Jak czytamy w "Sueddeutsche Zeitung", Berlin ma pomysł na nowe sankcje. Chciałby zakazać obywatelom UE pracy w rosyjskich koncernach państwowych. Zakaz miałby być elementem kolejnego pakietu sankcji. Niewykluczone, że tego, który aktualnie dyskutują ministrowie. W czwartek zapadła decyzja o konieczności wprowadzenia ósmego pakietu sankcji na Rosję, wymierzonego w gospodarkę Kremla. Jego detale mają zostać uzgodnione w połowie października.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowe sankcje? Albo z nami, albo z Rosjanami
Jak uzasadniała niemiecka "SZ", oferowanie takich stanowisk jest znanym i powszechnie stosowanym elementem wywierania wpływu przez Putina na gospodarkę Europy. Naturalnie najbardziej jaskrawym przykładem jest tu były niemiecki kanclerz Gerhard Schroeder, o którym pisaliśmy w money.pl. Wprowadzenie takich sankcji byłoby prawdopodobnie podstawą do objęcia danej osoby sankcjami personalnymi.
Gerhard Schroeder rządził Niemcami w latach 1998-2005, po oddaniu urzędu sprawnie wszedł na styk polityki i biznesu, obejmując stanowisko w radzie nadzorczej Nord Stream 1. Schroeder był zagorzałym lobbystą tej inwestycji.
Wielki przyjaciel Putina
I nawet gdy Putin pokazał światu prawdziwą twarz, Schroeder wciąż próbował ją pudrować i wzywał do kontynuowania prac przy Nord Stream 2 z użyciem bliźniaczej retoryki, jaką Rosja próbuje szantażować Europę. Straszył ich wysokimi cenami i łatwą drogą do uspokojenia sytuacji - czyli dogadania się z Rosją bez względu na jej barbarzyńską inwazję na suwerenne państwo.
Jak pisaliśmy w money.pl, Rosjanie nagrodzili tę wieloletnią lojalność niemieckiego polityka. Zajmował stanowisko w radzie nadzorczej Rosnieftu, z którego nie chciał odejść po wybuchu wojny. Wolał dźwigać niechęć całego zachodniego świata niż porzucić tę posadę. Zrezygnował z niej dopiero w maju, niemal 3 miesiące po inwazji Rosji na Ukrainę.
Jeszcze w maju, jak pisaliśmy w money.pl, zaoferowano mu stanowisko w radzie nadzorczej Gazpromu. Pod naciskiem opinii publicznej nie zdecydował się go przyjąć, ale niedługo później przyłapano go w Moskwie. Jak tłumaczył, był na urlopie, choć jego żona zdradziła niemieckim dziennikarzom, że pojechał tam rozmawiać o polityce energetycznej.