Obecnie tylko produkty dla niemowląt i małych dzieci mają obniżoną stawkę VAT. Większość codziennych wydatków na dzieci opodatkowana jest stawką podstawową, tj. 23-proc. VAT – przypomina główny doradca podatkowy w inFakcie, Piotr Juszczyk.
Zakładając, że obecnie ze świadczenia 500 plus korzysta 6,5 mln dzieci w kraju, to po zsumowaniu wszystkich świadczeń daje to koszt roczny w wysokości 40 mld zł. Przy zwiększeniu świadczenia o 300 zł miesięcznie wydatki budżetowe wzrosną do ok. 63 mld zł.
– Przyjmując, że wydatki z 800 plus w całości przeznaczone byłyby na produkty opodatkowane stawką 23-proc., do budżetu państwa wróciłoby ponad 10 mld zł w postaci VAT, czyli blisko 1/5 wydanej przez państwo kwoty - wylicza Juszczyk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ile faktycznie tej podwyżki?
Z kolei adwokat i doradca podatkowy z kancelarii LTCA, Marcin Zarzycki wylicza, że takie artykuły dla dzieci, jak: ubrania i buty dziecięce, zabawki, kosmetyki, artykuły szkolne i biurowe czy świadczenia medyczne podlegają stawce 23 proc. Są też oczywiście obniżone stawki, ale tylko na wybrane towary i usługi.
– Jeśli nawet otrzymamy 800 zł i przeznaczymy te środki na wspomniane wyżej artykuły, to państwo dostanie zwrotnie z tej kwoty aż 184 zł VAT, ale to nie wszystko – wylicza adwokat Zarzycki.
Przypomina, że sprzedawca musi zapłacić jeszcze podatek dochodowy oraz inne należności publicznoprawne, które są już wkalkulowane w cenę produktu.
Przykładowo, w produktach o wartości netto 616 zł (800 zł – 184 zł VAT), sprzedawca (opodatkowany podatkiem liniowym) ma marżę na poziomie 10 proc., czyli 61 zł.
Od tych 61 zł zapłaci podatek dochodowy 19-proc. i składkę zdrowotną 4,9-proc. Daje nam to kolejne 15 zł (ok. 9 zł przy 500 plus). – Mamy więc tak: wydajemy 800 zł, w tym 184 zł wraca do państwa w postaci VAT, kolejne 15 zł w postaci innych należności, czyli razem odprowadzamy daniny na ok. 199 zł – wylicza Zarzycki.
Jak podkreśla adwokat, są to bardzo ostrożne szacunki. – Podwyżka świadczenia o 300 zł nie spowoduje, że "na rękę" dostaniemy 300 zł. W samych podatkach do budżetu państwa wróci o 75 zł, co daje nam realną podwyżkę świadczenia na poziomie tylko 225 zł – ocenia nasz rozmówca.
Jeśli do tego doliczymy inflację (która w kwietniu wyniosła 14,7 proc., a w zakresie samych produktów spożywczych są to wartości powyżej 21 proc.), to odliczając ją od nowej kwoty bazowej świadczenia (800 zł), dawałoby to o 117 zł mniej w kieszeni świadczeniobiorcy.
– Bazując tylko na wskaźniku inflacyjnym oraz zwrocie do budżetu państwa w postaci podatków, z nowych 800 zł w kieszeni Kowalskiego zostaje 683 zł, z czego państwo dostanie 199 zł, więc "na czysto" będzie miał mniej, niż 500 zł – resumuje adwokat.
Zamiast podwyżek – obniżka?
Część ekspertów podatkowych sugeruje, że zamiast dosypywać pieniędzy na rynek, co jeszcze bardziej napędzi wzrost cen (a przy okazji przyniesie państwu chwilowe, dodatkowe wpływy z VAT), rząd – zgodnie ze swoimi obietnicami wyborczymi z kampanii wyborczej w 2015 r. – mógłby obniżyć podstawowy VAT z 23 do 22 proc. Wówczas rodzicom zostawałoby więcej pieniędzy w kieszeni i bez tych "podwyżek" zasiłków.
Przypomnijmy, w Unii Europejskiej są różne stawki podstawowe VAT. Zaczynają się od 16 proc. (Luksemburg), a kończą na 27 proc. (Węgry, Włochy). Polska ze stawką 23 proc. należy do grupy państw, gdzie VAT jest jednym z najwyższych.
– Minimalna podstawowa stawka VAT w całej Unii wynosi 15 proc. Każde państwo członkowskie może w ramach suwerennej polityki fiskalnej określać stawki VAT na towary i usługi na poziomie 15 proc. lub wyższym. Stawka 23 proc. jest aż o 8 proc. wyższa od możliwej do zastosowania – zauważa doradca podatkowy i partner w Grant Thornton, Maciej Hadas.
Dodaje, że państwa członkowskie mogą stosować jedną stawkę obniżoną lub dwie stawki obniżone wynoszące co najmniej 5 proc. w odniesieniu do określonych towarów lub usług (wymienionych w załączniku III do dyrektywy 112 dot. VAT - red.).
Polska wprowadziła stawki obniżone w wysokości 8 proc. i 5 proc., ale w sposób niezwykle oszczędny. Przykładowo, stawką 5 proc. VAT są objęte smoczki oraz foteliki samochodowe dla dzieci, ale już nie wspomniane wyżej buty czy ubranka dziecięce. Od nich rodzice płacą 23 proc., chociaż – jak zaznacza ekspert podatkowy – przepisy unijne dopuszczają niższe stawki.
Zdaniem głównego ekonomisty Forum Obywatelskiego Rozwoju Marcina Zielińskiego wywiązanie się z przedwyborczej obietnicy PiS-u z 2015 r., czyli powrotu do 22-proc. VAT, zmieniłoby istotnie obraz finansów publicznych.
– Jeszcze niecały rok temu Jarosław Kaczyński ostrzegał, że podwyższenie świadczenia do 700 zł miesięcznie byłoby posunięciem proinflacyjnym. Teraz proponuje 800 zł. Czy inflacja spadła do akceptowalnego poziomu? – pyta retorycznie nasz rozmówca.
Dodaje, że zaplanowane na ten rok wpływy do budżetu z VAT to 286,3 mld zł. Podstawowa stawka VAT to 23 proc., ale część towarów opodatkowana jest stawkami obniżonymi. – Przy założeniu, że średnia stawka VAT to 17 proc., za 23 mld zł, które pochłonie podwyżka świadczenia 800 plus, można by sfinansować obniżkę średniej stawki VAT o ok. 1,5 punktu procentowego – wylicza ekonomista.
Wpływamy na niebezpieczne wody
Zieliński podkreśla, że najważniejsze jest zrównoważenie finansów publicznych. – Prezes Jarosław Kaczyński nie przedstawił żadnych źródeł finansowania tego programu. Sądzę więc, że podwyższenie świadczenia z 500 do 800 zł miesięcznie powiększy deficyt i w konsekwencji zostanie sfinansowane długiem – i to bardzo drogim długiem – mówi ekspert.
Według prognozy Komisji Europejskiej w 2023 i 2024 roku Polska będzie płaciła najwyższe odsetki od długu publicznego spośród wszystkich krajów UE – podkreśla ekonomista.
Zdaniem Zielińskiego deklarację prezesa PiS o podwyżce 500 plus można odczytać dosłownie jako zapowiedź hasła: "po nas choćby potop".
– Partia rządząca jest tak zdeterminowana, by wygrać wyścig obietnic i wybory, że nie przejmuje się galopującą inflacją. Zapewne to świadoma zagrywka, bo wzrost świadczeń można w propagandzie przedstawić jako gest "dobrego wujka", a za wzrost cen zrzucić winę na zachłannych "prywaciarzy" – kwituje krótko.
Z kolei prezes Instytutu Finansów Publicznych Sławomir Dudek przyznaje, że w krótkim okresie faktycznie może nastąpić wyższy wpływ z VAT od 800 plus, ale inne wpływy z VAT będą spadać i finalnie rządowi ten ruch może się nie opłacić.
– Wyższy VAT od środków wydawanych z 800 plus to fikcja. Gdyby to była prawda, to byłoby to prawdziwe "perpetuum mobile". Wtedy najlepiej byłoby zwiększyć wydatki nie do 800 plus, tylko do 1800 plus, albo i więcej. Czy wtedy też dochody z VAT byłyby wyższe? Gospodarka to bardziej skomplikowany mechanizm. Tak to nie działa – ostrzega ekonomista.
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl