- Im dłużej w Polsce będą utrzymywały się bardzo wysokie temperatury, im częściej w Polsce będziemy doświadczać anomalii pogodowych, tym częściej tam będą pękać tory, tym częściej będzie tam "lać się asfalt" - ostrzega w rozmowie z money.pl prof. Andrzej Kraszewski, były minister środowiska. Prof. Kraszewski jest ekspertem w dziedzinie badania wpływu infrastruktury na środowisko. W money.pl pytamy jednak, jak środowisko i zmieniający się klimat wpłyną na polską infrastrukturę: drogi, mosty, wiadukty, tory.
Polskę suszy
- Przestawienie się na inne rozwiązania technologiczne podczas budowy dróg i torowisk to jedno. Co jednak zrobić z tymi drogami, które już są? Modernizować? Na takie działania trzeba wyłożyć dziesiątki, jak nie setki miliardów złotych - podkreśla. Zwraca jednak uwagę, że zbyt rzadko w Polsce mówi się o jakości wody. - Zagrożeniem są wody, do których dostały się ścieki przemysłowe i ścieki szpitalne. W wodach jest dziś też często zbyt wiele pozostałości nawozów i środków ochrony roślin. Do nowoczesnych oczyszczalni trafia jedynie 13 proc. ścieków - podreśla. Cały wywiad poniżej.
Mateusz Ratajczak, money.pl: Przyszły upały, zaczyna w niektórych miejscach w Polsce brakować wody. Tak wygląda przyszłość?
Prof. Andrzej Kraszewski, były minister środowiska: Zmieńmy perspektywę. Z przyszłości na teraźniejszość.
To znaczy?
W dobrym stanie w Polsce jest tylko znikoma część rzek. Mniej niż 200 nadaje się do dostarczania wody, blisko 1500 jest w fatalnym stanie. Nie lepiej jest z jakością wód w jeziorach. To z tych zasobów powstaje woda pitna. Problem z wodą nie jest więc pieśnią przyszłości, a teraźniejszością. Jestem zdania, że z dostępnością nie jest wcale tak źle. Wyraźnie gorzej jest w kwestii jakości.
Zagrożeniem są wody, do których dostały się ścieki przemysłowe i ścieki szpitalne. W wodach jest dziś też często zbyt wiele pozostałości nawozów i środków ochrony roślin. Do nowoczesnych oczyszczalni trafia jedynie 13 proc. ścieków. W Europie ten wskaźnik sięga 90 proc. Poprawa jakości wody w tej chwili nie interesuje nikogo, niestety.
Fale upałów w Polsce. Uwaga na przegrzane leki
Efekt?
Choroby. Światowa Organizacja Zdrowia od lat przekonuje, że za większość chorób odpowiada jakość wody. Tym bardziej, że coraz częściej do wody dostają się również mikrozanieczyszczenia, których nawet najlepsze oczyszczalnie nie są w stanie przefiltrować. Choć wydaje się to nieprawdopodobne, to w wodzie można dziś znaleźć pozostałości po… środkach antykoncepcyjnych.
Naukowcy wpadli na ten trop, bo odkryli bezpłodne ryby. Są liczne badania naukowe, które powinny budzić nasz niepokój. Albo chociaż zainteresowanie. Tymczasem w Polsce o wodzie rozmawiamy albo przy okazji suszy, albo przy okazji deklaracji o budowie wodnych autostrad za miliardy złotych.
Rozwiązanie?
Realna polityka dotycząca wykorzystania zasobów wodnych. Tę jednak da się stworzyć tylko w oparciu o wyniki badań. Ale mieliśmy rozmawiać o wysokich temperaturach i infrastrukturze, a nie wyłącznie o wodzie.
W Bydgoszczy od wysokich temperatur strzeliły tory tramwajowe. Po prostu się powyginały. W wielu miejscowościach ze względu na upały topi się asfalt. Droga zmienia się w breję. Polska jest przygotowana na zmianę klimatu?
Nie. I chyba nie jest pocieszeniem fakt, że w tej chwili na zmiany klimatu nie jest przygotowany nikt na świecie.
Holendrzy sypią sól na drogi, by zbić ich temperaturę. A w niektórych polskich gminach wzięli się za to strażacy, którzy leją wodę rano i wieczorem.
To walka z objawami, a nie przyczynami.
Czyli trzeba pogodzić się z takimi cudami na drogach?
Wiele lat temu jeździłem po asfaltowych drogach w Syrii i Iraku. Oczywiście w czasach, gdy jeżdżenie w tych regionach nie było związane z ryzykiem odstrzelenia głowy, a wiązało się jedynie z podziwianiem pięknych widoków. Drogi narażone tam były i są na zdecydowanie wyższe temperatury, podobnie jak i tory kolejowe. I jedne, i drugie tam wytrzymują. Jest jednak duże "ale".
Są budowane z myślą o wyraźnie wyższych temperaturach. Czasami są też to betonowe nawierzchnie dróg, a nie asfaltowe. W Polsce i w Europie obowiązują zupełnie inne normy i zupełnie inne standardy budowy. Czy to oznacza, że lada chwila "popłyną" nam autostrady? Nie.
Czyli nie ma problemu?
Wręcz przeciwnie.
Nowoczesne drogi były budowane w Polsce przy wykorzystaniu nowych technologii, więc takie upały nie są im straszne. Zupełnie inaczej sytuacja z drogami budowanymi wiele lat temu, zwłaszcza w Polsce lokalnej. Tam często samorządy decydowały się na remonty tras za jak najmniejsze pieniądze. Im dłużej w Polsce będą utrzymywały się bardzo wysokie temperatury, im częściej w Polsce będziemy doświadczać anomalii pogodowych, tym częściej tam będą pękać tory, tym częściej będzie tam "lać się asfalt".
Przestawienie się na inne rozwiązania technologiczne podczas budowy dróg i torowisk to jedno. Co jednak zrobić z tymi drogami, które już są? Modernizować? Na takie działania trzeba wyłożyć dziesiątki, jak nie setki miliardów złotych.
A budownictwo mieszkaniowe? Już powinniśmy budować bardziej jak Włosi i Hiszpanie?
Jednoznacznej odpowiedzi nie ma. Nad Polską ściera się klimat atlantycki, ciepły i wilgotny, napędzany z kierunku oceanów z klimatem kontynentalnym, charakterystycznym dla Syberii. Jedna z teorii dotyczących zmian klimatycznych wskazuje, że Golfsztrom, zwany inaczej Prądem Zatokowym, będzie słabł. A to właśnie on odpowiada za transport ciepłej wody w regiony Europy.
Jeżeli taki scenariusz by się sprawdził, to przewagę zyska klimat kontynentalny i czekałyby nas znacznie zimniejsze zimy. I jak w takim wypadku budować domy bez izolacji, według śródziemnomorskich zasad? Klimat się zmienia, ale wciąż za mało wiemy, jak się zmieni ostatecznie. Natomiast gdyby robiło się coraz cieplej, to po prostu skrócimy w Polsce sezony grzewcze. Zakręcimy kaloryfery, bo nie będą potrzebne. Ale to jednak tylko jedna z hipotez.
Czyli wiemy dziś, że niewiele wiemy poza: będzie gorzej?
Ludzie nie wierzą jeszcze tak do końca, że zmiany klimatyczne przyjdą. Przyjdą, tu nie ma wątpliwości. Czas, który mamy, by się do nich z jednej strony dostosować, a z drugiej strony ograniczać siłę i skutki zmian, się kończy. Wciąż niektórych trzeba przekonywać, że tempo zmian klimatu znacznie przyśpieszyło w ciągu ostatnich lat. Problemów nie unikniemy, za to będziemy zmagać się z falami upałów i falami chłodów, z anomaliami pogodowymi, z burzami, z suszą i z powodziami. Niestety to moje pokolenie balowało, a pokolenie moich dzieci i wnuków będzie płacić za to rachunki.
Balowało?
Wykorzystywało surowce naturalne bez opamiętania. Rozkręcało gospodarkę bez myślenia o środowisku. W PRL dbanie o środowisko to była forma zabawy, a nie zajęcie dla ludzi. Po zmianach gospodarczych się to niestety nie zmieniło. Dziś na świecie wyznacznikiem dobrobytu jest poziom PKB.
To źle?
A czy poziom PKB mierzy umieralność ze względu na wysoki poziom smogu? Czy mierzy liczbę śmieci utopionych w rzekach, morzach i oceanach? Czy uwzględnia koszty, jakie przyjdzie zapłacić ludzkości za efekty zmian klimatu? Nie. Za to funkcjonujemy w świecie, w którym producenci i konsumenci są zadowoleni z niskich cen i uważają ochronę środowiska za "piach sypany w tryby zdrowej gospodarki". Ani producent nie chce klienta obciążać dodatkowymi opłatami za gospodarkę w obiegu zamkniętym, ani klient nie ma ochoty dopłacać.
Efekt? Śmieci są nadal składowane gdzie popadnie lub są nawet przedmiotem niedozwolonego handlu zagranicznego. A gdy jest ich za dużo, w cudowny sposób ulegają "samozapłonowi”. Tymczasem przeciętny konsument jest uśmiechnięty, bo nową lokówkę-jednorazówkę można było kupić za 22 złote. To się nie skończyło. Musimy zdać sobie sprawę, że część kosztów po prostu spadnie na nasze barki, a już na pewno na barki naszych dzieci i wnuków. To cena za zobowiązanie producentów do rzetelnego, a nie deklaratywnego dbania o środowisko, to cena za recykling i korzystanie z alternatywnych surowców.
Na takie plany nie ma jednak zapotrzebowania. Politycy ich nie proponują, bo są kosztowne, a wyborcy nie wiedzą, że są im niezbędne. Na końcu jednak dowiedzą się i wtedy czeka nas lawina problemów, których dziś nie jesteśmy w stanie nawet zidentyfikować poprawnie. Dodatkowo może się wtedy okazać, że na rozumne działania będzie już za późno.
Tymczasem ze zmianami klimatu wiążą się pewne zjawiska społeczne. Efekty zmian klimatu na społeczeństwa już widać. Zgadzam się z tymi, którzy wykazują, że to właśnie zmiany klimatu, susze i nieurodzaj były jednym z powodów niepokojów i konfliktów na Bliskim Wschodzie. To był jeden z kamyczków, który ruszył lawinę migracji na Zachód.
My - w odległej przyszłości - staniemy się takimi samymi migrantami? Idącymi na przykład za wodą?
Nie chcę w to nawet wierzyć, ale nie mogę tego wykluczyć.
Zostało nam niewiele czasu, by zacząć… oszczędzać. Oszczędzać surowce, oszczędzać wodę, oszczędzać środowisko. Dobre czasy się skończyły i my, ludzie, w tym pomogliśmy. W ciągu 10 - 15 lat Polska, Europa i cały świat powinny zacząć wdrażać efektywne i nie ukrywajmy - kosztowne strategie na rzecz ochrony środowiska, w tym klimatu. To gigantyczne wyzwanie, ale każdy odpowiedzialny polityk powinien mieć świadomość konsekwencji. Tu nie ma planu B. Nie mamy zapasowej planety.