Afera PCK. Aktem oskarżenia w tej sprawie objęto 10 osób. Prokuratura postawiła wiele zarzutów, w zależności od udziału oskarżonych w całej sprawie. Główny zarzut dotyczy i działania na szkodę Polskiego Czerwonego Krzyża. Szkoda PCK mogła wynieść nawet 3 mln zł.
Afera PCK. O co chodzi w sprawie
W latach 2013-17 pracownicy dolnośląskiego Polskiego Czerwonego Krzyża kradli odzież z kontenerów, a później za pośrednictwem firmy zarejestrowanej na "słupa" sprzedawali w zaprzyjaźnionych secondhandach i hurtowniach. W tym czasie w organizacji rządzili politycy PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jedną z takich firm miał założyć pracownik oddziału PCK, który kilka lat wcześniej był bezdomnym.
"W PCK przygarnęli go, dali pokoik, pracę. Miał być właścicielem firmy tylko na papierze" - opisywała przed laty "Gazeta Wrocławska".
Sprawa wyszła na jaw, kiedy o całym procederze zaczął mówić również podejrzany o udział w nim Bartłomiej Ł.-T., prawa ręka ówczesnego dyrektora PCK Jerzego G. (były wojewódzki radny PiS).
Afera PCK. Zginęły ubrania i 46 ton żywności
"Na początku kampanii przed wyborami w 2015 r. dyrektor G. poinformował mnie, że poseł (Piotr B. - przyp. red.) chce wydać gazetkę ze swoimi osiągnięciami. I że mam mu zawieźć pieniądze. 7 tys. zł pobrałem z konta, na które przelewane były środki ze sprzedaży odzieży używanej zbieranej na rzecz PCK. Włożyłem je do koperty. Poseł wziął kopertę" - mówił wrocławskiej "Gazecie Wyborczej" Bartłomiej Ł.-T. To tylko jeden z wielu opisywanych przez niego przypadków.
Były poseł PiS Piotr B. (wówczas zastępca prezesa PCK) miał także osobiście wyciągać z kontenerów odzież, która później sprzedawana była w zaprzyjaźnionych lumpeksach
Afera w PCK i w tle finansowanie kampanii
Jedna z osób dziś podejrzanych w sprawie afery PCK mówiła "Gazecie Wyborczej", żę pieniądze z Czerwonego Krzyża miały finansować także kampanię wyborczą niektórych działaczy PiS.
Ten wątek śledztwa prokuratura jednak umorzyła. Jak mówiła ówczesna rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu prok. Małgorzata Klaus, śledczy nie dopatrzyli się przestępstwa.
- W uzasadnieniu tego postanowienia wskazano, że wszelkie środki pieniężne na kampanię wyborczą zostały w sposób prawidłowy wpłacone, w granicach określonych limitem, zaś źródła pochodzenia środków nie są przez komitety wyborcze badane - powiedziała wówczas prokurator Klaus.
Afera PCK. Jest wyrok
Sąd uznał wszystkich oskarżonych winnymi zarzucanych im czynów, oprócz byłego prezesa dolnośląskiego oddziału PCK i byłego radnego miejskiego i wojewódzkiego PiS Rafała H., którego sąd uniewinnił. Wyrok jest nieprawomocny.
Najwyższą karę usłyszał były dyrektor dolnośląskiego PCK i były radny wojewódzki PiS Jerzy G. Sąd wymierzył mu karę 3,5 roku bezwzględnego więzienia. G. musi też, solidarnie z innymi oskarżonymi naprawić szkodę wyrządzoną PCK w kwocie co najmniej 1,6 mln zł oraz zapłacić grzywnę.
Piotr B., były poseł PiS i były wiceprezes dolnośląskiego PCK, został skazany na dwa lata i siedem miesięcy więzienia. On również musi naprawić szkodę wyrządzoną PCK w kwocie ponad 500 tys. zł.
Skazani nie przyznawali się do winy, przekonywali, że działali na korzyść PCK.
Pozostali oskarżeni zostali skazani na kary od jednego roku do 1,5 roku więzienia. Dwóm z nich sąd wymierzył kary w zawieszeniu.
Sędzia, uzasadniając wyrok podkreślił, że do przestępstwa na szkodę PCK doszło, ponieważ, "do instytucji wprowadzono inne niż merytoryczne element".
- Nastąpiła destrukcja i wykorzystanie struktury PCK do własnych interesów. Możliwość zarobienia pieniędzy na zbiórce odzieży została bezwzględnie wykorzystana przez osoby zarządzające wówczas PCK – mówił sędzia. Dodał, że oskarżeni wiedzieli, w czym biorą udział i jakie są tego konsekwencje.