Kilka minut po godzinie 8 w Szwajcarii wylądował AirForce One, czyli prezydencki samolot Donalda Trumpa. O tym, czy sam prezydent był na pokładzie właśnie tego lotu nie dowiemy się nigdy. Bo nigdy nie ma pewności, którym samolotem przylatuje prezydent USA. To kwestia bezpieczeństwa.
Podatnicy za wyprawę Trumpa do Europy zapłacą rekordowo dużo. Zaledwie dwa dni w Szwajcarii warte są 3,4 mln dolarów. To cena za hotele, wynajęte samochody, zarezerwowane loże i miejsca na wystąpienia. Do tego należy doliczyć kolejne 2,2 mln dolarów kosztów związanych z ochroną, samą podróżą lotniczą i helikopterami, które prezydenta dowiozły z Zurychu wprost na miejsce wydarzenia.
Agenci Secret Service będą nocować w 5-gwiazdkowym hotelu w Bad Ragaz, miasteczku znajdującym się niedaleko Davos. Do dyspozycji mają termalne spa, o ile oczywiście znajdą czas na skorzystanie. Kolejne 176 tys. delegacja Donalda Trumpa przeznaczyła na hotel tuż nieopodal lotniska w Zurychu.
Łącznie? Koszt wyprawy sięga około 5,6 mln dolarów - wynika z informacji "The New York Times".
Dla amerykańskiej delegacji nie wydaje się to jednak żadnym problemem. Kilka godzin po lądowaniu przywódca największej gospodarki świata stanął na głównej scenie. I miał oficjalnie otworzyć Światowe Forum Ekonomiczne. - Czas na sceptycyzm się skończył - mówił nieco podirytowany do zgromadzonych na sali.
Żądał większego zaufania. Żądał w zasadzie jakiegokolwiek zaufania, bo nie jest tajemnicą, że goście Światowego Forum Ekonomicznego nie pałają do Trumpa miłością. Nawet najmniejszą. W tym przypadku jest to uczucie odwzajemniane. Powód? Banalny.
Trump nie wierzy w podstawę, która zbudowała Davos i całe Forum. Trump nie wierzy, że źródłem wzrostu gospodarczego jest otwarta gospodarka. Szwajcarskie gazety przywitały prezydenta USA krótkimi tytułami: nie ma euforii. Amerykańscy prezydenci nigdy zresztą nie rzucali się na podróż do Szwajcarii. Ostatni był… Bill Clinton w 2000 roku. George W. Bush i Barack Obama po prostu pominęli forum.
Donald Trump w Davos pojawił się do tej pory raz - w tym roku zalicza drugą obecność. W 2019 roku wyjazd odwołał w ostatniej chwili. Delegacja USA miała już nawet opłacone i wynajęte hotele w okolicznych miejscowościach. Nie wyleciała nawet ze swojego kontynentu. Prezydent miał na głowie dość problemów związanych z częściowym zawieszeniem rządu federalnego. Tym razem o odwoływaniu wizyty nie było mowy.
Wystąpienie prezydenta Donalda Trumpa to właściwie niekończąca się lista osiągnięć amerykańskiej gospodarki i samego prezydenta.
Donald Trump stając przed liderami innych państw i szefami największych firm powiedział wprost, że nic nie przyćmi pozytywnych zmian, które przechodzą Stany Zjednoczone Ameryki za jego prezydentury. Nawet procedura impeachmentu, czyli ściągania go z urzędu, która właśnie nabiera rozpędu. Trump jest oskarżany o nadużycie władzy. I nic sobie z tych oskarżeń nie robi.
Czym chwalił się Donald Trump w Davos? Na przykład najmniejszą stopą bezrobocia od blisko połowy wieku. Jednocześnie podkreślał, jak bardzo zagraniczni inwestorzy pokochali USA. - Jestem dumny, że mogę ogłosić, że USA są w trakcie boomu gospodarczego, którego świat jeszcze nie widział - mówił. Zaznaczał, że po raz pierwszy w historii w USA pensje najmniej zarabiających rosną szybciej niż zarobki najbogatszych.
- Pierwszy raz od dekad dobrobyt nie trafia tylko do rąk najbogatszych ludzi - podkreślał. I tym samym nawiązywał do wielokrotnie podnoszonego w Davos problemu: bogaci się bogacą, biedni biednieją.
Nowości? Były. Co zaskakujące Donald Trump postanowił nieco zmienić znaczenie swojego sztandarowego hasła: Ameryka na pierwszym miejscu. Jak tłumaczył, USA są dla niego najważniejsze, ale nie ma mowy o "samotności". Chwalił się jednocześnie sukcesami w kontaktach z Kanadą, Meksykiem i Chinami. Podpisane umowy handlowe nazywa po prostu wzorem XXI wieku. I nie ukrywa, że w Davos prowadzi międzynarodową kampanię wyborczą.