W ostatnich dniach media relacjonują proces kupna Twittera. Elon Musk na stół ma wyłożyć 44 mld dolarów ze środków własnych. Pod poduszką, w sejfie, ani nawet w banku prawdopodobnie tak ogromnej kwoty nie trzyma. Jak zatem może zdobyć tak ogromną kwotę? Tu wzrok trzeba skierować w kierunku "złotego dziecka" przedsiębiorcy, jakim jest Tesla.
Tak Musk zdobędzie środki na sfinalizowanie przejęcia Twittera
Od kilku lat koncern samochodowy sukcesywnie rośnie - nie tylko za sprawą zwiększającej się sprzedaży i produkcji, lecz także na giełdzie. Jak już pisaliśmy w money.pl, wraz z osiąganiem przez firmę kolejnych "kamieni milowych" Elon Musk może "pompować" swój majątek za sprawą nowych akcji, których cena dla niego jest znacznie zaniżona.
Wciąż jednak nie oznacza to, że zdobywa w ten sposób "żywą gotówkę", którą może przeznaczyć na swoje zachcianki. Aby ją zdobyć, musiałby wykonać ruch w odwrotnym kierunku, czyli sprzedać akcje. Z tym wiązałby się jednak podatek od zysków kapitałowych, który mógłby pochłonąć większość środków pozyskanych dzięki takiej transakcji.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Przykład? Skoro już przy Elonie Musku jesteśmy, to przypomnijmy sobie jego dwie duże transakcje akcji Tesli. Sprzedawał je w 2010 i 2016 roku i w ten sposób uzyskał przychód przed opodatkowaniem w wysokości 617 mln dolarów. Jednak 593 mln dolarów z tych środków trafiło na poczet podatków. W ten sposób "w kieszeni" zostały mu "tylko" 24 mln dolarów - przypomina "Forbes".
Dlatego też multimiliarderzy znaleźli inny sposób zdobycia gotówki. Pieniądze po prostu pożyczają, a w zamian oddają lub zastawiają część posiadanych akcji spółek giełdowych jako zabezpieczenie. Korzyści dla nich z tego tytułu są dwie. Zastawione w ten sposób akcje służą jako "wieczny kredyt" - dzięki nim mogą pozyskać pieniądze, kiedy tylko chcą, a po drugie - unikają tzw. podatku giełdowego, związanego ze sprzedażą akcji.
W ten właśnie sposób Elon Musk zdobędzie środki niezbędne do przejęcia Twittera, na co zresztą wskazywały też zachodnie media. Przed kilkoma miesiącami "Forbes" wskazywał, że dyrektor generalny Tesli pod zastaw przeznaczył 36,2 proc. akcji spółki (bez opcji) z branży motoryzacyjnej.
Zastaw jest coraz powszechniejszą praktyką wśród bogaczy
Co istotne, Elon Musk nie jest wyjątkiem - akcje spółek z najwyższą giełdową kapitalizacją pod zastaw przeznacza spora grupa multimiliarderów. "Forbes" powołał się na raport Audit Analytics, z którego wynika, że 35 miliarderów z listy 400 najbogatszych Amerykanów pozyskuje w ten sposób gotówkę. Oprócz Elona Muska są wśród nich m.in. prezes Oracle'a Larry Ellison, dziedzic Walmartu Jim Walton oraz przedstawiciel branży private equity Stephen Schwarzman.
"Forbes" wskazuje, że do takiego sposobu pozyskiwania funduszy zachęcają niskie stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych. Bogaczom po prostu bardziej się opłaca zaciągnąć kredyt pod zastaw posiadanych akcji, niż je sprzedać i zapłacić podatek.
Wkrótce jednak sytuacja może się znacząco zmienić. W ostatnich dniach Fed zdecydował się na podwyżkę stóp procentowych. Szef banku centralnego Jerome Powell nie wykluczał dalszych podwyżek. W ten sposób rezerwa federalna chce walczyć z szalejącą inflacją w USA.