- Będziemy wiercić, dziecino, wiercić - zapowiedział podczas przemówienia inauguracyjnego Donald Trump. Już pierwszego dnia prezydentury usunął ograniczenia dotyczące wydobycia na Oceanie Arktycznym i Morzu Beringa, zezwolił na wznowienie poszukiwań ropy i gazu w obszarze chronionym Arctic National Wildlife Refuge, a także na rozbudowę pól gazowych w rejonie Alaski.
Zapowiedział też cofnięcie decyzji Joe Bidena o wyłączeniu z możliwości wydobycia gazu i ropy na obszarze 625 mln akrów (2,5 mln kilometrów kwadratowych) wód USA. Zmiany w przepisach mają umożliwić rozwój wydobycia na gruntach federalnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trump będzie potrzebował gazu, bo ten ma posłużyć prezydentowi jako główna karta przetargowa w relacjach międzynarodowych. Nowy sekretarz stanu Marco Rubio potwierdził, że amerykański gaz skroplony (LNG) powinien być wykorzystywany jako "dźwignia" w rozmowach z Chinami — największym na świecie importerem tego paliwa.
Presja i sankcje. Strategia Trumpa
Jednak działania Trumpa mają znacznie większy rozmach. Trump buduje potęgę gazową Ameryki poprzez rozwinięcie potencjału wydobywczego, ale również przez pozyskanie lepszych i większych kontraktów.
Strategia Donalda Trumpa polega na budowaniu nie tylko większego popytu na gaz w ogóle, ale na gaz amerykański. Jego liczne zapowiedzi dotyczące ceł czy restrykcyjnej polityki handlowej dają efekty. Europa i Azja już zadeklarowały, że są skłonne zwiększyć zakupy od USA - ocenia w rozmowie z money.pl Tymon Pastucha, analityk Polskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych.
Szefowa KE Ursula von der Leyen zaraz po wygranej Donalda Trumpa zapowiedziała, że Unia gotowa jest zwiększyć zakupy gazu LNG z USA zastępując nim dostawy rosyjskie. W ten sposób zamierza skorzystać z wytrychu, który po raz pierwszy wykorzystał jej poprzednik Jean-Claude Juncker w 2018 r. Przedstawił on wówczas prezydentowi USA propozycję wspólnego biznesu na LNG, w ramach którego Europa miała kupować gaz z Ameryki.
Teraz, w świetle zapowiedzi nałożenia na towary z UE ceł wysokości od 10 do 20 proc., von der Leyen gotowa jest zagrać kartą gazową. Trumpowi ma się na tyle opłacać handel gazem z Unią, że złagodzi swoją politykę celną.
Odbiorcy są więc gotowi zapłacić więcej za amerykański LNG w zamian za inne korzyści gospodarcze - stwierdza Szymon Pastucha.
Stany Zjednoczone już są jednym z głównych dostawców LNG do UE. Według danych Agencji ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki (ACER) Unia w 2024 roku kupiła około 40 mln ton amerykańskiego LNG. Okazuje się, że presja Trumpa działa również na inne kraje. Więcej skroplonego gazu z USA chce kupować m.in. Japonia. Taki krok rozważa też Korea Południowa.
Jednocześnie, jak zwraca uwagę Szymon Pastucha, Donald Trump nie wydaje się być skłonny do luzowania sankcji tam, gdzie wzmacniają one pozycję USA. - Presja Trumpa działa dwutorowo. Utrzymuje przecież politykę sankcji na rosyjski sektor energetyczny, przede wszystkim na LNG, w efekcie zmniejszając podaż gazu na światowych rynkach. Jednocześnie wpływa na wzrost cen i ograniczanie konkurencji, głównie ze strony Rosji - zauważa ekspert.
Trump buduje potęgę gazową
Po rewolucji łupkowej USA stały się poważnym graczem na rynku LNG. Znacznie rozbudowały swoją infrastrukturę i możliwości eksportu gazu na zagraniczne rynki. Główne terminale eksportowe gazu skroplonego to dziś: Sabine Pass w Luizjanie, Cove Point w Maryland, Cameron w Luizjanie, a także Corpus Christi i Freeport w Teksasie.
Jednak skierowana na odnawialne źródła energii polityka Joe Bidena spowolniła rozwój pól gazowych i wydawanych licencji na projekty eksportu LNG. Dane BloombergNEF wskazują, że liczba nowych umów sprzedaży spadła z 38 w 2022 r. do zaledwie 7 w roku ubiegłym.
Mimo to Ameryka wciąż utrzymuje status największego na świecie eksportera LNG. W 2024 roku eksport tego surowca z USA sięgnął 88,3 mln ton. Dla porównania rok wcześniej wynosił on 84,5 mln ton.
To jednak dla Donalda Trumpa za mało. Jest gotowy powołać się na uprawnienia nadzwyczajne w ramach swojego planu uwolnienia krajowej produkcji energii. Jeszcze w kampanii wyborczej zapowiedział zwiększenie eksportu amerykańskiego LNG poza planowane podwojenie do 2030 r.
Pozostaje pytanie, czy USA będą w stanie pokryć rosnące zapotrzebowanie na LNG. - Obecne programy ekspansji USA w LNG pokazują, że te możliwości będą znacząco rosły. Nawet liberalizacja prawa do wydobycia, budowa kolejnych pól i terminali to nie jest perspektywa jednej kadencji. Udział USA w produkcji gazu jednak stale rośnie - podkreśla Szymon Pastucha.
Projekt Alaska
Trump pokłada duże nadzieje w budowanym już od dekady projekcie Alaska LNG. We wtorek 21 stycznia 2025 r administracja nowego prezydenta ogłosiła priorytetowe traktowanie rozwoju potencjału LNG na Alasce, w tym przyspieszenie procesu uzyskiwania pozwoleń na niezbędną infrastrukturę rurociągową i eksportową.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak wynika z danych przedstawionych na oficjalnej stronie projektu, gaz ma pochodzić głównie z pola Prudhoe Bay (75 proc.) i Point Thomson (25 proc.) na obszarze North Slope. Oba będą dostarczać średnio około 3,5 mld stóp sześciennych gazu dziennie.
Oprócz eksploatacji pól na Alasce, projekt obejmuje budowę zakładu skraplania LNG w Nikiski oraz położenie liczącego 1,3 tys. km rurociągu łączącego North Slope z południową częścią Alaski.
Zakład skraplania LNG w Nikiski ma umożliwić eksport do 20 mln ton LNG rocznie na rynki międzynarodowe. Jak podaje Reuters, w styczniu 2025 roku spółka Alaska Gasline Development Corporation (AGDC) podpisała wyłączną umowę z firmą Glenfarne Group na rozwój projektu Alaska LNG. Glenfarne będzie prowadzić i finansować rozwój projektu. Planowane rozpoczęcie dostaw gazu ziemnego to 2031 roku, a eksport LNG ma nastąpić wkrótce potem.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl