5 obietnic - to sobotni bilans kongresu Prawa i Sprawiedliwości. 13. emerytura dla seniorów, 500+ już na pierwsze dziecko, 0 proc. PIT dla młodych do 26. roku życia, obniżka podatku PIT oraz przywrócenie lokalnych połączeń kolejowych i autobusowych. Według wyliczeń money.pl obietnice mają kosztować od 35 do 40 mld zł. Co można mieć za te pieniądze?
Gdyby takie pieniądze rozdać każdemu Polakowi: młodemu i staremu, to… wszyscy dostalibyśmy jednorazowo po 1 tys. zł. Program mógłby mieć nazwę "Tysiak dla każdego Polaka" lub po prostu "1000+". Za równowartość tej kwoty bez problemu można wybudować blisko 133 tys. mieszkań (wartych po 300 tys. zł).
Takie pieniądze to również równowartość 20 Stadionów Narodowych. Po jednym mogłoby stanąć w każdym województwie. I jeszcze wystarczyłoby pieniędzy na dodatkowe cztery. Po jednym w Warszawie, Krakowie, Poznaniu i na przykład Wrocławiu.
Program PiS lub tysiąc kilometrów autostrady
40 mld zł to kwota wystarczająca na budowę 975 kilometrów nowoczesnej autostrady. Mogłaby więc powstać trasa idąca wzdłuż nabrzeża: od Szczecina przez Gdańsk do Białegostoku. Pieniądze pozwoliłyby jeszcze na dodatkowe 250-300 kilometrów. To pozwoliłoby na przykład na budowę trasy z Warszawy do Rzeszowa.
40 mld zł to również pieniądze, które pozwalają na 40 lat opłacania programu obiadów dla wszystkich dzieci w szkołach podstawowych. Ciepły obiad dla każdego w ciągu roku to około 1 mld zł wydatków (i to przy założeniu, że obiad nie będzie droższy niż 8 zł na głowę). Taką kwotę dotacji jeszcze niedawno planowało przyznać na ten cel Ministerstwo Edukacji Narodowej. Przy 40 mld każdemu uczniowi można byłoby codziennie przez 365 dni fundować obiad wart około 320 zł. To około 16 pudełek pizzy dla każdego ucznia - codziennie.
Nic z tych 40 mld zł nie skapnie jednak nauczycielom, którzy toczą bój o godne podwyżki z minister edukacji Anną Zalewską. To, co dostają, sami nazywają ochłapem.
500+ tak, podwyżki dla nauczycieli nie
- Przez miesiące byliśmy oszukiwani, że pieniędzy na podwyżki dla nas nie ma. A tu nagle wychodzi szeregowy poseł i rozdaje miliardy złotych, a nam rzuca się ochłap w postaci 100 zł - mówi Artur Sierawski z koalicji "Nie dla chaosu w szkole", odnosząc się do wystąpienia prezesa Kaczyńskiego i złożonych przez niego obietnic socjalnych.
- Czuję się jak śmieć. Jestem wściekły, zrezygnowany. To naprawdę bardzo przykre, że można mieć nauczycieli w tak wielkim poważaniu - przyznaje Łukasz z Lublina. Jest nauczycielem z dziewięcioletnim stażem i zarabia 2,2 tys zł na rękę.
O wrażeniach nauczycieli po konwencji Prawa i Sprawiedliwości pisał w money.pl Krzysztof Janoś. Zapowiedź uruchomienia przez rząd wartych 40 mld zł rocznie programów socjalnych rozgrzała do czerwoności również związkowców. O nauczycielach nie ma w nich bowiem ani słowa. W poniedziałek Związek Nauczycielstwa Polskiego zapowiedział więc zaostrzenie zaplanowanego na wiosnę strajku.
Ich oburzenie nie powinno dziwić. W Polsce pracuje około 498 tys. nauczycieli. Aby zapewnić im podwyżkę w wysokości 1 tys. zł - o którą najczęściej wnoszą nauczyciele - trzeba by znaleźć na przyszły rok dodatkowe kilka miliardów złotych. Jak szacowaliśmy w money.pl, z budżetu dla ten cel musiałoby powędrować około 6 mld zł. I to - jak przyznają nauczyciele - zamknęłoby temat na długo. Oni wróciliby do pracy, strajku wcale by nie musiało być.
A to oznacza, że maksymalne żądania nauczycieli są zdecydowanie tańsze niż każda z dwóch głównych obietnic Prawa i Sprawiedliwości.
Na 13-stą emeryturę trzeba wyłożyć około 8-9 mld zł. Gdyby dokładnie taką samą kwotę przeznaczyć na nauczycieli, mogliby otrzymać aż 1500 zł comiesięcznej podwyżki. Z kolei na rozbudowę programu "Rodzina 500+" na każde dziecko planowane wydatki to około 20 mld (w ciągu roku), czyli maksymalnie 10 mld w 2019 roku.
Gdyby całą kwotę 40 mld zł przeznaczyć na wynagrodzenia w edukacji - pensje nauczycieli urosłyby o 6,5 tys. zł.
Niepełnosprawni czekają
Rozgoryczeni czują się również rodzice dzieci niepełnosprawnych i opiekunowie niepełnosprawnych. Jak wynika z szacunków money.pl - spełnienie żądań tej grupy mogłoby kosztować od miliarda do pięciu miliardów w ciągu roku, w zależności od wybranej opcji.
Podstawowe żądania rodziców osób niepełnosprawnych, którzy w ubiegłym roku protestowali w Sejmie, kosztowałyby około 100 mln zł miesięcznie, czyli 1,2 mld rocznie. W tym byłby dodatek 500 zł również dla dorosłych niepełnosprawnych oraz podwyższenie renty o około 160 zł. Środki trafiłyby do blisko 150 tys. osób.
Ale 40 mld zł to pieniądze, które mogłyby spokojnie powędrować do każdego niepełnosprawnego w kraju. W sumie w Polsce prawne potwierdzenie faktu niepełnosprawności ma blisko 3,1 mln osób.
Z tej kwoty można by wygospodarować około 1,1 tys. zł dla każdego niepełnosprawnego w kraju (bez znaczenia byłby stopień niepełnosprawności). Jednorazowy dodatek mógłby wynieść ponad 12,9 tys. zł.