Mimo obostrzeń w ostatnich tygodniach otwierają się siłownie, odbywają się też imprezy w klubach, a niektórzy restauratorzy sprzedają posiłki nie tylko na wynos. Do listy można spokojnie dołączyć wesela "w podziemiu".
I choć rzecznicy policji w oficjalnych rozmowach nie przypominają sobie, by w ostatnich tygodniach musieli interweniować na weselu, to nie da się ukryć, że przyjęcia się odbywają.
- Byłem na weselu w grudniu. Imprezę robili dobrzy znajomi, głupio było nie przyjść. Wszystko odbyło się w zaprzyjaźnionej knajpce, w salce bez okien. Zasady były takie, że nie ma wychodzenia na papierosa, nie ma szwendania się po okolicy. Zresztą na imprezie byli sami znajomi, więc ryzyko wpadki było niewielkie – mówi w rozmowie z money.pl pan Piotr, uczestnik nielegalnej imprezy weselnej.
O jej lokalizacji mówić nie chce. Zdradził tylko, że miała miejsce na Pomorzu.
Dodaje, że na imprezie weselnej nie było osób starszych. A państwo młodzi to ludzie nieźle sytuowani, "z gatunku tych, którzy robią, co chcą".
– Przynajmniej takie środki bezpieczeństwa udało się zachować młodej parze. Bo oczywiście o maseczkach czy dystansie nie było mowy. Nie było też takich typowych zabaw jak na weselu, panna młoda miała zwykłą sukienkę, nie białą z welonem. Zostaliśmy też poinformowani, by nie ubierać się zbyt elegancko, żeby nikt nie zwrócił na nas uwagi. No i nie było mowy o kwiatach – opowiada pan Piotr.
Obecnie wesel organizować nie można. Rejestr rządowych obostrzeń zakazuje ich robienia niezależnie od liczby gości. Jedyną opcją - zgodną z rządowymi rozporządzeniami - jest organizacja imprezy domowej, w której może brać udział maksymalnie pięcioro zaproszonych gości. To samo dotyczy innych uroczystości rodzinnych, w tym komunii i konsolacji.
Skutek lockdownu. Mniej ślubów, ale też rozwodów
- Wiemy, że wesela w pandemii się odbywają, ale skala jest trudna do oszacowania. Nikt się tym przecież nie chwali, głupio wrzucić zdjęcia na Facebooka czy Instagrama. No i imprezy są o wiele mniejsze, niż wcześniej. W zasadzie w Polsce głośno było tylko o jednym przypadku – w Lublinie - mówi Maria Lubińska, która zawodowo zajmuje się organizowaniem wesel.
Dodaje, że i o tej imprezie prawdopodobnie nikt by się nie dowiedział, gdyby nie ofiara śmiertelna. Chodzi o przyjęcie, podczas którego doszło do bójki. Opisywaliśmy je w naszych serwisach.
- Skala jest naprawdę niewielka. W branży się raczej o tym nie słyszy. Z drugiej strony jak się robi takie wesele, to raczej nie zaprasza się zewnętrznego organizatora. Większe ryzyko – mówi Lubińska.
Na imprezach nie ma więc fotografów, dekoratorów, filmowców.
Branża weselna to ogromne pieniądze, bo jej roczne zarobki wycenia się na około 7 mld zł. Są to wielkie agencje ślubne, jak i małe firmy, które w zależności od tego, czy wesela wrócą, czy nie, mogą nie przetrwać.
Lubińska zwraca jednak uwagę na ogłoszenia, jakie pojawiają się na lokalnych forach w mediach społecznościowych.
- Dosłownie przed chwilą widziałam, że ktoś pytał gdzie najlepiej zamówić tort na 40 osób. Chyba nie kupuje się go po to, żeby zjeść z sąsiadem. Pojawiają się też pytania o lokal do wynajęcia czy dostarczenie cateringu na 15 – 20 osób. Ale są to sytuacje sporadyczne – dodaje organizatorka wesel.
- Rozmawiamy ze znajomymi z branży o tym podziemiu. Renomowane miejsca restauracje czy hotele nie pozwolą sobie na takie wybryki. Nie znam też nikogo, kto wziąłby zlecenie na organizację wesela. Do mnie takie zapytania nie docierały – mówi Lubińska.