbuje zastosować wrogie przejęcie - procedura zdobycia kontroli nad firmą poprzez zakup akcji bez zgody zarządu.
Mark Cuban, teksański miliarder nazywa to wprost "pogrywaniem" z SEC (amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd), oraz że działy prawnicze wszystkich firm technologicznych wiszą teraz na telefonach, sprawdzając, czy ich też da się wrogo przejąć.
Dlaczego Musk chce kupić Twittera? Dla "przyszłości cywilizacji"
Zapytany o całą tę awanturę Elon Musk odpowiedział, że tu chodzi "o przyszłość cywilizacji". Musk opowiadał, że nie chodzi tu o zarobek, tylko "upewnienie się, że Twitter pozostanie zaufaną platformą dla demokracji".
- Mój silny zmysł intuicji podpowiada mi, że posiadanie publicznej platformy, która jest maksymalnie zaufana i szeroko integrująca, jest niezwykle ważne dla przyszłości cywilizacji - tłumaczył w wywiadzie na scenie konferencji TED.
Wspomniał, że Twittera trapi masa problemów, dlatego jego kod źródłowy powinien być w formule open source - dostępny dla każdego, by każdy mógł wskazywać problemy i dokładać się do rozwiązań. Co się zaś tyczy moderacji owej cywilizacyjnej wolności słowa, Musk ma na to prosty sposób. - Czy ktoś, kogo nie lubisz, może powiedzieć coś, co nie spodoba się tobie? Jeśli tak, to mamy do czynienia z wolnością słowa - odparł najbogatszy człowiek na świecie.
- Myślę, że i tak wszyscy będą nadal za wszystko mnie obwiniać. Jeśli przejmę Twittera i coś pójdzie nie tak, będzie to w 100 proc. moja wina. Myślę, że będzie sporo błędów - dodał.
List Muska do szefa SEC
Jeśli dopnie swego, przed Twitterem rozpocznie się zupełnie nowy rozdział. Musk niejako zapowiedział swoje plany w liście do szefa Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, który cytuje CNN. Zaczął od powtórzenia, że dąży do stworzenia globalnej platformy wolnego słowa.
"Jednak od momentu dokonania inwestycji zdaję sobie sprawę, że w obecnej formie firma nie będzie się rozwijać ani służyć temu społecznemu imperatywowi. Twitter musi zostać przekształcony w firmę prywatną" - czytamy w liście.
Jak dodał, oferuje 54,20 dol. za akcję, czyli nadwyżkę w wysokości 54 proc. w stosunku do dnia poprzedzającego rozpoczęcie inwestycji w Twittera. Razem kosztowałoby go to 43 mld dol. "To moja najlepsza i ostateczna oferta. Jeśli nie zostanie przyjęta, będę musiał ponownie rozważyć moją pozycję jako akcjonariusze. Twitter ma niezwykły potencjał. Ja go uwolnię" - zakończył.
Równolegle miliarderowi grozi proces. Jeden z akcjonariuszy Twittera pozwał go za ukrywanie informacji, na czym mógł w niedozwolony sposób zarobić. Stał się głównym właścicielem spółki i z przekazaniem tej informacji zwlekał dwa razy dłużej, niż przewidują to przepisy, o czym pisaliśmy w money.pl.