W piątek amerykańska firma Hindenburg Research opublikowała raport dotyczący tego, jak polski gigant LPP, który stoi za takimi markami, jak Reserved, Mohito i Sinsay, wychodził z rosyjskiego rynku po rozpoczęciu inwazji Putina na Ukrainę. Według Hindenburga LPP formalnie sprzedał swój biznes, ale w praktyce nadal go kontroluje przez inne spółki.
Tąpnięcie akcji LPP
Firma LPP stanowczo zaprzecza tezom stawianym przez Hindenburg Research i złożyła do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na szkodę spółki, jej akcjonariuszy i inwestorów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spółka poinformowała, że nie prowadzi działalności handlowej na terytorium Federacji Rosyjskiej, a transakcja sprzedaży spółki rosyjskiej nie miała charakteru fikcyjnego i nie wiązała się z manipulacjami księgowymi lub rachunkowymi.
Według LPP raport Hindenburg Reasearch to element przygotowywanego od 5 miesięcy ataku dezinformacyjnego celującego w spadek kursu akcji spółki. Spółka nie wyklucza, że to działanie może być próbą przejęcia wpływów w LPP przez podmioty trzecie.
Na skutek tych doniesień akcje LPP na warszawskiej giełdzie zaczęły gwałtownie tanieć. W najgorszym momencie spadek sięgał prawie 40 procent. Kurs akcji LPP na koniec piątkowej sesji wyniósł 11.450 zł, po spadku o 35,8 proc. Obroty na papierach odzieżowej firmy wyniosły ponad 1,1 mld zł.
"Tak duży spadek to ewenement"
"Tak duży spadek wartości rynkowej w czasie jednej sesji to ewenement na GPW" - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". I dodaje, że "wartość rynkowa jednej z największych spółek notowanej na GPW obniżyła się o niemal 12 mld zł, do 21,2 mld zł".
"Akcjonariusze LPP stracili w jeden dzień więcej, niż wyniosły łączne straty inwestorów na obligacjach, akcjach i jednostkach funduszy inwestycyjnych w aferze GetBack, któe można szacować na ok. 5 mld zł" - dodaje "DGP".
LPP zwołało na poniedziałek na godz. 10 konferencję prasową prezesa Marka Piechockiego i wiceprezesa Przemysława Lutkiewicza.