Pogoda od kilku dni turystów w Zakopanem nie rozpieszcza. Temperatury spadły i wciąż pada, ale turystom z Bliskiego Wschodu taka aura w niczym nie przeszkadza. Tłumnie zjechali do stolicy Podhala i mimo deszczu korzystają z lokalnych atrakcji - informuje "Tygodnik Podhalański".
Skąd tak duże zainteresowanie gości z krajów arabskich Podhalem? Odkryli Zakopane jeszcze przed pandemią. Po okresie ograniczonego ruchu turystycznego wrócili i to w dużo większej liczbie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak arabscy turyści odkryli Zakopane?
- Zadziałał marketing szeptany - mówi Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Najpierw najbogatsi Arabowie przylatywali do Krakowa, bo mają tam dobre połączenia lotnicze. Z Dubaju i Abu Zabi można bezpośrednio polecieć liniami Wizz Air. Ale dla nich wakacje to trzy tygodnie, miesiąc. Po kilku dniach zwiedzania w Krakowie nudzili się i zaczęli robić wycieczki. Najpierw do Wieliczki, Oświęcimia, a potem w góry. Tak odkryli Zakopane - wyjaśnia w rozmowie z money.pl.
- Oni sami mówią, że "plastikowa" kultura Zachodu już im się przejadła. Fotka spod wieży Eiffla już nikogo nie porywa. Robią selfie na Morskim Oku, a znajomi ich pytają: gdzie jest tak pięknie - dodaje.
"Zdobyliśmy nowego klienta"
W dobie wysokiej inflacji turyści z krajów arabskich to dla górali z Podhala prawdziwa żyła złota. Podczas gdy Polacy odwołują rezerwacje z powodu złej pogody albo rezerwują kwatery z kuchnią, by zaoszczędzić na posiłkach, Arabowie zatrzymują się w najdroższych hotelach i korzystają ze wszystkich możliwych atrakcji.
- Mamy w Zakopanem luksusową bazę noclegową, która odpowiada oczekiwaniom nowych gości i na którą oczywiście ich stać - mówi Wagner. - Z drugiej strony Zakopane skradło ich serce z uwagi na dziewiczą naturę, kulturę i polską gościnność. Lubią odwiedzać bacówki, przyglądać się wypasaniu owiec i robieniu serów. To zwyczaje, które są im bliskie. Bardzo się tym interesują. W ten sposób zdobyliśmy nowego klienta - przyznaje.
Zakupy w drogich butikach i biesiada w karczmie
Nowi goście po górach nie chodzą. Wolą krótkie spacery, poprzeplatane atrakcjami. Robią wycieczkę do Morskiego Oka, wjeżdżają kolejką na Kasprowy Wierch i Gubałówkę, a potem przechadzają się po Krupówkach: kupują w luksusowych butikach i biesiadują w karczmach.
- Lokalni przedsiębiorcy bardzo szybko dostosowali ofertę do nowych klientów, choć na początku różnie bywało - przyznaje rozmówca money.pl. - Arabowie zwykle przyjeżdżają dużymi grupami, rodzinami. Willa była przeznaczona na kilka osób, a przyjeżdżało kilkanaście i spali na podłodze. Właściciele hoteli z początku buntowali się, ale goście dopłacali za dodatkowe osoby i to z nawiązką, bo oni lubią być w kupie, wszyscy razem. Narzekanie się skończyło - wyjaśnia.
Na Krupówkach widać już napisy po arabsku. W zakopiańskich restauracjach królują tradycyjne dania kuchni podhalańskiej: kwaśnica, moskole, bryjka i hałuski. Ale menu w języku arabskim nikogo już nie dziwi. Pogoda? Dla gości z Bliskiego Wschodu idealna. Cieszą się, że w końcu mogą otworzyć okna, odetchnąć świeżym powietrzem i nie muszą włączać klimatyzacji.
Rekordowy sezon turystyczny mimo "paragonów grozy"
- Tegoroczny sezon wakacyjny w branży turystycznej będzie lepszy niż rekordowy w 2019 r. - prognozuje wiceminister sportu i turystyki Andrzej Gut-Mostowy.
Pytany o tzw. paragony grozy, Gut-Mostowy powiedział, że turystyka to działalność prywatnych podmiotów. - Gdy ktoś ustala astronomiczne ceny, to znaczy, że spodziewa się, że ktoś to kupi. Ważne, żeby lokalna oferta była zróżnicowana - wskazał. Zaznaczył, że "paragony grozy" absolutnie nie powinny wpływać na nasze decyzje wyjazdowe.
Katarzyna Kalus, dziennikarka i wydawczyni money.pl