Kłopoty prezesa Najwyższej Izby Kontroli związane z jego krakowską kamienicą wstrząsnęły polską sceną polityczną. Temat pojawia się jednak nie tylko w telewizyjnych debatach polityków, ale i na polskich ulicach, w domach i...urzędach skarbowych.
To ostatnie miejsce jest szczególne do takich rozmów, bo Marian Banaś był dla pracujących tam ludzi szefem przez 3 ostatnie lata. On również - tłumacząc się z niskiej ceny za wynajem kamienicy - powiedział: "rzeczywiście ta niższa cena wzięła się stąd, że kamienica miała być kupiona na podstawie umowy przedwstępnej i w finale, później, już przy rozliczeniu, ta cena miała być wyrównana".
Zobacz także: Afera wokół Mariana Banasia. Giertych: "brał udział w seksbiznesie. Powinna powstać presja, by zrezygnował"
Jak już pisaliśmy w money.pl, w takim przypadku możemy mieć do czynienia z próbą uniknięcia opodatkowania. Słuchający tłumaczenia szefa NIK, byłego ministra finansów i byłego szefa KAS, pracownik kontroli skarbowej z dużego wojewódzkiego miasta nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.
- Zatkało mnie, potem mieliśmy z tego trochę śmiechu, ale w końcu przeważyło zażenowanie. Ręce opadają, kiedy mamy do czynienia z takimi podwójnymi standardami i przykładaniem podwójnej miary, w zależności od tego, kto na jakim stołku siedzi. Przecież my mamy wyłapywać takie numery i do tego nas Marian Banaś zachęcał - mówi urzędnik, który z oczywistych powodów pragnie zachować anonimowość.
Etos pracy
Jak przekonuje, mimo tego, że afera wybuchła przed tygodniem, ciągle jest to główny temat rozmów na korytarzach w urzędach Krajowej Administracji Skarbowej.
- Tyle się przez lata nasłuchałem o etosie pracy urzędnika, o obowiązku wobec narodu, o wspólnym interesie i satysfakcji związanej ze służbą dla dobra ogółu. Wszyscy ze skarbówki o tym mówią, bo wymagania w stosunku do nas, szeregowych urzędników, są ogromne, a tutaj szef KAS takie lody kręci - mówi.
Nasz rozmówca zwraca uwagę na to, jak wiele czasu i energii poświęca się na doszkolenie pracowników KAS w zakresie polityki antykorupcyjnej i procedur dotyczących nawet najdrobniejszych spraw. Urzędnicy podpisują kodeksy pracowników celno-skarbowych, kodeksy pracowników służby cywilnej.
- Wymagania są bardzo wyśrubowane. To dodatkowo sprawia, że dla nas cała ta afera jest szokiem. Tym bardziej że pracujemy za naprawdę niewielkie pieniądze i mamy jeszcze ograniczenia, jeżeli chodzi o pracę poza urzędem. A tu nasz były szef opowiada o sposobach na unikanie podatków, a w gazetach piszą jeszcze o jego potężnym majątku - mówi urzędnik.
Szkolenia z optymalizacji
Nasz rozmówca, jego koleżanki i koledzy z pracy regularnie biorą udział w szkoleniach związanych z optymalizacją podatkową. W związku z aferą wokół byłego szefa KAS przy następnej takiej okazji mają zamiar poszerzyć program szkolenia.
- Jestem ciekaw, jak o takiej próbie optymalizacji podatkowej będą mówili trenerzy z Ministerstwa Finansów. Oczywiście może być trudno zachować nam powagę, ale proszę wierzyć, że dla nas tak naprawdę jest to bardziej żenujące niż zabawne - podsumowuje urzędnik.
Sprawa rozgrzewa umysły urzędników, którzy upust swojej frustracji dają również w internecie. W serwisie skarbowcy.pl pod jedną z depesz dotyczącą afery czytamy:
"Szczerze? W głowie mi się nie mieści, żeby to wszystko mogło wyglądać, tak jak opisują media. A jeszcze bardziej, że ktoś taki jak szef KAS, minister finansów, szef NIK w jednej osobie mógł dopuścić się takich numerów. A może mam za małą głowę?" - pyta retorycznie jeden z użytkowników forum.
"Mam zastrzeżenia do służb, że nie sprawdziły tego wcześniej, zanim ten pan został szefem KAS" - pisze inny.
"Mamy więc kuriozalną sytuację – pan M. Banaś przyznał się publicznie jak "zoptymalizował" sobie podatek, a skarbówka siedzi cicho. Gdyby coś takiego zdarzyło się tobie drogi czytelniku, już zbierałbyś pieniądze na karę. I to pewnie niemałą. Ale nie od dziś wiadomo, że jedno prawo dla nas, drugie prawo dla nich, jak śpiewał klasyk - podsumowuje kolejny.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl