Wybory do Parlamentu Europejskiego są już zanmi. Największą frakcją w PE pozostanie centroprawicowa Europejska Partia Ludowa (EPP), która zdobyła 184 mandaty. Drugie miejsce zajęła centrolewicowa Postępowa Sojusz Socjalistów i Demokratów (S&D) z wynikiem około 139 miejsc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W ważnych europejskich krajach spory sukces odniosły partie skrajnie prawicowe, wynik oznacza polityczne trzęsienie ziemi. We Francji rekordowy wynik osiągnęło Zgromadzenie Narodowe (RN), która zajęła pierwsze miejsce z wynikiem ok. 31,4 proc. W Niemczech skrajnie prawicowa AfD stała się drugą najmocniejszą siłą polityczną w kraju. We Włoszech wygrała rządząca partia Fratelli d’Italia, umacniając swoją pozycję.
W konsekwencji uznawana za skrajną Tożsamość i Demokracja (ID) ma otrzymać w PE aż 58 mandatów. Sukces nie jest jednak bezapelacyjny. Skrajnej prawicy nie udało jej się wyprzedzić ani mniej radykalnych eurosceptyków z Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), ani zastąpić liberalnej Renew Europe jako trzeciej siły w parlamencie.
Skrajna prawica zyskuje na sile. "Potencjalna zmiana kierunku"
Ekonomista Piotr Kuczyński nie ma jednak wątpliwości - o zachowanie status quo w europejskiej polityce będzie trudno. - Nie jest prawdą, że nic się nie zmieniło, mimo że układ w parlamencie w zasadzie się nie zmieni. Politycy widzą, gdzie w coraz większym stopniu kierowana jest sympatia wyborców - stwierdził w komentarzu dla money.pl.
Nie ulega więc wątpliwości, że poglądy prawej strony będą szybko przenikały do mainstreamu. To widać już nawet w Polsce (Konfederacja trzecią siłą, otrzymała 12,1 proc.) w wypowiedziach polityków. To zaś zobaczymy już najpewniej przy obsadzaniu stanowisk w nowej Komisji Europejskiej (Parlament Europejski zatwierdza jej skład) - mówi.
W podobnym tonie wypowiadają się eksperci XTB. "Skręt ogólnej europejskiej polityki w skrajnie prawą stronę może stworzyć podwaliny pod potencjalną zmianę kierunku polityki UE z polityki integracyjnej do większych rozłamów między krajami" - pisze w swoim komentarzu Tymoteusz Turski.
Oczywiście na razie ciężko mówić o radykalnej zmianie kierunku, jednak dla rynków nawet wizja potencjalnych ruchów izolacyjnych poszczególnych krajów tworzy wyższą niepewność co do integracji i współpracy wewnątrz wspólnoty europejskich krajów, a wzrost ryzyka często wiąże się ze spadkami, co widzimy dziś na rynkach Starego Kontynentu - dodaje.
Jego zdaniem drugą wyraźną tendencją jest odwrócenie się wyborców od ugrupowań przodujących w zielonej transformacji, co odbija się na mocnych przecenach spółek należących do tego sektora. "Ich sytuacja w otoczeniu wysokich stóp procentowych i tak nie należy do łatwych. [...] Jeżeli do tego dołoży się negatywne polityczne otoczenie, spółki te może czekać ryzyko dalszych przecen" - dodaje.
Zielony Ład do kosza?
Jak w praktyce może wyglądać zmiana kierunku polityki UE? Ocenił to Piotr Kuczyński. - Dla przyszłych decyzji unijnych te wybory będą miały duże znaczenie. Zielony Ład w obecnej postaci jest już praktycznie martwy. Komisja Europejska poszła zdecydowanie zbyt szybko w kierunkach nieuznawanych przez dużą część społeczeństw - stwierdził.
Tymczasem Zielony Ład wciąż jest jednym z najważniejszych postulatów środowisk lewicowych. Opisała to Esther Lynch, sekretarz generalna Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych (ETUC), w artykule opublikowanym na łamach portalu Social Europe, think tanku o profilu socjaldemokratycznym, Lynch zaapelowała o realizację "projektu nadziei".
Ma on zapewnić miejsca pracy wysokiej jakości, poprawę warunków pracy i płacy, przystępne cenowo mieszkania, dostępniejsze usługi publiczne oraz sprawiedliwą transformację energetyczną. Podkreśla to obawy, że te idee zostaną przez nowy PE marginalizowane.
Gospodarka ważniejsza od klimatu? Polacy też zabrali głos
Jak do tej pory władzom UE nie udało się jednak przekonać obywateli wspólnoty, że to walka o klimat jest najważniejsza. Potwierdza to badanie platformy sondażowej Focaldata, przeprowadzone 6 czerwca, w dniu rozpoczęcia głosowania w wyborach do PE, na próbie 6000 obywateli z Niemiec, Francji, Włoch, Hiszpanii, Polski i Szwecji. Dane cytowane przez agencję Reutera, trudno uznać za zaskakujące z perspektywy ostatecznych wyników.
We Francji, Włoszech i Polsce wyborcy uznali, że to właśnie gospodarka w największym stopniu wpłynęła na ich głos, a imigracja znalazła się na drugim miejscu we Francji, a wojna na drugim we Włoszech i Hiszpanii.
Badani jako główne problemy wskazali też poprawę sytuacji gospodarczej i ograniczenie inflacji. Badani wskazali też na zagrożenia militarne oraz kwestia migracji.
Kwestie związane ze zmianą klimatu, tak silnie akcentowane w polityce PE, zajęły dopiero piąte miejsce w badaniu.
Wyniki wyborów wpłynęły na indeksy
O tym, że wynik wyborów może wpłynąć na gospodarkę, przekonała się Francja. Prezydent Emmanuel Macron w reakcji na wynik głosowania ogłosił bowiem przedterminowe wybory. Największym wygranym okazała się Marine Le Pen i jej Zjednoczenie Narodowe, które ma zdobyć aż 30 mandatów, podczas gdy koalicja prezydenta Emmanuela Macrona tylko 13. W reakcji na wynik, Macron ogłosił rozwiązanie Zgromadzenia Narodowego i przedterminowe wybory parlamentarne na 30 czerwca i 7 lipca.
To wywołało spadki na paryskiej giełdzie. W poniedziałek rano indeks CAC 40 spadł o ponad 2 proc., zanim odrobił część strat. Poziom 7854,84 punktów, osiągnięty w Paryżu, był jednym z najgorszych w Europie.
Wynik wyborów europejskich wywołał wstrząs w europejskiej polityce. Nikt nie spodziewał się, że Francja ogłosi wybory parlamentarne w reakcji na wybory do PE, więc czynnik zaskoczenia może osłabić euro i europejskie rynki akcji na początku tygodnia - stwierdziła w rozmowie z "Le Monde" Kathleen Brooks, dyrektor ds. badań w platformie handlowej XTB, skomentowała:
Frankfurcki DAX stracił 0,7 proc. do 18427,63 pkt, mediolański indeks zniżkował o 0,8 proc. do 34375,90 pkt, a amsterdamski o 0,5 proc. do 919,33 pkt. Paneuropejski Stoxx 600 cofnął się o prawie 0,7 proc. do 520,11 punktów. Na londyńskiej giełdzie, poza UE, indeks FTSE 100 zniżkował o 0,6 proc. do 8199,38 pkt.
Prawica straszy rynki
Jak wskazuje "Le Monde", rynki w całej Europie zanurkowały wraz z euro w poniedziałek po zwycięstwie partii skrajnej prawicy w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
W mniejszym stopniu wpływ wyniku wyborów był też widoczny w Polsce. Od godzin porannych zarówno euro jak i dolar osiągały poziomy najwyższe od miesiąca. Jak zauważa ekonomista Cinkciarz.pl Bartosz Sawicki, to głosowanie do Europarlamentu miało kluczowe znaczenie dla rynku.
Tym razem dało pretekst do pogłębienia zapoczątkowanego w piątek osłabienia euro w relacji do dolara - stwierdził. Przed weekendem spłynęły bowiem dane z rynku pracy, które wyraźnie wpłynęły na relację pary euro-dolar, a w konsekwencji na złotego.
Jeśli chodzi o giełdę, to WIG20 notował od rana spadki, jednak ich poziom nie był tak głęboki jak na Zachodzie.
Walka o najważniejsze stanowiska rozpoczęta
Co dalej? Tuż po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów rozpocznie się walka o najważniejsze stanowiska w UE. Ursula von der Leyen, obecna przewodnicząca Komisji Europejskiej, będzie potrzebowała 361 głosów, by uzyskać reelekcję. Wiele wskazuje, że ponownie będzie przewodniczyć Komisji Europejskiej. Prognozy sugerują, że partie centrowe (EPP, S&D i Renew) zdobędą łącznie 403 mandaty. Głosowanie odbędzie się w lipcu lub wrześniu.
Wynik wyborów do parlamentu europejskiego pogłębił trendy widoczne pięć lat temu. W wynikach wyborów widoczne są skutki pandemii COVID-19, wojny na Ukrainie i Bliskim Wschodzie oraz obawy związane z imigracją. Doprowadziły do wzrostu poparcia dla prawicy w niektórych państwach członkowskich.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl