Przed Sądem Okręgowym w Warszawie akt oskarżenia odczytał prok. Marek Skrzetuski. Ponadto m.in. wyjaśnienia złożył jeden z oskarżonych Łukasz K. Nie przyznał się do winy.
Afera WGI. Sprawa wróciła do sądu
Ponowne osądzenie szefów WGI - na ławie oskarżonych zasiadają członkowie zarządu firmy: Łukasz K., Andrzej S. i Maciej S. - stało się konieczne, ponieważ w czerwcu 2022 roku warszawski sąd apelacyjny uchylił wyrok ich uniewinniający.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To jest nawet nie porażka, ale klęska wymiaru sprawiedliwości. To przykład jak sąd nie powinien pracować" - mówił sędzia Jerzy Leder uzasadniając uchylenie uniewinnienia oskarżonych biznesmenów.
Zdaniem sądu wszystkie negatywne dla oskarżonych dowody w sprawie - zeznania oskarżonych, raporty biegłych - zostały w I instancji pominięte. - Całość materiału dowodowego podlega swobodnej ocenie sądu, ale nie ocenie dowolnej. Swoboda zawiera istotne ograniczenia - nie znaczy, że sądowi wszystko wolno - podkreślał sędzia Leder.
- Przez 11 lat ten młyn sprawiedliwości mielił powoli, ale to, co z tego wyszło, to nie mąka, a zakalec - ocenił wtedy sędzia SA.
W środę Łukasz K. wyjaśniał przed SO, że firma została założona w 1999 r. i funkcjonowała wtedy jako spółka "na zupełnie nieuregulowanym rynku, gdzie nie było żadnych norm i wzorców". Firma - jak wskazywał - funkcjonowała wtedy jednak prawidłowo "nie mając żadnego nadzoru".
Według K. dopiero przekształcenie spółki w dom maklerski, co zostało wymuszone zmianami prawa wprowadzonymi przez ustawodawcę oraz związane z tym działania Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, stały się początkiem problemów.
- Po zmianie prawa nie było szans, by przekształcić spółkę funkcjonującą ponad pięć lat, mająca około stu regularnych pracowników i ponad tysiąc klientów - mówił wskazując, że vacatio legis nowych przepisów określone było na kilka miesięcy. Tymczasem - jak ocenił: takie przekształcenie zajmuje od dwóch do trzech lat.
Afera WGI. Ponad tysiąc poszkodowanych
Upadek WGI w 2006 r. był szokiem – spółka działała wtedy od roku jako dom maklerski. Inwestowała przekazywane jej pieniądze na rynku walutowym, wykazywała nawet kilkudziesięcioprocentowe zyski. Inwestycje wynosiły od kilku tysięcy do nawet kilkunastu milionów zł. W kwietniu 2006 r. Komisja Papierów Wartościowych i Giełd cofnęła spółce licencję na prowadzenie działalności maklerskiej m.in. za wprowadzanie klientów w błąd co do stanu ich rachunków. Następnie sąd postawił firmę w stan upadłości.
Afera PCK. Więzienie dla byłych polityków PiS
W sprawie ustalono łącznie 1156 poszkodowanych wierzycieli, których straty oszacowano na blisko 248 mln zł.
Prokuratura oskarżyła członków zarządu o to, że od lutego 2005 r. do czerwca 2006 r. w celu osiągnięcia korzyści majątkowych, wspólnie i w porozumieniu, będąc zobowiązanymi "do zajmowania się sprawami majątkowymi osób fizycznych i prawnych, będąc zobowiązanymi wykonywać swoje obowiązki w dobrej wierze, w sposób profesjonalny i z zachowaniem standardów zawodowej staranności oraz standardów wynikających z zarządzania i funkcjonowania domu maklerskiego, nadużyli udzielonych im uprawnień i nie dopełnili ciążących na nich obowiązków".
Według śledczych zarządzane przez oskarżonych spółki prowadziły podwójną księgowość, sporządzając dla klientów nieprawdziwe raporty finansowe, wykazujące zyski, podczas gdy w rzeczywistości pieniądze były wyprowadzane na zewnętrzne konta i inwestycje. Ponad 6,6 mln dolarów miało zostać przetransferowanych na rachunek jednej ze spółek grupy - WGI Europe, z którego następnie pieniądze zostały przelane na prywatne rachunki w bankach w Zurichu i w Warszawie. Pieniądze klientów WGI Dom Maklerski miały być też zabezpieczeniem kredytów zaciąganych m.in. na zakup nieruchomości w USA.