Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Pierwszy pełny tydzień sierpnia zaczął się totalną przeceną na rynkach akcji. Teoretycznie powodem było to, co działo się w poprzednim tygodniu na Wall Street, ale wydaje się, że podstawową przyczyną ucieczki od ryzyka była potężna przecena akcji w Japonii.
Indeks Nikkei stracił 12,4 proc., a w trakcie sesji tracił już ponad 13 proc. Podczas ostatnich czterech tygodni indeks ten stracił już 25 proc., czyli - posługując się standardami z Wall Street - wszedł w rynek niedźwiedzia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ta przecena zaraziła też inne rynki akcji. Indeks w Tajwanie stracił ponad 8 proc. i nawet ulubieniec globalnych inwestorów Sensex (Indie) stracił blisko 3 proc. Azjatycka przecena doprowadziła do dużych spadków indeksów również w Europie i na kontraktach na amerykańskie indeksy (stan na poniedziałek, g. 11:30).
Podstawowym powodem przeceny w Japonii było umocnienie jena. Kurs USD/JPY tego dnia tracił 3 proc. (na rynku walutowym to potężna przecena), a w ciągu miesiąca spadł o ponad 12 proc.
Obłąkańcza polityka monetarna?
To oczywiście szkodziło eksporterom japońskim. Poza tym ostatecznie pogrzebało to proces carry trade. Polega on na pożyczaniu w słabiej walucie (jenie) i inwestowaniu w innych sektorach (rynek akcji), a po odnotowaniu zysków na powrocie do swojej waluty i zwracanie kredytu w jenach (który to kredyt liczony w innej walucie znacznie w międzyczasie stopniał).
Tak kończy się nietypowa - niejeden powie, że obłąkańcza - polityka monetarna Banku Japonii, który zbyt długo utrzymywał stopy na poziomie zerowym (a nawet ujemnym). Co doprowadziło do potężnego osłabienia jena (kurs USD/JPY w ciągu 2,5 roku wzrósł o blisko 50 proc.) i hossy na akcjach – w ciągu 1,5 roku indeks Nikkei zyskał w szczycie ponad 70 proc.
Oczywiście tej przecenie przysłużyły się też publikowane w USA w końcu ubiegłego tygodnia dane makro. Już poprzednie raporty kwartalne spółek ze "wspaniałej siódemki" (Alphabet, Amazon, Apple, Meta Platforms, Microsoft, NVIDIA, Tesla - przyp. red.) nie zachwycały. Martwiono się tym, że wydają zbyt dużo na sztuczną inteligencję, a do zysków z niej jeszcze jest daleko.
Na chwilę uspokoiły rynki posiedzenie FOMC (Federalnego Komitetu do spraw Operacji Otwartego Rynku - przyp. red.) i konferencja Jerome Powella, szefa Fed. Można powiedzieć, że praktycznie zapowiedział on obniżkę stóp o 25 pb. we wrześniu.
Potem pojawiły się jednak problemy, którymi były te właśnie dane makro. Okazało się, że ISM (wskaźnik aktywności w sektorze amerykańskich przedsiębiorstw w sektorze przemysłowym - przyp. red.) szybko spadał - najniżej od ośmiu miesięcy - ze wzrostem subindeksu cenowego. To rodziło niepokój, bo mogło się okazać, że zdanie z komunikatu FOMC mówiące o wystąpieniu ryzyk dla obu mandatów Fed (inflacja i rynek pracy) zaczynają się sprawdzać. A to niepokoi.
Dane o rynku pracy zmroziły inwestorów
Również rynek pracy pokazał, że gospodarka amerykańska zwalnia. Rzeczywiście nieoczekiwanie wzrosła stopa bezrobocia (4,3 proc.), a gospodarka stworzyła niewiele miejsc pracy.
Tutaj uwaga: lipcowe zaburzenia klimatyczne mogły sztucznie wykrzywić te dane. Trzeba pamiętać, że potężne weryfikacje danych przy okazji następnego raportu z rynku pracy nie należą do rzadkości – są wręcz regułą. 6 września, kiedy publikowany będzie kolejny taki raport miesięczny w USA, zobaczymy, jaka jest prawda o tym rynku.
Inwestorzy doszli jednak do wniosku, że Fed – jak to się często zdarza – po prostu przedobrzył. Za długo walczył z inflacją, utrzymując stopy procentowe na bardzo wysokim poziomie, co zbytnio ochłodziło gospodarkę. To musiało zaszkodzić stanowczo zbyt drogim akcjom amerykańskich spółek.
Można powiedzieć, że w ten sposób zakończyła się gra pod obniżkę stóp o 25 pb., a słabe dane nie tylko już nie będą pomagały, ale zaczęły szkodzić rynkowi akcji.
Sprzedawanie podczas paniki? Nie radzę
Japonia i USA doprowadziły do przeceny na całym świecie, ale – jak zawsze ostrzegam – że sprzedawanie podczas paniki nie jest dobrym wyborem. Amerykańskie powiedzenie mówi "kupuj, kiedy krew się leje". Teoretycznie chodzi o prawdziwą krew, czyli o wojnę, ale równie dobrze można mówić o tym, że kupuje się, kiedy kolor czerwony dominuje na giełdach podczas paniki.
Nie zakładam, że już w poniedziałek, 5 sierpnia, jest ten czas, bo nadal uważam (wraz ze swoimi kolegami z Xeliona), że trzeci kwartał będzie na rynkach akcji korekcyjny. Korekta jednak może przyjmować różną postać – od paniki jak w Japonii do trendu bocznego.
Już teraz rynek chce wymusić na Fed potężne obniżki stóp. Ekonomiści bankowi prześcigają się w prognozach. Liderem jest Citigroup, którego analitycy oczekiwali trzech obniżek o 25 pb., a teraz spodziewają się obniżki o 50 pb. we wrześniu i listopadzie oraz o 25 pb. w grudniu.
Ja nie bardzo wierzę w taką decyzję FOMC już 18 września. I nie dlatego nie wierzę, że Jerome Powell podczas swojej konferencji prasowej powiedział bardzo zdecydowanie, że obniżka o 50 pb. nie wchodzi w rachubę. Może przecież zmienić zdanie.
Jednak już teraz Donald Trump zapowiada mocną krytykę i nawet odwołanie Powella (jeśli wygra wybory prezydenckie), gdyby Fed obniżył stopy we wrześniu, czyli 1,5 miesiąca przed wyborami. Ja zakładam, że FOMC nie będzie chciał wejść w ślady naszej RPP i gwałtownie obniżyć stopy przed wyborami. Prędzej zrobi to po wyborach, chociaż i tu jest problem, bo posiedzenie FOMC będzie miało miejsce 6 i 7 listopada, a wybory prezydenckie w USA są 5 listopada.
W co uwierzy rynek?
Tak czy inaczej, nie jest ważne, co mi się wydaje i co Fed tak naprawdę zrobi. Ważne jest to, w co uwierzy rynek. A inwestorzy są zawsze chętni do wiary w bajki. Mówi się nawet, że Fed może stopy obniżyć już w sierpniu, mimo że nie ma zaplanowanego posiedzenia.
Ja w to nie bardzo wierzę, bo oczekiwana korekta na Wall Street (w Xelionie od dawna ją zapowiadaliśmy) nie będzie powodem do obniżki stóp, a gospodarka amerykańska daleka jest od recesji. Przypominam, ze annualizowany PKB w drugim kwartale w USA wzrósł o 2,8 proc.
Nie wykluczam nawet, że oprócz utrwalania się wiary w pomoc Fed, pojawią się też dane makro, które uspokoją inwestorów. W tej sytuacji bardzo ważny może się okazać publikowany 5 sierpnia o 16:00 indeks ISM (menedżerów logistyki) dla amerykańskiego sektora usług. Zapowiadany jest wzrost tego sektora, który stanowi 97 proc. amerykańskiej gospodarki.
Prognozy są jednak bardzo optymistyczne, więc jest pole do negatywnego rozczarowania, co prognozę pogłębi. Jednak równie prawdopodobne jest to, że po początkowym spadku indeksy na Wall Street zmienią kierunek i już we wtorek na giełdy akcji powróci kolor zielony.
Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion
FOMCMasz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl