Deweloperom ustawa covidowa, która de facto wyłączyła prawo budowlane, spadła z nieba. A przynajmniej tym niecierpliwym, którzy chcą budować choćby po trupach. Opisywaliśmy już takie inwestycje, które znajdują się na różnych etapach realizacji. Ośmiopiętrowy blok w Wieliszewie, osiedle domów jednorodzinnych w otulinie Lasu Bemowskiego, 12 budynków w Mechelinkach nad Bałtykiem.
W normalnych warunkach firmy nie dostałyby zgody na żadną z nich. W nienormalnych, jakie stworzył nierozważny ustawodawca, nikogo nie musieli pytać o zdanie. Aby budować w oparciu o ustawę covidową, wystarczy samo oświadczenie, że budynek ma służyć walce z pandemią. I tyle, żadnych konkretów, oświadczeń w formie aktu notarialnego, że mieszkania rzeczywiście zostaną przeznaczone na izolatoria, nic.
Wprawdzie ta przedziwna furtka działała tylko do 5 września, ale co najmniej siedmiu chętnych i tak się załapało. Coraz bardziej wątpliwe jednak, czy uda im się osiągnąć to, co sobie założyli.
W Wieliszewie deweloper zgodził się już zejść z ośmiu pięter do czterech. Na tych kilkunastu mieszkaniach będzie stratny, ale lepszy rydz niż nic – wszak nie pierwszy raz podjął próby zabudowania działki. W rozmowie z money.pl wójt podwarszawskiej wsi nad Zalewem Zegrzyńskim Paweł Kownacki przyznał, że po poprzednich odmowach skorzystał z furtki, jaką dała tzw. lex developer.
W mailu do "Rzeczpospolitej" spółka RSJ House wyjaśniła, w jaki sposób chce walczyć z pandemią: pragnie więc "zapewnić w okresie stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii lokale na pobyt ludzi poddanych izolacji. Część lokali ma być udostępniona na rzecz podmiotów zajmujących się ochroną zdrowia".
Do walki o godne warunki chorych stanął też, zgodnie z własnymi deklaracjami, Sawa Residence Solec, który buduje pod Lasem Bemowskim. "W Polsce brakuje mieszkań. Gdzie więc ludzie się mają izolować? Projekt w Starych Babicach nie jest pierwszy. Na wsparcie walki z pandemią przekazaliśmy nowy budynek w śląskiej Porąbce. Służy jako izolatorium dla chorych" – wyjaśnia w odpowiedzi na zadane przez "Rzeczpospolitą" pytania.
Na zdrowy rozum: już nawet pomijając to, że pandemia pewnie skończy się, zanim osiedle powstanie, to jaka ma być ich przyszłość, gdy zagrożenie ustąpi? Skoro zostały wybudowane w określonym celu, to gdy dalsze ich istnienie stanie się bezcelowe, powinny zostać wyburzone?
Tego wariantu, rzecz jasna, deweloperzy nie biorą pod uwagę, zakładając pewnie, że skoro udało się im postawić budynki, to zostaną na swoich miejscach po wsze czasy.
Zanim jednak się okaże, czy ekipy wejdą na teren budowy, deweloperzy będą się tłumaczyć w prokuraturze. Każdy samorząd, na terenie którego doszło do rozpoczęcia lub zapowiedzi inwestycji (samowoli – to słowo wolą samorządowcy), złożył zawiadomienie do odpowiednich służb.
Najwięcej argumentów w ręku mają władze Mechelinek, gdyż osiedle jest budowane na terenie zalewowym. Choć ustawa covidowa wyłączyła prawo budowlane, to wodnego jednak nie tknęła, a właśnie ta ustawa zabrania budowania na terenach, na których grozi to podtopieniem.