Na budynku centrali Narodowego Banku Polskiego przy ulicy Świętokrzyskiej w Warszawie we wtorek zamontowano gigantyczny baner, na którym czytamy: "Obciążanie NBP i rządu winą za wysoką inflację wpisuje się w narrację Kremla".
To jednak nie koniec. Bank centralny postanowił także wytłumaczyć Polakom, dlaczego w naszym kraju jest tak drogo. Wskazał na dwie przyczyny: agresję rosyjską w Ukrainie oraz pandemię COVID-19 i jej skutki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gigantyczny baner na gmachu NBP. Ile kosztował?
Pojawia się pytanie, jaki jest koszt takich pomysłów NBP. Postanowiliśmy to sprawdzić i zapytać profesjonalistów o koszt wydrukowania i zamontowania tak gigantycznego "ogłoszenia". Wyliczyliśmy orientacyjne wymiary imponującego gmachu w centrum stolicy i poprosiliśmy o wycenę.
- Baner, który wisi na budynku NBP, to tzw. siatka. Koszt druku folii, w zależności od specyfikacji, to 140-180 tys. zł - mówi w rozmowie z money.pl Grzegorz Januszyk, właściciel studia reklamy Create w Warszawie. - Ale trzeba doliczyć jeszcze koszty montażu. To dodatkowe ok. 150 tys. zł - dodaje.
Firma ma doświadczenie w realizacji dużych projektów. Regularnie otrzymuje zlecenia od deweloperów, którzy zawieszają wielkoformatowe banery na swoich inwestycjach.
Prawda jest taka, że każda agencja reklamowa poproszona o wycenę takiego projektu, poda inne kwoty. Jest duża konkurencja i dlatego musimy operować "widełkami" - tłumaczy Januszyk.
Bazując na wycenie firmy, należy założyć, że za nową akcję informacyjną w postaci gigantycznego baneru zawieszonego na gmach Narodowego Banku Polskiego władze mogły zapłacić nawet ponad 300 tys. zł. O dokładne dane już we wtorek poprosiliśmy biuro prasowe banku. Do tej pory jednak nie uzyskaliśmy informacji.
NBP milczy i utrzymuje: inflacja to wina wojny
Na początku maja w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" prezes banku centralnego Adam Glapiński stwierdził, że "w Polsce używa się inflacji do walki politycznej, wmawiając społeczeństwu, że to wina NBP, rządu, Polaków, podczas gdy jej źródła płyną z agresji Rosji". - Jasne jest, że ten, kto używa takiej demagogii, chcąc nie chcąc, wspiera narrację Kremla - ocenił.
Zgodnie z projekcją NBP, na koniec roku inflacja ma znaleźć się w przedziale 7-9 proc. Według danych GUS w kwietniu 2023 r. wyniosła ona 14,7 proc. Miesiąc do miesiąca ceny wzrosły o 0,7 proc.
Nie pierwszy raz władze NBP postanawiają za pośrednictwem banerów komunikować się ze społeczeństwem. W ubiegłym roku podobna akcja miała miejsce w związku z reklamą numizmatów. Wykorzystanie budynku banku centralnego jako słupa reklamowego jest regularną praktyką, odkąd stery w NBP objął Adam Glapiński.
"To niedorzeczne i szokujące"
Jak twierdzi Daniel Kostecki z CMC Markets Polska, samo wydarzenie jest "niedorzeczne i szokujące", a NBP wykazał się też złym timingiem.
- Bardzo trudno jest sobie wyobrazić tego typu banery wywieszone na budynkach Europejskiego Banku Centralnego czy Rezerwy Federalnej w Stanach Zjednoczonych (a przecież tam też odczuwano skutki pandemii i wojny). To już samo w sobie jest niedorzeczne i szokujące, nie mówiąc już o rozdzielności banku centralnego od rządu - podkreśla w komentarzu dla money.pl Kostecki.
Premier Mateusz Morawiecki przekonywał podczas środowej konferencji prasowej, że "w całej Europie główną przyczyną inflacji jest wojna w Ukrainie" oraz "kryzys energetyczny wywołany przez Rosję".
Zarzucił też Platformie Obywatelskiej głoszenie nieprawdziwych - jego zdaniem - teorii w tej sprawie. - W ferworze walki politycznej po stronie PO kłamstwo pojawia się za często. Dlatego pewnie kierownictwo banku centralnego postanowiło temu przeciwdziałać i pokazać, jakie są prawdziwe przyczyny inflacji. Trudno się z tym oczywiście nie zgodzić - oświadczył szef rządu.
Katarzyna Kalus, dziennikarka i wydawczyni money.pl