Jak czytamy w rmf24.pl, prezes Orlenu podkreśla, że nie tylko rafinerie jego firmy ucierpiały na zanieczyszczonej ropie w rurociągu Przyjaźń. Ta trafiła bowiem również do Niemiec czy do Lotosu.
Szef koncernu odnosi się również do słów prezesa Transneftu Nikołaja Tokariewa. Przypomnijmy, że ten zabrał głos na początku ubiegłego tygodnia.
Tokariew był pytany o kwestię zanieczyszczonej ropy w wywiadzie dla dziennika "RBK" - podaje PAP. Jak wyjaśnił, Polska ma podpisaną umowę na dostawy ropy nie bezpośrednio z Rosją (skąd pochodzi surowiec), a z operatorem białoruskim, spółką Homeltransnafta-Drużba. - Jak oni mogą od nas żądać rekompensat? - zapytał.
Dodał też, że Polska nie jest jedynym krajem w takiej sytuacji. Również francuski Total nie ma bezpośredniej umowy z Rosjanami.
Daniel Obajtek odpowiada Tokariewowi, że ten nie zna treści porozumienia zawartego w Moskwie. Przewiduje ono bowiem, że poszkodowani mają ubiegać się o rekompensaty przez firmy, z którymi mają umowy. A te mają z kolei zdobyć pieniądze od Transneftu.
- Nie chcę być złośliwy, ale tak się składa, że były spotkania, na których były ustalenia i zostało podpisane porozumienie - mówi RMF FM Daniel Obajtek.
I dodaje, że porozumienie zostało podpisane również przez Transneft.
Dostawy ropy do naszego kraju zostały wstrzymane 24 kwietnia. Wtedy to polski operator rurociągów, spółka PERN, przestał pobierać surowiec z białoruskiego sytemu przesyłowego do bazy w Adamowie.
Okazało się bowiem, że zawartość chlorków organicznych w ropie przekroczyła dopuszczalne normy 20-30 krotnie, a w niektórych próbkach nawet stukrotnie. Te związki przyspieszają korozję i mogą niszczyć kosztowne instalacje rafineryjne.
Dostawy wznowione zostały w niedzielę, 9 czerwca.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl