Kryzys związany z ukraińskim zbożem już kosztował stanowisko ministra Henryka Kowalczyka. Rolnicy domagali się uszczelnienia systemu transportu ukraińskiego zboża, tak aby trafiało ono do portów, a następnie do państw trzecich, a nie zostawało na polskim rynku.
Tymczasem, jak ustaliła "Rzeczpospolita", około 3 mln ton zboża z Ukrainy, które zamiast trafić do Afryki, pozostało w Polsce. Nie zostało poddane kontroli, która miałaby potwierdzić, że jest ono bezpieczne dla zdrowia i nie zawiera szkodliwych substancji.
Inspekcja wyjaśnia
"Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS), która prowadzi graniczną kontrolę jakości artykułów przywożonych spoza państw członkowskich Unii Europejskiej, bada wyłącznie ich zgodność z deklaracją producenta, czyli z wymaganiami wynikającymi z załączonych dokumentów" – czytamy w odpowiedzi dla "Rzeczpospolitej".
Jak pisze dziennik, zboże trafiło do paszarni, młynów i producentów makaronów. Jak tłumaczyła dziennikowi Izabela Zdrojewska, rzeczniczka IJHARS, w ramach granicznej kontroli jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych Inspekcja nie posiada uprawnień do badania parametrów zdrowotnych i fitosanitarnych, np. oznaczania pozostałości środków ochrony roślin, metali ciężkich oraz zawartości mykotoksyn w żywności.