Dopiero w poniedziałek rano ratownicy odnaleźli wrak śmigłowca, w którego katastrofie zginął prezydent i szef MSZ Iranu. Prezydent Raisi wracał z uroczystości otwarcia tamy na rzece Araks na granicy Iranu i Azerbejdżanu, w której uczestniczył wraz z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem.
Pierwsze informacje o potencjalnej śmieci Raisiego zbudziły niepokój w związku napiętą sytuacją geopolityczną. Władze Izraela natychmiast zareagowały informacją, że nie mają nic wspólnego z tą tragedią. W poniedziałek najwyższy duchowo-polityczny przywódca Iranu Al Chamenei potwierdził informacje o katastrofie śmigłowca, a w kraju wprowadzono pięciodniową żałobę narodową.
Teheran na zakręcie
Ebrahim Raisi był nie tylko prezydentem, ale również szefem rządu. Uważano go za protegowanego, a nawet ewentualnego następcę najwyższego Ajatollaha Al Chamenei. Obowiązki szefa państwa do wyborów wykonywać będzie dotychczasowy pierwszy wiceprezydent - Mohammad Mochber.
W Iranie funkcję tymczasowego prezydenta przejmie wiceprezydent, który jest politykiem podobnym do prezydenta Raisiego. Długoterminowo obecnie rządzące siły polityczne będą chciały utrzymać władze, co prawdopodobnie nie zmieni kierunku działań na arenie międzynarodowej - wskazuje Maciej Miniszewski, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Mochber będzie pełnił obowiązki prezydenta przez okres do 50 dni, kiedy mają odbyć się kolejne wybory prezydenckie. To człowiek bliski establishmentowi. Wielokrotnie zastępował Raisiego. Miał swój udział w negocjacjach z Rosją w sprawie dostaw sprzętu wojskowego w tym dronów i pocisków dla armii Putina, a wcześniej odpowiedzialny był za program rozwoju rakiet balistycznych.
Jak oceniają analitycy, polityka zagraniczna Iranu raczej nie ulegnie więc drastycznej zmianie, zwłaszcza, że jej główny kurs wciąć pozostaje w gestii duchowego przywódcy Al Chamenei.
- Nie należy robić sobie nadziei na radykalną zmianę przy kolejnych wyborach. Do startu dopuszczony zostanie jedynie kandydat z obozu konserwatywnego. Rozczarowanie po rządach tak zwanych reformatorów wyniosło do władzy radykałów i to oni dyktują kurs - wyjaśnia w rozmowie z money.pl dr Robert Czulda, ekspert z Fundacji Pułaskiego oraz adiunkt Katedry Teorii Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa Uniwersytetu Łódzkiego.
Zresztą, jak podkreśla nasz rozmówca, podział na reformatorów i konserwatystów w Iranie jest pozorny. - Żadni liberałowie nie zostaną dopuszczeni do wyborów. Ludzie mają świadomość, że wybory będą fasadowe, dlatego podobnie, jak przy poprzednich frekwencja będzie niska, a zwycięzca z góry określony - dodaje.
Można więc zakładać, że Teheran pozostanie w bliskich relacjach z Moskwą i Chinami, będzie zabiegał o unormowanie stosunków z Arabią Saudyjską, ale pozostanie ostrej kontrze do USA i Izraela.
Beczka prochu
Iran zmaga się poważnymi problemami wewnętrznymi. Reputację reżimu nadszarpnął krwawy zamach bombowy dokonany przez organizacje sunnickie w mieście Karman na początku stycznia tego roku, a później izraelski atak na konsulat w Syrii, w którym zginął jeden z dowódców brygady Al-Kuds Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej.
Świat wstrzymał oddech na zapowiedź odwetowego ataku na Izrael w kwietniu tego roku. Jednak zmasowany atak ponad 300 dronów i rakiet w 99 proc. został odparty poprzez systemy obrony powietrznej Izraela. Teheran poinformował zaś, że skorzystał z prawa do "uzasadnionej obrony" i sprawę "uznał za zakończoną".
Wciąż okoliczności katastrofy nie są w pełni znane. Wiadomo jednak, że prezydent i szef dyplomacji lecieli starym śmigłowcem i w dodatku jednym transportem. To może wskazywać na faktyczny stan i potencjał kraju. Iran jest w trudnej sytuacji. Do pewnego stopnia ten incydent jest ilustracją indolencji Republiki Islamskiej i z pewnością zostanie wykorzystany propagandowo przez przeciwników reżimu - zaznacza dr Czulda.
Katastrofa lotnicza i śmierć prezydenta Raisiniego to kolejny cios w rządy Ajatollahów i jednocześnie zdarzenie, które może wzruszyć niestabilny układ w regionie, a konsekwencje magą mieć znaczenie globalne. Dlaczego czynnik irański jest tak delikatny? Iran to nie tylko potencjalny kolejny front międzynarodowych konfliktów, ale też kraj mający istotny wpływ na i tak wrażliwy rynek ropy i gazu ziemnego.
Mówimy bowiem o kraju, który ma ogromne zasoby gazu ziemnego, jedne z największych na świecie. Złoża tego surowca szacowane są na 33,5 bln m sześc. i stanowią ponad 18 proc. światowych zasobów.
Jest też posiadaczem czwartych co do wielkości złóż ropy naftowej na świecie. Przez jego wody terytorialne w cieśninie Ormuz przepływa 20 proc. światowego handlu ropą naftową.
Śmierć irańskiego prezydenta zwiększa niepewność na rynku, jednak ceny ropy pozostają w dużej mierze w przedziale wahań. Choć rynek pozostaje relatywnie stabilny, to czeka na kolejne działania istotne dla cen ropy - wskazuje Maciej Miniszewski.
Zasoby Iranu w postaci dobrej jakościowo, lekkiej ropy sięgają 21,8 mld ton. Przed wprowadzeniem embarga Iran wydobywał ponad 4 mln baryłek ropy dziennie, z czego sprzedawał za granicę około 2,5 mln. W OPEC wyprzedzała go jedynie Arabia Saudyjska.
- Iran w kwietniu 2024 r. wyprodukował 3,3 mln baryłek dziennie, czyli o 0,05 mln baryłek dziennie więcej względem marca. Była to najwyższa wartość w ciągu ostatnich 5 lat od czasu nałożenia amerykańskich sankcji. Obecne wolumeny produkcji stanowią ponad 3 proc. globalnej podaży - przypomina ekspert PIE.
Iran trzyma klucze do "czarnej" bramy
Każde dramatyczne wydarzenie w Iranie potencjalnie może więc skutki dla światowej gospodarki. Fiasko porozumień nuklearnych z Iranem 2015 r. doprowadziło do powrotu sankcji, a co za tym idzie zmian na rynku ropy.
Inwazja Rosji na Ukrainę natomiast dała szansę Iranowi nieformalnego powrotu na rynki, ponieważ - jak wyjaśnialiśmy w money.pl - od końca 2022 r. USA przymykały oko omijanie sanki i rosnący eksport irańskiej ropy, która omijała amerykańskie sankcje. Priorytetem było bowiem nieformalne odprężenie relacji z Teheranem.
Brak stabilności Iranu budzi obawy o jeden z najważniejszych szlaków dla światowego handlu ropą naftową. To właśnie Teheran trzyma klucze do "czarnej bramy", czyli cieśniny Ormuz.
Według analiz Goldman Sachs, potencjalna blokada cieśniny w ciągu miesiąca podniosłaby cenę baryłki o 20 proc. Jeżeli trwałaby dłużej, koszty wzrosłyby dwukrotnie. Eksperci wciąż jednak uważają taki scenariusz za rozwiązanie "atomowe", możliwe w przypadku przyparcia Iranu do muru.
- Z cieśniny Ormuz kontrolowanej przez Iran wpłynęłoby na dostawy ok. 20 mln baryłek dziennie ropy, czyli 25-30 proc. globalnego handlu ropą drogami morskimi i 11 mld m3 dziennie LNG, czyli ok. 20 proc. światowych dostaw. Szczególnie zagrożone byłyby dostawy z Arabii Saudyjskiej i Kataru, skąd Polska sprowadziła w 2023 r. ok. 45 proc. ropy naftowej i blisko 20 proc. LNG - zaznacza Miniszewski.
Jak podkreśla, scenariusz ten jest bardzo mało prawdopodobny ze względu na relatywnie większe straty dla budżetu samego Iranu w porównaniu do innych gospodarek.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl
Chcesz mieć wpływ na rozwój serwisu money.pl? Weź udział w badaniu