W tym roku Komisja objęła Polskę procedurą nadmiernego deficytu. Plan budżetowo strukturalny ma pokazać, w jaki sposób z niej wyjdziemy.
- Wyznaczona w rekomendacjach Komisji Europejskiej ścieżka fiskalna jest zgodna ze ścieżką zaproponowaną w Planie i w pierwszym roku EDP (procedury nadmiernego deficytu - przyp. red.) jest nie tylko znacznie niższa od wstępnej propozycji KE z czerwca, ale też od minimalnego wysiłku wskazanego w regulacjach EDP (0.5 proc. PKB). Jest to efekt naszego skutecznego dialogu z KE i wzięcia przez KE pod uwagę naszego wkładu w obronność UE - komentuje w rozmowie z money.pl minister finansów Andrzej Domański.
Jego zastępca Paweł Karbownik, który także negocjował z KE plan budżetowo-strukturalny na lata 2025-2028, dodaje, że uwzględnienie przez nią wydatków zbrojeniowych było podstawą do tego, żeby zgodzić się na naszą propozycję ścieżki schodzenia z deficytem i lekkie opóźnienie jego zmniejszania. - To był jeden z głównych argumentów - podkreśla.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ulga na wydatki obronne działa
W kolejnych latach Polska ma zmniejszać deficyt przeciętnie o 0,82 proc. PKB rocznie. To, lekko licząc, w obecnych warunkach ponad 30 mld zł.
- Ale to skumulowana wartość. W 2025 roku będzie niższa, bo deficyt ma wynieść 5,5 proc. PKB, czyli tyle, ile zadeklarowaliśmy przy okazji składania projektu budżetu. Chodziło nam o to, żeby nie musieć od razu schodzić z deficytem, by podtrzymać wzrost gospodarczy i zapewnić wzrost inwestycji - dodaje Paweł Karbownik.
Zgodnie z planem deficyt sektora finansów publicznych liczony wg metodologii unijnej (tzw. gg) ma wynieść pod koniec tego roku, 5,7 proc. PKB. Lecz zgodnie z planem w kolejnych latach ma spadać: do 5,5 proc. w 2025 i potem odpowiednio, co rok 4,5 proc., 3,7 proc. i 2,9 proc. w roku 2028, a więc już w nowej kadencji parlamentu.
W rządowych kuluarach słychać opinie o "sukcesie negocjacyjnym". - Należy zwrócić uwagę, że część planów przedstawionych przez inne kraje została odrzuca, na przykład plan holenderski. Z kolei Chorwaci zostali zmuszeni do ograniczenia ścieżki wydatkowej. Nasze argumenty dotyczące chociażby nakładów na obronę zostały przez Komisję uwzględnione - podkreśla jeden z naszych rozmówców.
Wyrastania z deficytu czy cięcia
Opozycja ma inne zdanie. - Trudno, żeby Bruksela nie klepnęła takiego planu, jest szczęśliwa, że sam rząd deklaruje tak radykalne działania. Od 2026 r. chce zmniejszać deficyt prawie o 1 proc. PKB rocznie. Programy społeczne pójdą w zapomnienie - mówi Zbigniew Kuźmiuk z PiS. Jego zdaniem już obecne wpływy podatkowe pokazują, że rząd będzie miał problem w kolejnych latach ze spięciem wydatków i dochodów. - Dziś jest realizowana polityka po nas choćby potop, ale jeśli wybory wygra ich kandydat, to będą cięcia - dodaje poseł.
Taką armię szykuje rząd. Będzie drożej o 208 mld zł
Takie twierdzenia odrzuca minister finansów.
Programy społeczne będą utrzymane. To jednoznaczna deklaracja. Utrzymujemy wysoką dynamikę wzrostu PKB, co nas odróżnia od rządu PiS, który w 2023 r. zostawił nam niemal zerowy wzrost -0,1 proc. PKB, gdy tymczasem w 2024 roku oczekujemy 3 proc., a w przyszłym niemal 4 proc. Ruszamy z prorozwojowymi inwestycjami takimi jak elektrownia jądrowa czy CPK. To właśnie dzięki wysokiej dynamice PKB będziemy wychodzić z procedury nadmiernego deficytu, w którą wpędził nas rząd PiS. - podkreśla Andrzej Domański.
Zmniejszanie deficytu w kolejnych latach nie oznacza cięć. Strategia opiera się na wyrastaniu z deficytu, czyli na trzymaniu wydatków pod kontrolą przy zwiększaniu dochodów, tak by wzrost gospodarczy sprawił, że relacja deficytu do PKB będzie spadała. Towarzyszyć temu mają niewielkie korekty w podatkach, takie jak np. zmiany w akcyzie na wyroby tytoniowe czy wprowadzenie podatku minimalnego dla firm tzw. GLOBE.
Równocześnie część wydatków nie będzie zwiększana lub ich wzrost będzie niższy niż wzrost PKB, więc wydatki na ten cel w relacji do PKB będą co roku niższe. Np. nie ma planów waloryzacji 800 plus, co spowoduje, że z roku na rok wydatki na ten cel w relacji do PKB będą tańsze.
Wysoki deficyt, rosnący dług
Zmniejszanie deficytu docelowo ma pozwolić okiełznać wzrost długu w relacji do PKB. Za dwa lata ma on przekroczyć poziom 60 proc. PKB. Najwyższy pułap, jaki ma osiągnąć to niemal 61 proc., potem będzie stopniowo spadać. W scenariuszu bazowym w 2030 r. ma spaść poniżej 60 proc. PKB. Chodzi o dług liczony wg metodologii unijnej, co znaczy, że nie ma ryzyka przekroczenia konstytucyjnej bariery 60 proc. państwowego długu publicznego do PKB. Ten ma być cały czas poniżej poziomu 50 proc.
W kontekście tworzenia planu schodzenia z nadmiernego deficytu, do wyboru były dwie ścieżki: 4- lub 7-letnia. Rząd wybrał tę pierwszą opcję. Wybór dłuższej ścieżki pozwalałby co prawda wolniej zmniejszać deficyt (co oznacza mniej radykalne zaciskanie budżetowego pasa), ale obwarowany jest tym, że należy uzgodnić z Komisją Europejską reformy, które następnie mają być realizowane. Krótsza ścieżka daje większą swobodę, ale wydatki muszą rosnąć wolniej niż w przypadku siedmioletniej, bo deficyt ma szybciej spaść.
Co pod koniec kadencji
W planie nie ma umieszczonych niektórych zapowiedzi wyborczych KO jak np. zwiększania kwoty wolnej, choć nasi rozmówcy z rządu podkreślają, że nie oznacza to, że nie zostanie ona zrealizowana.
Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole, podkreśla, że kluczową kwestią dla realizacji planu w kolejnych latach jest to, jaki będzie wzrost gospodarczy. Zależy to z jednej strony od poprawy otoczenia zewnętrznego, ale tutaj występuje szereg czynników ryzyka. - Na przykład prawdopodobieństwo, że strefa euro nie odbije się gospodarczo, jest wysokie - zwraca uwagę. Z drugiej strony na wzrost będzie miało wpływ tempo wydatkowania środków unijnych.
Ten czynnik znajduje się pod kontrolą rządu, który może wpływać na tempo wydatkowania środków i tym samym na tempo wzrostu gospodarczego. To będzie kluczowe dla realizacji tego planu - zauważa Borowski.
To zwiększa szanse na realizację założonego scenariusza w średnim terminie, choć na razie jest on napięty i nie ma miejsca na zwiększanie wydatków czy zmniejszanie dochodów. Długofalowo istotne mogą być detale planu. Przy jego konstrukcji Komisja Europejska wymogła na rządzie, by w kolejnych latach założył niższy wzrost, niż sam szacował.
W pierwszych latach scenariusza pod uwagę brana jest prognoza MF -3,2 i 3,3 proc. wzrostu PKB, a w ostatnim prognoza Komisji, już tylko 1,6 proc. PKB. - Plan nie odzwierciedla najbardziej prawdopodobnego scenariusza, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy. Faktyczny wzrost będzie prawdopodobnie wyższy, niż założyła Komisja, a więc swoboda manewru ministra finansów, zwłaszcza w latach 2026 i późniejszych, będzie większa - twierdzi Borowski.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl