- Popieramy zmiany przepisów na rzecz bezpieczeństwa pasażerów, a sama branża przewozów osobowych powinna poprawiać jakość świadczenia usług. Jednak uważamy, że ustawodawca nie przewidział skutków gospodarczych tych zmian prawnych - podkreślał Bartosz Sowier, główny legislator Pracodawców RP.
Zmiana przepisów budzi wątpliwości
Według niego, uchwalając w maju, przepis o obowiązku posiadania polskiego prawa jazdy podczas II czytania projektu ustawy, zastosowano tzw. wrzutkę poselską, unikając oceny skutków regulacji i dialogu ze stroną społeczną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Żaden inny kraj nie wprowadził wymogu posiadania krajowego prawa jazdy przez taksówkarzy - podkreślił Sowier.
Według Pracodawców RP dobrym rozwiązaniem byłoby przedłużenie o rok vacatio legis dla uchwalonych przepisów, aby rozważyć możliwość wprowadzenia zmian, ułatwień proceduralnych i odpowiednio dostosować system ewidencji pojazdów i kierowców. Trzeba też ocenić, czy konieczność wymiany prawa jazdy przez taksówkarzy będących obywatelami innego kraju UE nie narusza prawodawstwa unijnego.
Obecny podczas prezentacji raportu wiceminister infrastruktury Paweł Gancarz wskazywał, że rząd pracuje nad ułatwieniami, które umożliwią miastom na prawach powiatu i starostwom jak najwcześniejsze i dzięki temu szybsze procedowanie z wnioskami przybywających do Polski obcokrajowców o wymianę prawa jazdy na polskie.
Wskazywał jednak też, że rządzący nie chcą działać chaotycznie i zmieniać przepisów uchwalonych stosunkowo niedawno, a których głównym celem była poprawa bezpieczeństwa pasażerów, szczególnie w zakresie zapobiegania przestępstwom przeciwko wolności seksualnej i obyczajności.
- Mówi się, że te przepisy ograniczają możliwość podjęcia pracy w Polsce. Ale czy rzeczywiście zawód taksówkarza to powinna być pierwszy praca, jaką podejmuje obcokrajowiec, który bierze na barki bezpieczeństwo przewożonych osób, nie znając często ani kultury, ani obyczajów, ani przepisów obowiązujących w naszym kraju? - pytał Paweł Gancarz.
Wiceminister zwracał również uwagę na konieczność uwzględnienia w tej sprawie interesów dwóch środowisk: dużych koncernów oraz rodzimego rynku firm taksówkarskich i samych taksówkarzy, którzy przez dziesiątki lat rozwijali polski rynek usług przewozowych.
Raport poświęcony nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, pod tytułem "Droga donikąd - koszty nadmiernych regulacji rynku przewozów taxi", opracowany został wspólnie przez Instytut Finansów Publicznych i Pracodawców RP.
Oto kto zyska na zmianach
Jak podkreślał współautor raportu, ekspert Instytutu Finansów Publicznych i wicedyrektor Instytutu Rozwoju Gospodarczego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie Konrad Walczyk, prawdopodobnie jedyną grupą, która zyska na wprowadzanych zmianach, będą korporacje oferujące tradycyjne przewozy taksówkami.
- Dzięki dotychczasowemu rozwojowi segmentu przejazdów na aplikację, czyli tzw. usług ride-hailing, korzystanie z taksówek stało się usługą dostępne dla osób o niższych dochodach, głównie osób młodych. Od czerwca ich popyt pozostanie niezaspokojony i zapewne ta grupa klientów przesiądzie się na transport zbiorowy lub rowery miejskie - zwracał uwagę Konrad Walczyk.
Według niego nastąpi spadek przychodów ze sprzedaży usług, co przełoży się na niższe przychody budżetu państwa - zarówno w formie podatków od firm, jak i podatku od osób fizycznych, czyli kierowców.
Prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR Adrian Furgalski powiedział, że wdrożenie nowych przepisów może przynieść straty na przychodach z VAT rzędu 750 mln zł w ciągu 5 lat. Wskazywał, że główną przyczyną uchwalenia nowych przepisów było bezpieczeństwo pasażerów, a z tym problem już obecnie zaczęły sobie radzić firmy oferujące przejazdy "na aplikację", wprowadzając opcje wyboru kobiet-kierowców, udostępniając w aplikacjach przyciski bezpieczeństwa i opcje śledzenia trasy.
- W efekcie liczba przestępstw przeciwko wolności seksualnej w przypadku taksówek aplikacyjnych spadła już w 2023 roku z 28 do 14 - podkreślił Adrian Furgalski.