Gdy Putin rozpoczął szantaż gazowy, wprowadzając do Europy kryzys energetyczny, ta, nie bez oporów, wreszcie zaczyna widzieć Rosję taką, jaka jest w istocie - nieprzewidywalną i niegodną zaufania. Powoli upada nadzieja w niektórych kręgach europejskich na "business as usual" z Rosją, nawet z Niemiec coraz rzadziej o tym słychać. Rosja zatrzasnęła drzwi do tego rynku, a nic nie wskazuje na to, by ktoś po stronie europejskiej chciał je otworzyć. Za wyjątkiem Viktora Orbana.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kreml chce zastąpić utraconego klienta na gaz
I to dla Kremla ogromny problem. Na co Putin - co oczywiste - ma plan. Choć, jeśli wierzyć ekspertowi, nie do końca go najwyraźniej przemyślał. Rosja zamierza zwiększyć eksport gazu do Azji, kontraktując nowych klientów, by zasypać ubytki budżetowe z zamkniętego eksportu do Europy.
Faith Birol, dyrektor wykonawczy w Międzynarodowej Agencji Energii ma dla Putina złą wiadomość - łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Jak tłumaczył w rozmowie z "Financial Times", realizacja takiego planu zajmie dużo czasu, a tego Rosja nie ma w nadmiarze.
- Nie sprzedajecie cebuli na rynku. Trzeba zbudować rurociągi, infrastrukturę, logistykę. To zajmie co najmniej 10 lat - mówił Birol. Nie tylko o budowę i nakłady inwestycyjne tu chodzi. Zdaniem Birola Rosja będzie miała problem z utrzymaniem produkcji energii, gdyż sankcje Zachodu blokują zachodnią technologię i kapitał, potrzebny do naprawy i eksploatacji złóż.
- Rosja już przegrała bitwę energetyczną z Europą - dodał. Stary Kontynent otrząsnął się z początkowego szoku i choć długo jeszcze będzie płacił za rosyjski kryzys, szuka i zabezpiecza alternatywne dostawy. - Rosja straciła dobrego klienta, i to na zawsze. Ten klient zawsze płacił pieniądze na czas i nie tworzył problemów politycznych - mówił Birel. Przestrzegł jednak, że Zachodowi daleko jeszcze do końca problemów. Choć Rosja przegrała bitwę energetyczną z Europą, tę wciąż czeka jej własny "test energetyczny", którego nie może oblać.
Spalają nadwyżki gazu
Jak pisaliśmy w money.pl, Rosja zmuszona jest bezproduktywnie spalać wydobywany gaz, gdyż nadwyżki nie jest w stanie sprzedać ani skonsumować. - Te działania wskazują na desperację - zauważył w rozmowie z nami dr Kamil Lipiński z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Odcięcie przesyłu gazu do Niemiec tylko potęguje problem, a pokerowa twarz Putina i propagandowe hasła nie zmienią faktu, że Rosja dusi się własnym gazem. - Flary będą płonąć - dodał dr Przemysław Zaleski, ekspert z Fundacji Pułaskiego.