- 30 tysięcy złotych miesięcznie dochodu przed opodatkowaniem jest możliwe. Oczywiście są punkty, które dają o wiele większe pieniądze, ale pod pewnymi warunkami – opowiada w rozmowie z money.pl Paweł Rożnowski, właściciel kilku budek z lodami. Działają pod różnymi markami w miejscowościach turystycznych na polskim wybrzeżu.
W każdym sprzedaje dziennie średnio po kilkaset porcji lodów, sprzedaży rocznej nie liczy. – Idzie w tony – przyznaje. Jeśli dziennie sprzeda 500 porcji lodów po 5 złotych, ma 2500 złotych utargu, z czego mniej więcej połowa to zysk. Od niego płaci się jeszcze podatek. Tego przedsiębiorcy nie lubią, więc wiele rzeczy wpisują w koszty działalności – choćby samochody.
Rożnowski jest przedsiębiorcą, kilka lat temu dostrzegł szansę w małej gastronomii. Wtedy na rynku zaroiło się od sieci lodziarskich. Biznes wygląda tak: firma (franczyzodawca) wynajmuje przedsiębiorcy (franczyzobiorcy) za bardzo przystępną cenę w pełni gotową do działalności budkę gastronomiczną. Można ją też kupić albo wziąć w leasing.
W zamian franczyzobiorca działa pod marką franczyzodawcy i kupuje od niego półprodukty. Korzyść obopólna, ale szczegóły zależą od sieci, w jakiej się działa – jedne bardziej, inne mniej dbają o partnerów.
Budkę można też kupić na własną rękę – koszt to przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych, wszystko zależy od stanu i wyposażenia. Sama maszyna do lodów może kosztować nawet kilkanaście tysięcy. Dobrze wyposażona nowa budka gastronomiczna kosztuje ponad 100 tysięcy złotych.
Lokalizacja ponad wszystko
Co w tym biznesie jest najważniejsze? Po pierwsze: lokalizacja. Liczą się dobre punkty w miejscowościach turystycznych, miejsca z atrakcjami dla dzieci, ale też wejścia do galerii handlowych czy na wielkie imprezy (tych akurat ostatnio brakuje).
- W samej galerii czynsze zabijają, w porównaniu z tym miejsce na zewnątrz jest wręcz tanie. Ale żeby dało się zarobić, musi być blisko wejścia – mówi Rożnowski.
Trzeba też pamiętać, że jest to biznes wyjątkowo sezonowy. Niektórym opłaca się otworzyć już w majówkę, ale większość punktów startuje w czerwcu. Prawdziwe eldorado zaczyna się w lipcu. Sezon na ogół trwa do końca sierpnia, w niektórych miejscach da się sprzedawać lody również we wrześniu. Są jeszcze lokalizacje wyjątkowe, praktycznie całoroczne – mowa o dużych parkach handlowych.
- Klimat się zmienia, w tym roku były takie dni nawet w styczniu i lutym, gdy spokojnie można było zjeść loda na zewnątrz i nie umrzeć z zimna. Ale w takim miejscu warto mieć też gofry i kawę, to sprzedaje się zawsze – mówi Rożnowski. I przypomina, że sezonowy biznes to sezonowe zarobki.
- Owszem, na lodach można całkiem sporo zarobić, ale przez dwa miesiące w roku. Nawet jeśli wydłużymy sobie sezon, to przychody w tych dodatkowych miesiącach drastycznie spadają. Z pewnością przyjdą takie dni, gdy do interesu trzeba będzie dokładać. Dlatego też nie warto swojego życia opierać na robieniu lodów, trzeba to raczej traktować jako element większego biznesu – dodaje przedsiębiorca.
Przypomina, że składki ZUS płaci się cały rok, trzeba mieć pieniądze na leasing budki, na rozpoczęcie sezonu. W wielu miejscowościach samorządy organizują aukcje na najlepsze miejsca, w innych liczy się kolejność "zaklepywania" lokalizacji, ale ceny mogą sięgać kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie.
Przedsiębiorca dodaje, że jeśli zaczyna się biznes we franczyzie, to sprzedawca licencji na ogół zapewnia szkolenie i pomaga na początku – a przynajmniej powinien to robić.
– To jest dla osób niedoświadczonych potężna pomoc: w wyborze miejsca, przepisach sanitarnych, załatwianiu spraw papierkowych. Trzeba choćby wiedzieć, skąd pociągnąć prąd, jak podpisać na niego umowę, jak rozliczać – podkreśla Rożnowski.
Trzeba być gotowym wcześniej
- I owszem, 30 tysięcy złotych miesięcznie jest do zrobienia, w wielu miejscach można zarobić nawet więcej, ale spora część pieniędzy musi być przeznaczona na podatki i rozwój biznesu. Mimo wszystko lody to świetny interes, ja i wielu moich znajomych zaczynaliśmy od jednej budki, teraz każdy ma po kilka. I to już jest naprawdę bardzo dochodowy biznes – śmieje się Rożnowski.
Przypomina o jeszcze jednej sprawie: jeśli ktoś chce wejść w taki interes, musi zacząć go planować w grudniu. W styczniu, lutym trzeba być gotowym do startu. Otwarcie z dnia na dzień praktycznie nie jest możliwe - podaż zarówno budek, jak i miejsc pod nie nie jest z gumy.