Spada zamiłowanie do krajowych aktywów wśród Polaków. Kapitał inwestorów indywidualnych coraz śmielej migruje znad Wisły na Zachód. Przyczyny? Covidowy boom na inwestowanie w instrumenty o większej stopie zwrotu, większa świadomość wśród osób stawiających pierwsze kroki na rynkach kapitałowych, globalizacja zataczająca coraz szersze kręgi i usuwanie barier, a także wojna w sąsiednim kraju. Najsilniejszym motywatorem jest jednak chęć maksymalizacji zysków.
Inwestycje w akcje zagraniczne dają nam przede wszystkim możliwość większej dywersyfikacji – nie tylko poprzez czynniki, które wpływają na poszczególne spółki, ale również poprzez ilość dostępnych spółek, czy funduszy ETF [gotowych kompozycji składających się z np. z akcji, obligacji, surowców, gdzie jednym zleceniem można zainwestować np. w indeks giełdowy czy daną branżę – przyp. red.] – wyjaśnia dla money.pl Michał Stajniak, analityk XTB.
To broker o międzynarodowym zasięgu. W ubiegłym roku odnotował wśród polskich klientów trzykrotnie większy ruch na akcjach zagranicznych spółek niż w 2020 r. oraz pięciokrotnie większy na zagranicznych ETF-ach.
Patriotyzm słabnie. Zagraniczne rynki mają więcej do zaoferowania
Zagraniczna oferta jest bogatsza. Na Giełdzie Papierów Wartościowych (GPW) notowanych jest ponad 400 spółek, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych są ich tysiące. – Oczywiście zwykle liczy się te kilkaset największych, czy to w przypadku indeksu S&P 500, czy Euro Stoxx 600 – zaznacza analityk XTB. I dodaje: w przypadku inwestycji w akcje zagraniczne czy ETF-y należy liczyć się z ryzykiem walutowym – szczególności w okresie, gdy złoty jest bardzo tani. Dlaczego? Więcej na ten temat można przeczytać TUTAJ.
Jeśli wierzyć prognozom, w długim terminie nasza waluta powinna się umocnić. W takim wypadku – sugeruje analityk – warto zainteresować się inwestycjami w fundusze ETF na spółki zagraniczne, które automatycznie są zabezpieczane przed wahaniami kursowymi złotego.
Nieco inne obserwacje poczynił Finax, słowacki robodoradca inwestycyjny, który od kwietnia działa w Polsce w formie oddziału i ma już tutaj 10 tys. klientów. Zauważa, że Polacy zaczynają przygodę z inwestowaniem od rodzimych instrumentów, ale im dłuższy mają horyzont inwestycyjny, tym bardziej cenią sobie rynki globalne. Powód? Aż 71 proc. ankietowanych przez tę firmę internautów, uważa, że zagraniczne inwestycje przyniosą wyższe stopy zwrotu. Statystyka ostatnich kilkunastu lat to potwierdza.
Na zagranicznych inwestorów pod kątem dywersyfikacji portfela wypadamy blado. Dlaczego? - Z rozmów z przedstawicielami branży inwestycyjnej wynika, że globalne inwestowanie staje się coraz popularniejsze nad Wisłą. Nasze dane jednak pokazują, że polskim portfelom daleko do globalnej dywersyfikacji, a ta sugeruje, by w polskie instrumenty nie lokować nawet jednego procenta aktywów. Zjawisko home bias, czyli nadmiernego przywiązania do rodzimych instrumentów, nie jest związane tylko z Polską. Jednak obawa przed wyjściem z kapitałem za granicę jest tu wyjątkowo duża. Jedynie tańsze i prostsze inwestowanie na globalnych rynkach może to zmienić – komentuje Przemysław Barankiewicz, CFA, szef Finax w Polsce.
Oferta inwestycyjna pod kątem zagranicznych instrumentów na polskim rynku cały czas się rozwija. Z obserwacji Finaxa wynika, że polskie akcje i obligacje stanowią ponad 80 proc. portfela co trzeciego ankietowanego. Co najmniej połowa portfela jest biało-czerwona wśród 43 proc. polskich inwestorów. Nie ma on wątpliwości, że będzie się to zmieniać zgodnie z trendem.
Polskie obligacje detaliczne działają jak magnes
Najbardziej popularny typ portfela inwestycyjnego w 60-procentach składa się z akcji, a w 40 procentach z obligacji. Biorąc pod uwagę wyniki ostatniej dekady, zdaniem Michała Stajniaka, można ryzykować większym zaangażowaniem portfela w rynki zagraniczne niż polskie. Pod lupę bierze on główny indeks giełdy warszawskiej i nowojorskiej.
Średnio akcje traciły przez 6 z 12 miesięcy na WIG20, w przypadku S&P 500 - średnio jeden miesiąc i był to wrzesień. Oczywiście nie można przewidzieć, czy historia będzie się powtarzać w przyszłości, z pewnością jednak rynek zagraniczny daje spore możliwości dywersyfikacyjne – uważa ekspert XTB.
Typowy portfel inwestycyjny w proporcjach 60 do 40 dotyczy inwestowania długoterminowego, co zmniejsza ryzyko. Jeśli mowa o tej mniejszej części portfela, składającej się z papierów dłużnych, analityk XTB radzi inwestorom nie patrzeć w kierunku obligacji korporacyjnych (ewentualnie na te emitowane przez najbardziej wiarygodne firmy), które zachowują się jak rynek akcji, lecz w stronę papierów skarbowych: obligacji i funduszy dłużnych.
Te ostatnio biją nad Wisłą rekordy popularności, o czym niedawno informowaliśmy na łamach money.pl. Wiele wskazuje, że popyt się utrzyma, bo resort finansów z miesiąca na miesiąc hojnie podnosi oprocentowania obligacji skarbowych. Na razie dostępne są tylko w PKO Banku Polskim, ale chciałaby je mieć u siebie m.in. Santander, który w tej sprawie wystąpił z wnioskiem do resortu finansów.
Rynek obligacji skarbowych jest coraz bardziej interesujący ze względu na to, że jesteśmy po fali największych spadków i stabilizacji stóp procentowych. Zgodnie z nieoficjalnymi zapowiedziami szefa NBP możemy szykować się do ostatniej podwyżki stóp procentowych, co doprowadzi do tego, że dalszy wzrost rentowności będzie ograniczony – tłumaczy Michał Stajniak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Energetyka na topie, technologie w odwrocie
Sztuka inwestowania w dobie kryzysu, który puka do bram światowej gospodarki, jest nie lada wyzwaniem. Michał Stajniak zwraca uwagę na akcje spółek o wysokiej stopie dywidendy. Nie są nimi technologiczne perły Ameryki, które obecnie są w trendzie spadkowym.
- Spółki technologiczne często dywidendy nie wypłacają – np. Facebook. Robią to przede wszystkim spółki powiązane z sektorem surowcowym, energetycznym czy pożyteczności publicznej [czyli takie, które zaspokajają potrzeby społeczeństwa – przyp. red.]. Nie musimy kierować swojej uwagi tylko na rynek polski, możemy również na rynek zagraniczny – radzi ekspert.
Jak długo potrwa surowcowa hossa? Rosja szantażuje Europę dostawami gazu, dlatego według analityka spółki zajmujące się jego sprzedażą w dalszym ciągu będą notować wysokie marże. Ponadto firmy zajmujące się gazem w Stanach Zjednoczonych mogą cieszyć się większymi zyskami, bo ceny błękitnego paliwa za oceanem notują bardzo duże wzrosty, a presja na zwiększenie eksportu do Europy będzie rosnąć.
Zaznacza, żeby nie spuszczać z radaru spółek technologicznych. Dlaczego? – Przez wiele lat notowały potężny wzrost i najlepiej zarabiały spośród wszelkich sektorów. Są obecnie w zdecydowanie w lepszej kondycji, niż było to po pęknięciu bańki internetowej z początku tego tysiąclecia. Wobec tamtych doświadczeń bieżące spadki na indeksie Nasdaq powinny trwać krócej niż wtedy – wyjaśnia Stajniak.
Zwraca ponadto uwagę, że rynek dostrzega możliwość obniżki stóp procentowych przez Fed w przyszłym roku. Jeśli gospodarka zaliczy jedynie krótkotrwałą techniczną recesję i stopy procentowe zostaną obniżone już w pierwszej połowie przyszłego roku, zdaniem eksperta spółki technologiczne powinny powrócić na tory wzrostu najprawdopodobniej pod koniec trzeciego kwartału tego roku lub na początku czwartego.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl