"Financial Times" pisze o przełożeniu ostatecznych decyzji dotyczących tego, jakie budżety do dyspozycji będą miały konkretne zespoły w Meta. Potwierdzają to jego źródła w firmie. Pracownicy skarżą się, że nie mogą rozplanować i ruszyć z pracą.
Kolejna fala zwolnień w Facebooku?
Zwykle takie decyzje dopinane są w ciągu dni, tym razem niektóre zespoły nie wiedzą, na czym dokładnie stoją od miesiąca. "Szczerze? To wciąż bałagan. Tak zaczyna się 'rok wydajności', że płaci się grupie ludzi za nicnierobienie" - cytuje FT jednego z pracowników. Pod parasolem firmy Meta są trzy ogromne marki - Facebook, Instagram i WhatsApp.
Meta odmówiła komentarza na pytania FT. O tym, że finansowo ta machina zgrzyta, wiadomo nie od dziś. Meta straciła w 2022 r. 64 proc. swojej giełdowej wartości. Jak wynika z opublikowanych wyników finansowych za IV kwartał 2022 r., Meta uzyskała w tym okresie przychody powyżej oczekiwań (32,17 miliarda dolarów wobec 31,53 miliarda prognozy). Z drugiej strony zysk na akcję (1,76 dolara) jest niższy, niż się spodziewano (2,22 dolara). Znacznie wzrosły też wydatki (22 proc. rok do roku), a przychody spadają już trzeci kwartał z rzędu.
To właśnie przy okazji publikacji tych wyników Mark Zuckerberg zapowiedział "rok efektywności", obiecując inwestorom zmniejszenie kosztów działania. Meta ma przeznaczyć 40 mld dol. na tzw. buyback, czyli wykup akcji własnych. To dużo więcej niż w 2022 r. (28 mld dol.) i w 2021 r., gdy pierwszy raz wartość buybacku przekroczyła granicę 10 miliardów dolarów. Stosuje tę metodę jako alternatywę dla dywidend, których nigdy w swojej historii nie wypłacił. W tle jest sprawa z wielkim zakładem Zuckerberga - czyli skrętem w stronę metawersów, co opisywaliśmy szerzej tutaj.
Sektor technologiczny się odchudza
Kolejna fala zwolnień, o której pisze FT, wpasowuje się w dotychczasowe ruchy Facebooka. Od listopada Meta zwolniła 13 proc. załogi, czyli 11 tys. osób na świecie. Nie jest tu wyjątkiem, bo odchudzanie pracownicze sektora technologicznego widać wszędzie. Masowe zwolnienia zrealizowały bądź realizują m.in. Microsoft, Google, Amazon.
Jak tłumaczył w Akademii Biznesu Money startuper Dominik Swadźba, to naturalny cykl koniunkturalny branży. Trudna sytuacja makroekonomiczna, wyższa inflacja, stopy procentowe, kryzys energetyczny, wszystko to składa się na drożejącą wartość pieniądza i mniejszą chęć do inwestowania. Zmieniły się też zachowania konsumentów, którzy po długich lockdownach mniej czasu spędzali w sieci, co utrudniało firmom doskoczenie do prognozowanego wzrostu.
- Zazwyczaj w tych najbardziej napompowanych przedsiębiorstwach, które rosły za wszelką cenę, widzimy dużo zwolnień. Dotyczy to też dużych spółek technologicznych, nie tylko w USA. Związane jest z tym, że pewien sposób inwestycji, która często jest robiona ludźmi, nie daje się utrzymać. Wiedząc o tym, że za rok nie będzie inwestycji, na którą liczyliśmy, a która napompowałaby nas na kolejne lata, musimy redukować liczbę zatrudnienia. Nie da się ekonomicznie utrzymywać firmy na dużej stracie - tłumaczył.