Szczególnie problematyczne jest ropa. Z pomocą mogą przyjść Iran, Norwegia, USA, a także Kazachstan i nawet Azerbejdżan.
Wywołany przez Rosję kryzys energetyczny w Europie, jak i agresja na Ukrainę, zmuszają Europę do podjęcia kroków w kierunku uniezależnienia się od rosyjskich surowców. Nie jest to łatwe, ponieważ do tej pory Rosja miała pozycję dominującą w dostarczaniu na Stary Kontynent węglowodorów.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego publikowanych w 2021 roku wynika, że Polska z Rosji sprowadzała 9,6 mld m3 gazu, co stanowiło 55 proc. całkowitego importu błękitnego paliwa do kraju. Z kolei w okresie styczeń-listopad 2021 r. Polska importowała prawie 21,5 mln ton ropy naftowej, z czego 63,6 proc. z Rosji - wynika z danych Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Teraz zamierza radykalnie się odciąć. - Będziemy robili wszystko, żeby do końca tego roku odejść od rosyjskiej ropy - zapowiedział w środę premier Mateusz Morawiecki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W skali Europy Rosja dostarcza 25 proc. ropy naftowej oraz 45 proc. gazu. - Radykalne odcięcie się od surowców z Rosji - w mojej ocenie - jest niestety niemożliwe. Mimo tego ten proces powinien postępować jak najszybciej - studzi optymizm dr Henryk Borko, adiunkt z Uczelni Łukaszewski i ekspert od rynków wschodnich w rozmowie z money.pl.
To dlatego Unia Europejska musiała wykluczyć z sankcji nakładanych na Rosję ropę i gaz. Mimo tego wdrożyła działania mające możliwie jak najszybsze zmniejszenie tej zależności.
Komisja Europejska zakłada redukcję importu gazu z Rosji o dwie trzecie i to w ciągu roku. A według raportu niemieckiego Think Tanku Agora Energiewende, do 2027 r. jest w stanie ograniczyć zapotrzebowanie na import gazu z Rosji aż o 80 proc. To jednak natychmiastowych wymaga działań i poszukiwań nowych dostawców surowców.
Zakręcić kurek Rosji
Jak pisaliśmy w money.pl kryzys, jaki wywołała Rosja w końcu 2021 roku w Europie, paradoksalnie przygotował Stary Kontynent do problemów, jakie łączą się z wojną w Ukrainie. Dyplomaci z UE, w tym z Polski, ale i USA już wcześniej odwiedzali kraje, które pomogłyby Europie w dywersyfikacji dostaw. Kolejne rozmowy właśnie się toczą.
Kluczową rolę mają tu dostawy gazu LNG za sprawą gazowców, które mają dostęp do 37 terminali na całym kontynencie i 26 w krajach należących UE - o czym pisaliśmy już w money. To właśnie na gaz skroplony wskazywał ostatnio Frans Timmermans, jako źródło dywersyfikacji.
Złota era dla LNG. Flota gazowców zmorą Putina
UE mogłaby importować więcej skroplonego gazu ziemnego, z m.in. Kataru (który ma zwiększyć zdolność produkcyjną LNG o 30 proc. do końca tej dekady), Egiptu, a nawet Australii. Przypomnijmy też, że jednym z największych dostawców LNG są również USA.
- To właśnie z LNG można wiązać najwięcej nadziei. Główne kierunki to oczywiście USA oraz Katar - zaznacza dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Z perspektywy Polski terminal LNG jest oknem na świat, ale ważniejszym projektem, pozwalającym uniezależnić się od Rosji, jest Baltic Pipe, który ma zostać uruchomiony jeszcze w tym roku i będzie przesyłał 10 mld m3 gazu rocznie.
Co jednak z ropą? Nie jest tajemnicą, że toczą się rozmowy o dostawach gazu czy ropy również z innymi krajami, z którymi do tej pory krajom Zachodu nie było po drodze, jak choćby z Iranem, o którym pisaliśmy w money.pl, czy nawet Wenezuelą.
- Tu Polska ma większy problem. Przez lata nasze rafinerie odbierały ropę kaukaską. Jest ona mocno zasiarczona, ale nasze instalacje są do niej przystosowane i pozwalają ją rafinować. Zmiana będzie więc nie tylko wymagała znalezienia nowych dostawców, ale też inwestycji w zmianę technologiczą - zauważa dr Borko.
Polska spośród krajów unijnych (na przestrzeni lat 2019-2020) była drugim po Niemczech największym importerem ropy naftowej z Rosji. Jednak jak zauważają analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, ograniczenie roli ropy importowanej z Rosji jest możliwe.
Z naszej perspektywy kluczowy jest gdański Naftoport. Jak zaznacza dyrektor PIE Piotr Arak, jego przepustowość jest wystarczająca, aby pokryć zapotrzebowanie na ropę naftową w Polsce, a nawet częściowo w Niemczech. Surowiec można by pozyskać dzięki kontraktom z Arabią Saudyjską, Stanami Zjednoczonymi czy Norwegią. Dostawcą może być również Wielka Brytania.
- Ten północny kierunek rozwoju dla pozyskania ropy jest najbardziej prawdopodobny - mówi dr Henryk Borko i dodaje, że nie powinniśmy się zamykać również na inne mniej oczywiste kraje, jak choćby wspomniany wcześniej Iran, Kazachstan, ale też Azerbejdżan.
Zapomniany kierunek południowy
Pozycja Rosji na rynku ropy i gazu, rozbudowana infrastruktura i wieloletnie umowy pozwalały Europie oferować tańszy gaz, przez co nowe, alternatywne projekty nie cieszyły się tak dużą atencją. Skutkiem tego był choćby upadek projektu gazociągu Nabucco, który ostatecznie zarzucono w 2013 r.
Jednak część inwestycji rurociągowych z kierunku południowego mimo wszystko ukończono i dziś w świetle konfliktu z Rosją mogłyby mieć szansę na renesans. Takim jest choćby oddany 31 grudnia 2020 roku gazociąg z Azerbejdżanu przez Turcję do Europy, czyli tak zwany Południowy Korytarz Gazowy.
- O Azerbejdżanie nie mówi się wiele w kontekście jego możliwości gospodarczych. Na arenie międzynarodowej częściej pojawia się w kontekście konfliktu z Armenią w Górskim Karabachu. To jednak kraj istotny z punktu widzenia wydobycia ropy naftowej i gazu ziemnego. Możliwości wykorzystania tego kierunku są i warto brać je pod uwagę - zaznacza dr Borko.
Ten nieduży kraj nad Morzem Kaspijskim jest wymieniany wśród 30 państw świata najbardziej zasobnych w ropę oraz w pierwszej dwudziestce największych eksporterów tego surowca na świecie. Według rządowych danych zasoby ropy sięgają 15 mld baryłek, a gazu oceniane są na 2 bln m3.
Jednak Azerbejdżan, jako była republika radziecka stoi w rozkroku politycznym i gospodarczym między Wchodem i Zachodem. Z jednej strony przez lata rozbudowywał infrastrukturę kierowaną na Europę, z drugiej zacieśniał stosunki z potężnym sąsiadem - Rosją. Dosłownie tuż przed inwazją Rosji na Ukrainę prezydent Ilham Alijew podpisał "deklarację o współpracy sojuszniczej" po czym nie przyłączył się do wojny i skierował pomoc humanitarną na Ukrainę. Do tego się jednak nie ograniczył, za pośrednictwem koncernu naftowego SOCAR obecnego w Ukrainie udostępnił za darmo paliwo dla karetek i służb ratunkowych. A ostatnio zadeklarował wysłanie paliwa na zasiew pól.
Wydaje się również, że Alijew wykorzystał również zaangażowanie Putina w konflikt na Ukrainie, aby na swoją korzyść rozwiązać spór z Armenią o kontrolowany przez Ormian Górski Karabach. Jak donosi Reuters, Moskwa oskarżyła Baku o załamanie ustaleń porozumienia pokojowego, po tym, jak azerskie wojska wkroczyły do wioski Paruch. W regionie operowania kontyngentu pokojowego Federacji Rosyjskiej.
Gaz i ropa z Azerbejdżanu
Inwazja Rosji na Ukrainę zburzyła powojenny ład, a wraz z postępującym konfliktem sytuacja międzynarodowa na świecie staje się bardzo dynamiczna. Azerbejdżan może więc jeszcze bardziej zbliżyć się do Zachodu, stając się elementem sieci alternatywnych dla dostaw surowców.
- Możliwości oczywiście są, pytanie tylko, czy Rosja na to pozwoli - zaznacza dr Borko. - Putin pokazał już, jak reaguje na utratę kontroli w regionach, które uznaje za rosyjską strefę wpływu - dodaje.
Jednak azerski gaz z pola Szach Deniz już płynie do Europy. Ponad 7 mld m3 błękitnego paliwa od początku 2021 roku tłoczona jest przez Gazociąg Południowo-Kaukaski, dalej Transanatolijski (TANAP) i w końcu Trnasadriatycki. W sumie przez Południowy Korytarz Gazowy płynie 70 proc. całkowitej rocznej mocy przepustowej.
Obecnie to 16 mld m3 gazu rocznie, z czego 6 dostarczanych jest do Turcji, a 10 mld m3 trafia dalej do Europy. A może być jeszcze więcej. Dla Unii Europejskiej bowiem staje się on jednym z priorytetowych projektów energetycznych z Morza Kaspijskiego. Już trwają rozmowy o zwiększeniu przepustowości do 30 mld m3 gazu rocznie.
Ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich studzi jednak zapał. Jak zaznacza, azerski potencjał nie może równać się z rosyjskim. - Mimo że wydobycie rośnie, eksport się zwiększa, to azerski gaz nie zastąpi rosyjskiego. To nie będzie gracz, który zmieni sytuację. Może być jednym z potencjalnych dostawców. Większy potencjał ma Kazachstan. Ale i ten kierunek Rosja próbuje blokować. Awaria rurociągu KTK rzekomo wynikająca z siły przyrody, w kontekście sytuacji rodzi pytania - zaznacza dr Kardaś.
Czy Europa mogłaby również skorzystać z bardzo dobrej jakościowo azerskiej ropy? Azeri Light to ropa typu Crude, lekka i czysta, dzięki czemu z jednej baryłki można uzyskać więcej paliwa niż na przykład z rosyjskiego surowca. Polska już dekadę temu poważnie przymierzała się umożliwienia jej dostaw rafinerii w Płocku.
Plany byłby bardzo zaawansowane. Już w 2012 roku powstała spółka Sarmatia, do której przystąpiły Polska, Litwa, Gruzja i Azerbejdżan. Ówczesny minister Radosław Sikorski prowadził rozmowy w Baku dotyczące zaopatrzenia polskich rafinerii w azerską ropę.
Potrzebne jest jednak połączenie Odessa-Brody z systemem "Przyjaźń" oraz kolejne 270 km ropociągu po stronie z polskiej z Adamowa do Płocka, by potem dostarczać ropę dalej choćby do Gdańska. Jak szacowano, ropociąg pozwalałby dostarczać 10 mln ton ropy rocznie z możliwością powiększenia przepustowości do 20 mln ton surowca. Wydana w 2013 roku decyzja środowiskowa została przedłużona do 2023 roku i wciąż jest w mocy.
- Wiele zależy od woli politycznej i wyniku wojny w Ukrainie. Polska zdecydowanie skupia swoje inwestycje na kierunku północnym, a ofensywa rosyjska w Ukrainie, zniszczenia wojenne oraz naciski na sam Azerbejdżan mogą te plany torpedować - zaznacza dr Henryk Borko.
Według Szymona Kardasia i w tym przypadku Azerbejdżan jest przeceniany. - Są dwa kraje, o których mówi się najczęściej w kontekście pozyskania ropy. Pierwszy to Iran. Gdyby udało mu się zwiększyć produkcję o 1 mln baryłek, byłby to zastrzyk dla rynku. A mówi się jednak nawet o 1,5 mln baryłek. Drugi kierunek to ZEA. Co do Arabii Saudyjskiej pytanie, z kim chcieliby zagrać. Czy będą lojalni bardziej wobec formatu OPEC+, gdzie Rosja ma ważny głos, czy też będą chcieli zbliżyć się do Zachodu i unormować sytuację - dywaguje dr Szymon Kardaś.