Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|
aktualizacja

Putin miesza w "bałkańskim kotle". Jego największy sojusznik może zerwać się z łańcucha

Podziel się:

Serbia jest w pełni zależna od rosyjskich dostaw gazu. Zależność tę potwierdziła w maju kolejnym kontraktem z Gazpromem, a wcześniej budową TurkStream. Choć prezydent Aleksandar Vucic odmówił jednoznacznego potępienia rosyjskiej inwazji na Ukrainę i nie przyłączył się do zachodnich sankcji wobec Moskwy, ostatecznie dostrzegł zagrożenie. Kiedy na Bałkanach znów zawrzało, władze Serbii zaczęły szukać nowych źródeł dostaw.

Putin miesza w "bałkańskim kotle". Jego największy sojusznik może zerwać się z łańcucha
Władimir Putin i Aleksandar Vucic (Licencjodawca, OLIVER BUNIC)

W cieniu wojny w Ukrainie rosną napięcia na Bałkanach. Serbia gotowa siłą rozwiązać problem Kosowa, postawiła w stan gotowości swoją armię. Wojna zawisła na włosku. Nie jest tajemnicą, że Belgrad ma pełne poparcie Moskwy, a destabilizacja regionu jest na rękę Władimirowi Putinowi.

- Każda niestabilność w regionie jest na rękę Rosji, ponieważ odciąga uwagę od wojny w Ukrainie. To jednak niebezpośrednia ingerencja Moskwy. Konflikt wynika z rozgrywek polityków regionu kierowanych na użytek wewnętrzny. Ma jednak też kontekst ukraiński. Prowadzony od 2011 roku dialog pod auspicjami UE utknął w miejscu. Na tle wojny w Ukrainie Zachód, a w szczególności USA, naciskają na unormowanie stosunków w tym regionie. Nim jednak strony usiądą do rozmów, umacniają swoją pozycję - zaznacza w rozmowie z money.pl Marta Szpala, główna specjalistka zespołu środkowoeuropejskiego Ośrodka Studiów Wschodnich.

Spór między Belgradem a Prisztiną, wynikający z kwestii uznania serbskich tablic rejestracyjnych w Kosowie, nie bez przyczyny jest jednak podgrzewany przez rosyjską propagandę i wpływy w regionie. To tam ścierają się interesy Unii Europejskiej i Federacji Rosyjskiej.

W kieszeni Putina

Prezydent Aleksandar Vucic odmówił jednoznacznego potępienia rosyjskiej inwazji na Ukrainę, nie przyłączył się też do zachodnich sankcji wobec Moskwy. Wielokrotnie demonstrował swoją prorosyjską sympatię, czego kolejnym potwierdzeniem była bardzo korzystna umowa gazowa, którą Belgrad podpisał z Gazpromem w maju 2022 r., a także porozumienie z Węgrami w sprawie budowy rurociągu, który ma dostarczać Serbii rosyjską ropę Urals.

Serbia do tej pory była w kieszeni Putnia pod względem bezpieczeństwa gazowego. Mało tego, swoją zależność od rosyjskiego gazu w ostatnich czasie dodatkowo pogłębiała.

Import gazu z Rosji stanowi aż 81 proc. Do tej pory transport rosyjskiego gazu odbywał się przez przedłużenie podmorskiego rurociągu TurkStream, po cenach niższych niż rynkowe. Gazprom jest jedynym dostawcą gazu ziemnego i większościowym właścicielem obu rurociągów dostarczających rosyjski gaz do Serbii. Ponadto jednostka Gazpromu jest współwłaścicielem serbskiego magazynu gazu Banatski Dvor.

To Gazprom bezpośrednio lub poprzez spółki zależne kontroluje serbski przemysł naftowy. Z Rosji kupowana jest niemal co piąta baryłka ropy naftowej oraz jej pochodne. Do kraju trafia poprzez przez ropociąg JANAF z Chorwacji. Gazpromnieft kontroluje jedyną serbską rafinerię NIS.

Jak wskazuje w analizie Ośrodek Studiów Wschodnich, rosyjskie interesy znajdują posłuch wśród serbskich polityków, którzy jednocześnie zasiadają w spółkach energetycznych.

"De facto rzecznik rosyjskich interesów, Dusan Bajatović jest także dyrektorem państwowej spółki Srbijagas; jest też czołowym politykiem Socjalistycznej Partii Serbii (SPS), będącej częścią rządzącej koalicji. Bajatović od lat blokuje realizację promowanych przez UE projektów dywersyfikacyjnych (m.in. połączenie gazowe Dimitrowgrad–Nisz z Bułgarią o planowanej przepustowości 1,8 mld m sześc. oraz liberalizację rynku gazowego, ograniczającą wpływy Rosji na Bałkanach. Wpływy te, brak przejrzystych zasad funkcjonowania rynku gazu ziemnego oraz monopolistyczna pozycja Gazpromu i Srbijagas są głównymi przeszkodami w dywersyfikacji źródeł i tras dostaw, oraz liberalizacji lokalnego rynku" - czytamy w analizie OSW.

Serbski sektor energetyczny jest zależny od Rosji bezpośrednio albo poprzez osoby powiązane ekonomicznie czy politycznie. To właśnie te powiązania sprawiły, że przez lata Serbia nie dywersyfikowała dostaw do kraju. 2 mld m sześc. gazu rocznie to nie jest coś, czego by nie mogła zakupić przez chorwackie czy greckie terminale LNG, czy przez połączenia z Węgrami. Tymczasem decyzjami o wsparciu dla budowy TurkStream, z wyłączeniem spod unijnej zasady udziału trzeciej strony, tym bardziej powiązano gazowo Serbię z Rosją - stwierdza Marta Szpala.

Jak wskazuje ekspertka, główną blokadą dla uniezależnienia się są powiązania personalne, a nie brak możliwości. Łącznik gazowy do Bułgarii budowany jest od dekady i wciąż nie został ukończony, a TurkStream uruchomiono w rekordowym tempie dwóch lat.

Serbia może zerwać się z łańcucha

Mimo tych zależności Serbia zapowiedziała działania, które mogą bezpośrednio uderzyć w interesy Moskwy. Belgrad zamierza rozbudować połączenia, które pozwolą Serbii zmniejszyć zależność energetyczną od Rosji.

Jak poinformowała agencja Bloomberg, interkonektor z Bułgarią, który buduje od lat, ma zostać ukończony w przyszłym roku. Umożliwi on import gazu z Azji Środkowej. Dodatkowo Serbia stawia na terminale LNG zlokalizowane na Morzu Śródziemnym, w tym w Aleksandropolis w północnej Grecji (jego uruchomienie planowane jest na grudzień 2023 r.). Grecki FSRU ma dostarczać 5,5, mld m sześc. gazu rocznie. Kiedy zostanie przyłączony do krajowego systemu przesyłowego gazu ziemnego Grecji, gaz ziemny ma być przesyłany rurociągami z Grecji do Bułgarii i dalej do Rumunii, Serbii i północnej Macedonii, aż po Mołdawię i Ukrainę.

Na tym nie koniec, bowiem, jak zapowiedziała w połowie grudnia minister energetyki i górnictwa Dubravka Djedovic, w grę wchodzą również nowe połączenia z Macedonią Północną, a być może również z Albanią.

Serbia deklaruje, że będzie działać na rzecz dywersyfikacji, ale za tymi deklaracjami nie idą działania. Belgrad już w ramach istniejącej infrastruktury ma możliwość pozyskiwania nierosyjskiego gazu. Potrzeba jednak woli politycznej, również w innych krajach regionu, jak choćby Węgier. Serbia przez długi czas była zaopatrywana z północy, a teraz część rurociągów stoi pusta. Mogłaby również uzyskać LNG z terminala na Kyrku poprzez Węgry, albo z portów Grecji - zaznacza ekspertka OSW.

Koszt nowego połączenia między Serbią a Macedonią Północną szacowany jest na 80 mln euro - pisze Bloomberg. Inwestycja jest jednak dopiero na etapie przygotowań, o czym informowała minister. Z kolei kwestia interkonektora do Albanii zależeć ma natomiast od postępów w budowie planowanego terminalu LNG na wybrzeżu Adriatyku.

- Do działania Serbię mogą zmusić sankcje. W ich warunkach transport rosyjskiej ropy do chorwackiego portu będzie niemożliwy. Przecena, jaką uzyskał Belgrad od Rosji, spowodowała, że udział rosyjskiej ropy przerabianej w jedynej serbskiej rafinerii wzrósł. Jednak w 2021 roku ponad połowa surowca pochodziła z Iraku, dużą część stanowił import z Norwegii i Iranu. Belgrad postawił na ekonomicznie wątpliwe połączenie rurociągowe z Węgrami dla dostaw ropociągowych przez "Przyjaźń", ale istnieje przecież ryzyko, że przez przeciągającą się wojnę sankcjami zostaną objęte również dostawy lądowe rosyjskiego surowca - zauważa Marta Szpala.

Stawka coraz wyższa, ryzyko rośnie

Nie tylko na polu energetycznym Serbia może być solą w oku tracącego kolejnych "przyjaciół" Putina. Belgrad bowiem stał się azylem dla uciekających przed mobilizacją i ewentualnymi prześladowaniami Rosjan, zyskując miano "nowej Casablanki". Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że Serbia dąży do integracji z Unią Europejską. Na drodze tych aspiracji stoją m.in. stosunki z Kosowem oraz ambiwalentna postawa wobec Moskwy.

Przyjacielskie stosunki z Putinem i gra na dwa fronty zdążyły już zniecierpliwić Brukselę. Pod koniec września Parlament Europejski zagroził, że zawnioskuje o wstrzymanie rozmów akcesyjnych z Serbią, dopóki Belgrad nie wprowadzi sankcji przeciw Rosji.

Na Serbię patrzy się podejrzliwie ze względu na jej sympatie i powiązania z Rosją. W oczach krajów UE postrzega się ją jako piątką kolumnę Moskwy, która chętnie korzysta z pieniędzy UE, ale jednocześnie czerpie zyski na kontaktach z Rosją. Nie przystępując do sankcji, Belgrad oddalił się od UE - wskazuje Marta Szpala.

Vucic najwidoczniej dostrzegł ryzyko, z jakim wiąże się prowadzona przez niego jawnie prorosyjska polityka. Na początku grudnia podczas spotkania z komisarzem do spraw sąsiedztwa i rozszerzenia UE Oliverem Verhelyi'em zapewnił, że europejskie sankcje będą respektowane. - Nikt w Serbii nie będzie omijał sankcji nałożonych przez UE na Rosję w związku z jej atakiem na Ukrainę - deklarował serbski prezydent.

Jak zaznacza Marta Szpala, przyjaźń między Putinem a Vucicem opiera się głównie na interesach i jej losy mogą szybko odmienić. - Rosja i Serbia mają wspólne interesy, ale nie są one w pełni klarowne. Moskwa traktuje instrumentalnie relację serbską. Władimir Putin proponował uznanie Kosowa w zamian za Krym. Władze w Belgradzie zdają sobie sprawę, że ich sprawa może stać się przedmiotem handlu - przekonuje ekspertka OSW.

Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl